Rozdział 28

2.4K 161 9
                                    

Rano obudziłam się przed Clyde'em, gdy pierwsze promienie słońca delikatnie przeciskały się przez zasłony. Próbowałam z powrotem zasnąć, ale tylko kręciłam się na łóżku bez sensu. Nie chciałam tak bezczynnie leżeć, żeby czasem nie obudzić Clyde'a, dlatego cicho wstałam i wyszłam z sypialni.

Zrobiłam sobie kawę i usiadłam na kanapie, z kubkiem gorącego napoju w dłoniach, podciągając pod siebie nogi.

Obok leżał telefon bruneta, którego musiał zapomnieć zabrać na górę. Odblokowałam go, żeby sprawdzić godzinę, ale pierwsze, co zauważyłam, to wiadomość od Sebastiana.

To bardzo miła dziewczyna, ale nie wydaje nam się, żeby do ciebie pasowała, stary.

– Cudownie – wyszeptałam pod nosem, odkładając urządzenie.

Żałowałam, że w ogóle tam zajrzałam. Wolałam w ogóle nie być tego świadoma. Od razu cała się spięłam i poczułam nieco dziwnie. Byłam ciekawa reakcji Clyde'a, gdy przeczyta tę wiadomość. Jak zareaguje, czy cokolwiek powie?

Bałam się też, że siedząc w tej ciszy, zacznę wszystko dogłębnie analizować. To przecież było w moim zwyczaju, a tego nie chciałam. Nie tym razem. Być może nie chciałam również szukać kolejnych różnic między nami. A tych już przecież było kilka.

Wiedziałam, że Hargrove niedługo wstanie, dlatego postanowiłam zrobić mu kawę i zanieść mu ją do łóżka.

Chwilę później, z parującą filiżanką kawy w dłoniach, weszłam cicho do sypialni. Clyde spał na plecach, trzymając dłoń pod głową. Był bez koszulki, a mój wzrok mimowolnie przeskanował jego odkrytą klatkę piersiową. Jego mięśnie lekko poruszały się przy każdym oddechu, a ja poczułam, jak serce zaczyna bić szybciej.

Stanęłam na moment, obserwując go, zanim zbliżyłam się do łóżka. Może ta chwila spokoju była wszystkim, czego potrzebowaliśmy.

Odłożyłam kubki na szafkę i usiadłam na skraju łóżka, składając pocałunki na jego policzku i w kąciku jego ust.

– Dzień dobry – szepnęłam, widząc, jak powoli zaczyna otwierać oczy. Delikatnie przesunęłam palcami po jego włosach, czując ich miękkość pod opuszkami.

Clyde uśmiechnął się lekko, nadal w półśnie.

– Moje ulubione poranki – wymruczał z zadowoleniem, przyciągając mnie do siebie i mocno obejmując. – Coś niesamowicie tu pachnie... – dodał, zerkając na szafkę nocną obok niego. – Zrobiłaś mi kawę?

– Tak – potwierdziłam z uśmiechem.

– Wyspałaś się w ogóle?

– Tak, dobrze mi się spało. Jak wrócimy do Golden Creek, to będę musiała pójść do kawiarni i zobaczyć, czy nie potrzebują pomocy. Nie chcę ich za bardzo wykorzystywać – powiedziałam, jeżdżąc palcami po jego umięśnionym brzuchu.

– Jakoś nie jestem zdziwiony, że to powiedziałaś – powiedział z ciepłym uśmiechem. – Widziałaś gdzieś mój telefon?

– Na dole jest.

Po kilku minutach spędzonych w łóżku zeszliśmy z Clyde'em na dół. Przełknęłam mocniej ślinę, obserwując go, gdy odblokowywał telefon. Ściągnął ku sobie brwi i prychnął cicho, kręcąc delikatnie głową.

Napiłam się kawy i oparłam o wyspę, odwracając wzrok, gdy rzucił ostrożnie urządzenie z powrotem na kanapę.

Zaczął iść w moją stronę, lecz zatrzymał się w połowie drogi.

– Miałem sprawdzić, czy są już jakieś artykuły na nasz temat, ale pewnie jest jeszcze za wcześnie. Później to sprawdzę. Jeszcze musimy do firmy podjechać i zostawić tam twój samochód i kluczyki. Chcę już stąd pojechać – westchnął i oparł czoło o moje ramię. – Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem – zaśmiał się cicho. – Ludzie zbyt często zapominają o tym, że mam w dupie zdanie innych. Mogliby się już nauczyć. Ale z twoim się liczę.

Damn it, Clyde!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz