Epilog

2.6K 170 39
                                    

Półtora roku później...

Aylin

Przez opóźnienie samolotu dotarłam na paddock przed samym wyścigiem. Wiedziałam, że nie zdążę już porozmawiać przed nim z Clyde'em, dlatego przywitałam się tylko z częścią ekipy i stanęłam grzecznie obok Paula. A on czytał ze mnie jak z otwartej książki i od razu zauważył, że coś jest nie tak. Najpierw musiałam porozmawiać z Clyde'em.

– Co jest?

– Nic – odpowiedziałam momentalnie, zaciskając nerwowo dłonie. – To przez wyścig. Dobrze wiesz, że zawsze jestem zestresowana.

– Kłamiesz, ale okej. Będę udawał, że ci wierzę. Przekażę mu, że dotarłaś cała i zdrowa, żeby się nie martwił. Czuję, że dzisiaj będzie piękny dzień.

Clyde rok wcześniej podpisał wieloletni kontrakt z Marcelli Racing Team. Nie był więc już tylko rezerwowym kierowcą. I szło mu naprawdę cudownie.

Zanim podpisał z nimi kontrakt, miał też propozycje od innych zespołów. On jednak chciał zostać z nimi, mimo że niektórzy proponowali mu większe pieniądze. Clyde wierzył w ten zespół. Tak jak oni kiedyś uwierzyli w niego. Dali mu szansę, a on nie zamierzał jej zmarnować.

Hargrove na kwalifikacjach był najszybszy, więc podczas wyścigu startował z pole-position. W głębi serca wiedziałam, że wszystko pójdzie dobrze.

Nie byłam już tak zestresowana wyścigami, jak wcześniej na początku naszej relacji. Obserwowałam wszystko z większym spokojem. Chciałam tylko, żeby czas płynął minimalnie szybciej.

– Dziwna jesteś.

– Ty też i nikt się nie czepia – odpowiedziałam Paulowi.

To był najdłuższy wyścig, na którym byłam. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo mi się dłużył i chciałam, żeby się już skończył.

Clyde przekroczył linię mety jako pierwszy.

Odetchnęłam z ulgą i z uśmiechem pokręciłam głową. Był jak maszyna. Praktycznie na każdym wyścigu stał na podium. Na różnych miejscach, ale na nim był.

Musiałam jednak poczekać na rozmowę z nim.

Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy mnie dostrzegł. Od razu pobiegł bliżej, żeby dać mi szybkiego buziaka.

– Niedługo do ciebie przyjdę – szepnął, całując mnie jeszcze w czoło.

Po hymnie mieliśmy chwilę dla siebie. Clyde był cały oblany szampanem, ale w ogóle mnie to nie obchodziło.

– Co się dzieje? – zapytał, wycierając twarz. – Jesteś jakaś zdenerwowana.

– Wcale nie jestem zdenerwowana. Czemu wszyscy myślą, że jestem zdenerwowana? Nie jestem.

– Zabrzmiało to dość nerwowo, nie uważasz?

– Nie jestem zdenerwowana – powiedziałam, stając przed nim. Pogładziłam nerwowo sukienkę i podniosłam głowę, starając się utrzymać kontakt wzrokowy. Głęboko wzięłam oddech, zanim w końcu wyrzuciłam to z siebie. – Ale jestem w ciąży.

Clyde stał zszokowany, wpatrując się w moje oczy, jakby próbował z nich wyczytać, czy żartuję. Ale nie żartowałam.

Nikomu nawet o tym nie mówiłam. Chciałam, żeby on dowiedział się pierwszy. Nie chciałam mówić mu też tego przez telefon.

Widziałam, jak jego ręce nieznacznie zadrżały.

Kochałam tego faceta ponad życie i nie bałam się już tego. Chciałam, żebyśmy byli razem, chciałam drugi raz wziąć ślub, chciałam, żebyśmy mieli dużą rodzinę. Byłam przy nim naprawdę szczęśliwa. Sprawiał, że każdego dnia czułam się wyjątkowa, piękna i kochana.

– Naprawdę? Ale... Jesteś pewna?

– Byłam u lekarza, żeby to potwierdził – odparłam z uśmiechem. – Będziesz tatą.

– O mój Boże... Nie żartujesz, prawda? Powiedz mi, że nie mogłabyś żartować na taki temat, Aylin. Powiedz mi, że to nie jest głupi żart.

– Nie, to nie żart. Cieszysz się? – zapytałam, czując, jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.

Clyde skinął głową, starając się ukryć wzruszenie.

– Oczywiście, że się cieszę – szepnął, kładąc dłonie na moich policzkach. – Ty się cieszysz? Jak się w ogóle czujesz? Skąd wiedziałaś? Ktoś jeszcze wie?

– Tylko my i lekarz. Nie chciałam na razie nikomu mówić. Chciałam z tobą porozmawiać. Razem im powiemy. A czuję się w porządku. Okres mi się spóźniał i postanowiłam zrobić test, zanim zaczęłam nad tym rozmyślać. Cholera, Clyde! My naprawdę będziemy rodzicami! A jak sobie nie poradzimy? Nie chcę być złą matką.

– Będziesz najlepszą mamą. Poradzimy sobie, zobaczysz. Wierzę, że wszystko będzie dobrze – powiedział i położył dłoń na moim brzuchu. – Zaczynamy nowy etap w naszym życiu, McLain. Pewnie będzie dość szalony.

– Poradzimy sobie – wyszeptałam, przeciągając dłoń po jego policzku. – Razem damy radę. Scenariusze, jakie przygotowuje życie, potrafią być naprawdę zaskakujące, co? A jeszcze wiele przed nami.

– Nie mogę się doczekać. Będziemy mieć swoją rodzinę – wyszeptał ze łzami w oczach. – Prawdziwą rodzinę.

____________________________________________________

Powinnam napisać KONIEC, ale mam dla Was jeszcze malutki dodatek

Widzimy się o 18:00!

Ale może teraz napiszę Wam kilka słów. Wiem, że może niektórych zdziwiło to, że pod koniec książki nie było jakiejś wielkiej dramy, nie rozstali się, nie pokłócili jakoś... Może niektórych to nawet rozczarowało, ale też większość osób już spodziewa się, że właśnie w takim miejscu w książce będzie jakaś wielka drama.

Ja jej nie chciałam.

Według mnie Clyde jest bardzo dojrzałym mężczyzną, który choć lubi sobie pożartować, to woli od razu rozwiązywać problemy i rozmawiać. Wiele przeszedł w swoim życiu i wiedział, że Kelly mogła to wszystko zniszczyć. Ale Aylin też mu ufała. Nie byłoby łatwo to zniszczyć, szczególnie że szybko dowiedzieli się o tym, że K. to wszystko wymyśliła.

Aylin też sporo wcześniej przeszła. Miała już męża, ale Clyde pokazał jej, jak powinna wyglądać miłość i zaufanie do drugiej osoby.

Poza tym Clyde to chodząca zielona flaga. On by jej nie skrzywdził. Jej problemy były zawsze dla niego ważne. Chciał o nich wiedzieć i chciał, żeby ona mu o wszystkim mówiła. Nie tylko problemy, ale on cieszył się każdym jej sukcesem. Nawet jeśli dla niej to były malutkie sukcesy i myślała, że przy jego sukcesach to nic takiego.

Zdaję sobie też sprawę, że wiele osób jest już znudzona zakończeniami, w których jest ciąża, czy dzieci. Jednak Clyde przez większość książki mówił o tym, jak chciałby założyć rodzinę, bo on nigdy nie miał takiej prawdziwe rodziny. Miał wujka, który był dla niego najważniejszy, ale po jego śmierci został całkiem sam.

Oni zasługują na szczęście. Kocham ich całym sercem i mam nadzieję, że dobrze bawiliście się podczas czytania tej historii.

Dziękuję każdemu, kto dotarł do tego miejsca. Za wszystkie gwiazdki, komentarze. Nie wiecie, jak wiele to dla mnie znaczy. Bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania.

# na Twitterze/X: #dic_wattpad

Zapraszam też na mojego instagrama: sabinamoone_autorka_

I do 18:00!

Damn it, Clyde!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz