ROZDZIAŁ 9. TEMPERAMENTNĄ HISZPANKĘ TRZEBA OKIEŁZNAĆ

134 8 7
                                    

Minęły dwa dni od urodzin mamy, na których mimo wszystko dobrze się bawiłam w gronie najbliższych mi osób. Przez cały ten czas zastanawiałam się co zrobić z Christianem i z wywiadem z nim, który ku mojej ogromnej niechęci był tak dla mnie ważny.

Nienawidziłam się za to. Za to, że jak za machnięciem różdżką przestałam być niezależna... Naprawdę mi to doskwierało.

Teraz siedziałam z mamą i Sus, oglądając mecz Sebastiana. Był poniedziałek, a to spotkanie odbywało się na drugim końcu kraju, więc nie zostało nam nic innego, jak wspierać go zza ekranu.

Wiedziałam, że mój ojczym doceniał i takie wsparcie. Ważne było dla niego od kogo je otrzymywał a nie w jaki sposób.

Moja mama jak zawsze była wyłączona. Po tylu latach mieszkania z piłkarzem nadal nie pokochała tego sportu. Oglądała piłkę nożną tylko dla męża i w sumie podziwiałam ją za to jaką wierną fanką była. Zawsze mu kibicowała i nigdy nie dała mu odczuć, że ją to męczy... Miałam nadzieję, że tak nie było.

Zawsze się śmiała, że to nie fair że w domu ma dwóch fanatyków, ponieważ nie potrafiła sama się zmierzyć z naszą dwójką.

Byliśmy niemożliwi, jeśli chodziło o ten sport.

Mecz dobiegał końca i był naprawdę dobry w naszym wykonaniu. Mało tego Christian grał całkiem nieźle. Był widoczny na boisku, zaliczył asystę i robił przewagę swoim kolegą, biorąc na siebie kilku obrońców. W końcu wykonywał dobrą robotę. I cieszyło mnie to.

Christian Álvarez był nam potrzeby do zdobycia mistrzostwa... Christian Álvarez był mi potrzebny do spełnienia marzeń i zdobycia tych praktyk.

Jednak szybko skarciłam się za to a myśl wyparowała.

Nie chciałam tak myśleć.

Ale taka była prawda, Mel. Przykra, ale prawda.

– Będzie karny – skomentowała głośno kuzynka.

Tak w razie co, gdybym akurat mrugała. Na szczęście tego nie robiłam i widziałam, co się stało.

Christian wychodził na czystą pozycję. Był sam na sam z bramkarzem, kiedy to obrońca drużyny przeciwnej wjechał w niego. I to dosłownie. Moim skromnym zdaniem piłka nawet przez sekundę nie była celem piłkarza. Nimi były nogi Christiana. Nie dziwiło mnie więc, że sędzia od razu zdecydował się podyktować rzut karny.

– Jak myślisz, kto podejdzie? Christian?

Nie wiedziałam sama.

Czy nowy zawodnik w klubie po tak słabym początku mógł być numerem jeden do wykonywania jedenastek? Najwidoczniej tak, bowiem właśnie do niej podchodził, wymieniając się jakimiś uwagami z bramkarzem.

Prowokował go, chciał go wytrącić z równowagi przed karnym, co wnioskowałam po jego cynicznym, głupkowatym uśmieszku, przez który mogły mięknąć kolana.

Melissa!

Chłopak zrobił niewielki rozbieg i... Strzelił. Pewność siebie, ale również spokój wręcz nim emanowały. Potrafił trzymać emocje na wodzy.

Mecz zakończył się wygraną 5 do 1 dla naszych, Susy niedługo po zakończeniu meczu wróciła do siebie, a ja zaczęłam przeglądać media, szukająć pierwszych statystyk, opinii i jakiś pomeczowych wypowiedzi. Musiałam w końcu zebrać materiał do jutrzejszego podcastu.

Po wstępnej analizie wyglądało to tak, jakby najlepszy na boisku był Christian, z czym nie potrafiłam się zgodzić. Wszyscy się nim zachwycali, wręcz rozpływali, okrzykując go bohaterem meczu. Nie był nim. Cała drużyna zagrała bardzo udane spotkanie, o czym świadczył bilans bramkowy. Sam Christian przyczynił się do dwóch goli z pięciu. Co więc z innymi? Ciekawiło mnie czy też tak by uważali, gdyby sędzia nie podyktował rzutu karnego, a Christian nie strzelił gola w ostatnich minutach meczu. Miałam wrażenie, że kibice a nawet eksperci mieli krótką pamięć i zapamiętywali tylko ostanie minuty. Był dobry, ale w moim odczuciu nie było to coś aż tak niesamowitego.

GraczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz