Rozdział 21

2.5K 153 39
                                    

Wiem, że sporo osób czekało na ten rozdział, dlatego postanowiłam Wam umilić niedzielę i go dodać! Będzie mi bardzo miło, jak zostawicie coś po sobie

_________________________________________

Obudził nas telefon Clyde'a. Powiedział, że to jego menadżer i żebym spała dalej, a on wyszedł z pokoju, przymykając za sobą drzwi. Wiedziałam, że już nie zasnę, dlatego przeciągnęłam się i poszłam najpierw do łazienki.

– Ale Marcelli? No nie wiem... Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Musiałbym dzisiaj wrócić do Holloway?

Usłyszałam kawałek rozmowy, kiedy tylko przeszłam do kuchni. Nie wiedziałam, o czym rozmawiali, ale spięłam się na samą myśl o tym, że miałby wyjechać.

– A co z Liamem? On był ich zapasowym kierowcą. Dobra, nie krzycz – mruknął, odsuwając telefon od ucha. Spojrzał na mnie i widziałam po nim, że bardzo się nad czymś waha i nie wie, co powinien zrobić. – Oddzwonię za dziesięć minut. Dobrze, za pięć. Po prostu daj mi chwilę!

Rozłączył się i usiadł na wysokim krześle, które stało przy wyspie kuchennej. Opierałam się o szafkę w kuchni, trzymając w dłoniach szklankę z wodą. Nie chciałam go pospieszać. Byłam pewna, że i tak powie mi, o co chodziło.

– Nie wiem, co zrobić – wyszeptał, więc odłożyłam szklankę i podeszłam do niego. Stanęłam obok, a on od razu mnie objął. – Chcą, żebym wrócił na tor. Do Marcelli, o którym ci w piątek wspominałem. Ich kierowca złamał nogę po wyścigu. Ich zapasowy kierowca leży w szpitalu z zapaleniem płuc. Chcą mnie.

– To przecież cudowna wiadomość, Clyde. Znaczy bardzo przykro, że ten kierowca złamał nogę i drugi jest w szpitalu. Mam nadzieję, że szybko dojdą do zdrowia... Ale to dobrze, że akurat ciebie chcą!

– Ale nie wiem jeszcze na jakich warunkach i musieliby mnie sprawdzić, czy wciąż jestem w formie... Dzisiaj musiałbym wyjechać. Pewnie zaraz po śniadaniu, żeby wstąpić jeszcze do domu i pogadać z Paulem. To jest w tym wszystkim najgorsze.

– Clyde – zaczęłam i położyłam dłonie na jego policzkach, by patrzeć mu w oczy. – Przecież powrót na tor to twoje największe marzenie. Rozumiem, że może ten zespół nie jest dokładnie tym, czego szukasz, ale dają ci szansę na powrót. Może to ci pomoże? Może inne zespoły zobaczą, że dobra, on jest świetny i musimy go mieć... Powinieneś spróbować.

– Pojedziesz ze mną?

– Co? Clyde... Wiesz, że nie mogę. Nie mogę tak z dnia na dzień wyjechać. Mam kawiarnię – przypomniałam mu. – Ale ty powinieneś. To twoje całe życie... Szkoda, żebyś zmarnował taką okazję. Sam dobrze wiesz, że to dla ciebie ogromna szansa.

– Ale nie będę na razie rezygnował z tego domku. Zostawię ci klucze. Kto wie, może się przejadę i powiedzą, że mnie nie chcą. Nie będę nawet zabierał wszystkich rzeczy, bo wiem, że jeszcze tu wrócę, McLain.

Wróci...

– Musisz mi coś obiecać, Hargrove. Będę mocno trzymała kciuki, ale od razu dasz mi znać, jak zapadnie jakaś decyzja.

– Obiecuję. Tylko trzymaj mocno. Dobra, to zadzwonię do niego, bo pewnie wychodzi już z siebie. Zrobiłabyś kawę? Proszę...

– Jasne.

– Jesteś najlepsza.

Od razu zauważyłam, że jego humor nieco się poprawił. Może potrzebował usłyszeć, że powinien chociaż spróbować. Taka szansa mogła się już nie powtórzyć. Musiał to zrobić. Byłam pewna, że żałowałby, gdyby nie spróbował.

Damn it, Clyde!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz