Trzy tygodnie później
Piątek
Przyleciałam na lotnisko w Seabreeze dzień przed kwalifikacjami do wyścigu.
Po odebraniu walizki ruszyłam w stronę wyjścia. Namówiłam Clyde'a, żeby nie przyjeżdżał po mnie, ponieważ wiedziałam, że będzie zajęty, a ja bez problemu dotrę sama do hotelu.
Clyde zapewnił mnie, że wystarczy, że podam swoje nazwisko na recepcji, a otrzymam kartę do naszego pokoju.
Naszego pokoju. Te słowa brzmiały naprawdę pięknie.
Nie widziałam Hargrove'a przez cały tydzień i na pewno przez ten czas się za nim stęskniłam. Oczywiście, jakby mnie zapytał, to bym zażartowała, że wcale nie tęskniłam.
Rozmawiałam z Dahlią o moich dość mieszanych uczuciach. Sama nie wiedziałam wtedy, co tak właściwie czuję. Brunetka oczywiście powiedziała mi, że miłość nie ma żadnej daty i miałam prawo coś do niego poczuć. Nawet po tak krótkim czasie.
Więc kilka dni po mojej wizycie w Holloway, przyznałam przed sobą, że byłam w nim zakochana.
Dusiłam to w sobie przez te trzy tygodnie. Nikomu wtedy o tym nie powiedziałam.
Przed samym wylotem do Seabreeze zdecydowałam się porozmawiać o tym z Dahlią. Zaczęła piszczeć i skakać ze szczęścia, powtarzając, że wiedziała, że to się tak skończy.
Clyde o tym nie wiedział. Miałam świadomość, że on jeszcze do tego nie dotarł i potrzebuje więcej czasu. A ja to szanowałam. Poza tym, mimo że byłam w nim zakochana, to wciąż z tyłu głowy miałam trochę wątpliwości. W końcu miałam już raz męża.
Czułam, jakby wszystko szło w dobrym kierunku. Kawiarnia dzięki Clyde'owi także ruszyła do przodu i ilość klientów była o wiele większa.
Tylko miałam dość dziwne przeczucia. Nawet nie wiedziałam dlaczego.
Taksówka zatrzymała się pod hotelem, który podał mi Clyde. Podziękowałam kierowcy i poszłam od razu w stronę wejścia, uśmiechając się do mężczyzny, który stał przy wejściu.
– Dzień dobry. – Pochylił lekko głowę.
– Dzień dobry, panu.
Skierowałam się prosto do recepcji. Odstawiłam walizkę, spoglądając na kobietę, która od razu się podniosła w krzesła i wyjęłam dowód osobisty, żeby jej pokazać.
– Dzień dobry, ja miałam odebrać kartę od pokoju. Aylin McLain. Pan Hargrove ponoć wszystko załatwił.
– Dzień dobry, pani McLain. Tak, karta na panią czeka. Wypełnimy najpierw dokumenty, dobrze?
– Pewnie.
Położyłam przed nią dowód i cierpliwie czekałam, rozglądając się po wnętrzu. Lada recepcji była długa i elegancka, wykonana z białego marmuru, który lśnił w świetle wiszących nisko złotych lamp. Całość aranżacji utrzymana była w stonowanych biało-beżowych kolorach. Wokół unosił się subtelny zapach świeżych kwiatów. Kilka osób, z walizkami w dłoniach, kierowało się w stronę wyjścia, rozmawiając cicho.
– Aylin?
Usłyszałam nagle swoje imię i spojrzałam na mężczyznę, który zaczął iść w moją stronę. Miał bardzo nisko czapkę z daszkiem, więc nie widziałam dokładnie jego oczu, żeby móc stwierdzić, czy się znamy. Chociaż ja i tak nie znałam nikogo w Seabreeze.
– Aylin, prawda? Peter Abernathy. Kolega Clyde'a.
– Ahh Peter, dzień dobry. Nie poznałam się w ogóle w tej czapce, przepraszam.
CZYTASZ
Damn it, Clyde!
RomanceAylin McLain, właścicielka urokliwej kawiarni, pragnie odbudować swoje życie po nieudanym małżeństwie. Tuż po jej rozwodzie, w mieście pojawia się Clyde Hargrove - utalentowany kierowca wyścigowy. Po serii skandali i plotek, Clyde pragnął uciec od m...