ROZDZIAŁ 4. TWÓJ GŁOS BYŁ JAK MIÓD NA MOJE USZY

147 10 4
                                    

Już w niedzielę rano nagrywałam moją krótką opinię na temat wczorajszego meczu. Mimo, że uwielbiam pisać, to w formie mówionej podczas nagrywania podcastów też czułam się dobrze, a mało tego, lubiłam swój głos.

Wiedziałam, że mało kto lubił brzmienie swojego głosu, ale ja najwidoczniej byłam wyjątkiem.

Ustawiłam mikrofon i wszystkie inne urządzenia, usiadłam wygodnie na fotelu przy swoim biurku i zaczęłam mówić.

– Cześć wszystkim – przywitałam się. – Dziś mniej pozytywnie, ponieważ moja ukochana Catalonia przegrała, czego nikt się nie spodziewał.

Już zaczynając podczas swoich pierwszych styczności z mikrofonem, postawiłam na luźną formę. Chciałam, by wyglądało to na nie przygotowane wcześniej refleksje. Stawiałam głównie na własną opinie i na swoje przemyślenia, będąc w szoku i równie wdzięczną, za to że ktoś chciał tego słuchać.

– Siedziałam podczas tego meczu na trybunach, będąc niemal pewna, że wygraną mamy w kieszeni, a tu proszę... Costa postanowiła postawić się nam. No właśnie; czy to Costa zagrała tak dobry mecz, czy może Catolonia się nie popisała? Postaram się dziś odpowiedzieć wam na to pytanie.

Starałam się mimo wszystkim nie unosić się i panować nad emocjami, co było ciężkie ze względu na mój charakter. Nie chciałam jednak być nie profesjonalna. Moja miłość do Comet nie mogła przysłonić rzeczywistości. To był słaby mecz wszystkich, w tym Sebastiana i zamierzałam o tym, powiedzieć.

Gadałam już tak chyba z pół godziny, kiedy w końcu doszłam do tematu Christana... Dupka, który spowodował, że pierwszy raz w życiu przyznałam rację mediom plotkarskim.

Mieli rację... Piłkarz był aroganckim dupkiem.

Spokój, Mel.

– Chyba każdy z nas spodziewał się lepszego debiutu Christiana Alvareza, który był cieniem samego siebie na boisku. Nie wiem jak wy, ale ja nie zauważyłam nawet kawałka starego Christiana, na co ogromnie liczyłam. Jego występ pozostawia wiele do życzenia, więcej oczekuję się od napastnika na skalę światową.

Nie pominęłam chyba niczego, obnażyłam go ze wszystkich błędów. Od tych, które już wcześniej mu wypomniałam, po nowe, których nie zdążyłam wypowiedzieć na głos.

Naprawdę zastanawiało mnie czym był spowodowany ten spadek jego formy. Może to była wina zmian? Braku znajomości drużyny? Braku zgrania, co było widać na pierwszy rzut oka.

– Jednak pamiętajcie, że to cała drużyna wyglądała słabo i nie podołała Coscie. Winowajca nie jest tylko jeden. Za taką grę, którą mieliście przyjemność, a raczej nieprzyjemność zobaczyć odpowiada nie tylko Christian Alvarez.

Kiedy skończyłam, wrzuciłam nagranie do pliku "niepublikowane", ogarnęłam, co nie co i zeszłam na dół. Wczoraj spędziłam cały wieczór z Sebastianem i jego matką, która nie dawała mu spokoju, a dziś... Zastałam to samo.

Naprawdę mu współczułam.

Minęłam ich, ruszając do kuchni.

– Uratował cię wczoraj tylko spalony, Sebastianie.

Przewróciłam oczami na kolejną uwagę kobiety.

Po chwili obok mnie pojawił się ojciec, szepcząc mi prawie bezgłośnie:

– Ratuj. – Uśmiechnęłam się do niego słabo.

Oboje dobrze wiedzieliśmy, że nie da się z tym już walczyć.

– Nagrałaś już na nas? – zapytał po chwili, wiedząc że zawsze rano po meczu nagrywam swój podcast. – Mam się bać? – zaśmiał się cicho.

GraczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz