Pov Theo
Cały mój dobry humor prysł jak bańka mydlana. A szkoda, bo coraz rzadziej go miałem. Widziałem po Samim że jest zdenerwowany, charakterystycznie zaciskał usta w cienką linię a policzki pulsowały mu od napiętych mięśni. Wyglądał dość śmiesznie. Postawny, dobrze zbudowany, umięśniony mężczyzna z pulsującym policzkami i nozdrzami, zupełnie jak byk z popularnej kreskówki. Nie było dobrze. Czułem to
- Czy Wy macie jakiś problem ze słuchem ? - popatrzył raz na mnie, raz na brata. James wydawał się w ogóle nie przejęty całą sytuacją. Stał dość wyluzowany, oparty o maskę pojazdu który naprawialiśmy i lekko się uśmiechał zerkając na mnie i na blondyna. Nagle wypalił, śmiejąc się pod nosem.
- No wiesz, czasami nie dosłyszymy pewnych kwestii. Rozumiesz: szum drzew, odgłosy ulicy, zatkane uszy, laski piszczące na nasz widok. Nie Theo?! - szturchnął mnie lekko zamieniłem.
- Ty jesteś jakiś popierdolony ?! - nasz paker ruszył z miejsca, prosto na Jamesa. Ten drugi rżał tak ze śmiechu, jakby usłyszał najśmieszniejszy żart na świecie. Oczywiście musiałem zareagować, bo inaczej Sami zrobi z szatyna miazgę. W ostatniej chwili wszedłem między nich i odepchnąłem blondyna.
- Uspokój się do cholery i powiedz nam o co dokładnie chodzi. - powiedziałem, chłodnym tonem głosu.
Sami zatrzymał się, ciężko oddychał, ewidentnie czym mocno zdenerwowany. W końcu wycofał się i wrócił na miejsce które zajmował poprzednio. Z kieszeni wyciągnął paczkę fajek. Jestem człowiekiem który zawsze analizuje czyjeś zachowanie, drobne gesty, niekontrolowane tiki. I tym razem zauważyłem w raczej opanowanym blondynie, lekkie drżenie rąk przy wyciąganiu używki ze spodni. Więc wiedziałem już że sprawa jest dość poważna. Niezręczna cisza się przedłużała. Zewsząd otaczał nas spokój bijący z dworu, ponieważ był już późny wieczór. Ruch w okolicy naszego warsztatu drastycznie się zmniejszył, więc było słychać tylko ciche pohukiwanie z zewnątrz.
- Chłopaki, nie bez powodu prosiłem Was o jak najmniejsze kontakty z Leą. Znam ją bardzo długo, nie chcę aby ktokolwiek ją zranił. Jest dla mnie bardzo ważna, jak nie najważniejsza. Znam też Was, znam waszą przeszłość i uważam że najgorsze co możecie zrobić to ponownie władować się w konflikt miedzy sobą gdzie podstawą jest ta sama kobieta. - przerwał, smutno wzdychając. Ale zaraz z powrotem, na jego twarzy ukazało się wkurwienie. - Dowiedziałem się że, z Tobą...- wskazał palcem dłoni w której trzymał papierosa, Jamesa. Zupełnie jak ojciec który głosi kazanie po powrocie z wywiadówki.- zdążyła się już całować, sam też jesteś bez winy! Przy każdej nadarzającej się okazji lgniesz do niej, obcałowujesz, przytulasz. Jeździcie na wspólne spacerki. Kurwa, czy ja nie wyraziłem się jasno ?! Po co to robisz? Mało Ci roznegliżowanych lasek które latają za Tobą w każdym miejscu gdzie się pojawisz? Zostaw ją, bo nie chcę żebyś ją zranił skakaniem z kwiatka na kwiatek!- był wkurwiony, tak wkurzonego nie widziałem go chyba nigdy. Szatynowi mimika twarzy zmieniła się w sekundę na wręcz przestraszoną. A potem, odwrócił głowę i zaczął ciężko analizować słowa Samiego. A ja poczułem dziwne ukucie, w okolicach gdzie powinno być serce ale aktualnie była tam czarna dziura. Nie wiem nawet dlaczego lekko się wkurwiłem i poczułem odrobinę żal do szatyna, oczywiście niczego po sobie nie pokazałem. Wyraz mojej twarzy był nijaki, musiałem mieć przybraną taka maskę.
- A Ty....- tym razem jego słowa skierowane były do mnie. Ciekawy byłem co ma mi do powiedzenia. W odróżnieniu do Jamesa, nie obnosiłem się z tym co zaszło między nami. Nawet nie wiem czy cokolwiek zaszło, nie chciałem żeby zaszło chociażby coś. Tylko że o ostatnim naszym spotkaniu wiedziała tylko ona i ja, nawet brat nie dostał ode mnie pełnego opisu tego co się działo. - do reszty zgłupiałeś?! Miałem Cię Theo za rozważnego gościa, który na pewno nie da się ponieść żadnym emocjom. A tu nagle co?! Dowiaduję się że ona u Ciebie śpi, zostawiasz jej swoje klucze od mieszkania, ale czekaj bo najlepsze dopiero przed nami! Jak mogłeś tak dać się ponieść emocjom po tym całym jej występie. Stary! - patrzył cały czas na mnie, jedynie na moment zerknął na Jamesa. Ten jak wyrwany z transu, zaczął z poważną miną patrzeć raz na mnie raz na niego. Sami domyślił się, że szatyn nie wiedział dużej części tego co właśnie powiedział. Stwierdził że nie będzie już kontynuował, tylko ostatecznie teatralnie westchnął.
CZYTASZ
First Race
Teen FictionNocne wyścigi, miasto nocą iskrzące się w mokrym asfalcie, dobry beat i ona z ciemną przeszłością. Moja powieść, wbije Cię w fotel...sportowego wozu. Wytrzymasz to? Nieodparta chęć zrobienia czegoś szalonego. Coś Ci to przypomina ? Lea, za dnia cich...
