Rozdział 34

2.3K 155 22
                                    

Aylin

Clyde musiał wyjechać dwa dni później. Znów zrobiło się w Golden Creek cicho i nudno. Dahlia próbowała zająć mi czas, ale w końcu i tak szła do domu albo do pracy, a ja coraz bardziej o wszystkim rozmyślałam. Wiedziałam przecież, czym Clyde się zajmuje i że wiąże się to z wyjazdami. W końcu on nie jeździ tylko te dwa, trzy dni, a przez resztę czasu ma wolne... Spędzają mnóstwo czasu na treningach, opracowywaniu strategii, analizach wyścigów, nagrywaniu przeróżnych wywiadów, filmików...

– Aylin.

Podniosłam głowę i zatrzymałam się na ulicy, widząc przed sobą Elijah.

– Cześć – przywitałam się cicho i kopnęłam lekko kamyk, który był na ulicy. – Co słychać?

– W porządku. Jakoś leci. Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać... Słyszałem, że spotykasz się z tym kierowcą, który tu przyjechał.

– Tak, to prawda. Ja... Ummm... Jesteś zły?

– Daj spokój, Aylin. – Pokręcił lekko głową. – Jak mogę być na ciebie zły, skoro sam się z kimś spotykałem po naszym rozwodzie? Masz prawo z kimś być. I naprawdę powinnaś przestać przejmować się opinią wszystkich ludzi. Jesteś dorosła, masz prawo robić, co tylko chcesz. Przy okazji chciałem cię przeprosić za tamten telefon...

– Już dawno o tym zapomniałam, nie przejmuj się. Mówiłeś, że spotykałeś się z kimś. To już nieaktualne?

– Nie, ale to nic. Za dwa dni mam samolot, w końcu stąd wyjeżdżam i zaczynam nowe życie z dala od Golden Creek. Mam nadzieję, Aylin, że wam się uda. Widziałem was kiedyś, jak szliście z kawiarni. Widziałem, jak na niego patrzyłaś i mam nadzieję, że kiedyś ktoś spojrzy tak na mnie – powiedział ciszej, wkładając dłonie do kieszeni bluzy.

– Na pewno, Elijah. Wierzę, że tak właśnie będzie. Życzę ci wszystkiego, co najlepsze.

– Dzięki, Aylin. Za wszystko.

Przytuliłam go, wiedząc, że już się pewnie nie spotkamy przed jego wylotem. Wiedziałam, że odnajdzie swoje miejsce na świecie. I swoją osobę... Kogoś, kto będzie dla niego tak ważny, jak Clyde dla mnie.

Choć z początku nawet nie przypuszczałam, że cokolwiek mogłoby nas połączyć.

Wiele się zmieniło od naszego pierwszego spotkania.

Poza tym że Dahlia wciąż czasem nazywała go burakiem i tego, że Clyde w dalszym ciągu nie pałał sympatią do Arnolda.

Po pożegnaniu się z Elijah weszłam do domu Clyde'a. Rzuciłam klucze na szafkę i weszłam w głąb. Hargrove prosił, żebym podczas jego nieobecności zastanowiła się nad zamieszkaniem u niego, choć mówiłam mu, że to jeszcze trochę za wcześnie. On jednak był dość uparty.

Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk mojego telefonu.

Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam na ekranie zdjęcie bruneta.

– Dzień dobry, panie Hargrove – przywitałam się po odebraniu połączenia.

– Cześć, McLain. Będę miał te wejściówki dla ciebie i twoich rodziców na wyścig, który będzie za tydzień. Zapytaj rodziców, czy są zdecydowani, to poszukamy biletów lotniczych i ogarnę hotel. Twój tata na pewno się ucieszy.

– Ale...

– Nie, Aylin. Nie ma żadnego "ale". Szczególnie jeśli chodzi o finanse. To dla mnie dość ważny wyścig i chciałbym mieć wsparcie i twoje i twoich rodziców. Wszystkim się zajmę. Tylko mi czasem nie mów, że będziesz się głupio czuła. Ale już chyba wiem, co powiesz. Że nie będzie miał kto pójść do kawiarni, skoro ty i twoja mama wyjedziecie. Twoja mama sama ostatnio mówiła, że kawiarnia nie musi być przez cały dzień otwarta, bo przed południem i tak nie ma klientów. To poproś Aurorę, żeby przyszła po południu. Jeśli faktycznie dla ciebie problem, to nie musicie przyjeżdżać na kwalifikacje. Możecie przylecieć rano w niedzielę, po wyścigu się prześpicie w hotelu i rano w poniedziałek wrócicie.

Damn it, Clyde!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz