ROZDZIAŁ 19. NIEZNOŚNE NAPIĘCIE!

87 7 40
                                    

Dostałam w końcu szansę. Boże, tak się cieszyłam. Dziś przyszedł do mnie Gerard, twierdząc, że w nowym wydaniu pozostawił dla mnie wolną niewielką rubrykę, którą mogę zapełnić jak tylko chcę. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zasugerował mi, że "jak tylko chcesz" oznacza "Christianem".

Przez dobry kawał czasu głowiłam się nad tym, co mogę zamieścić, aż w końcu wymyśliłam, stawiając na klasykę.

Nie czekając na nic więcej napisałam do Christiana, prosząc go o kolejną przysługę. Po dosłownie kilkunastu sekundach zaprosił mnie do siebie, by to ogarnąć.

Do Christian:

Chciałam żebyś tylko stworzył najlepsza jedenastkę

z zawodników, z którymi grałeś.

Możesz mi po prostu to wysłać.

Od Christian:

Takie rzeczy załatwiam tylko osobiście.

Do Christian:

Poważnie?

Robił mi na złość. Byłam niemal tego pewna.

Od Christian:

Tak.

Jedno słowo. Tylko trzy litery.

Do Christian:

Okay.

Po chwili wystukałam również jeszcze jedno słowo.

Będę.

Nie miałam wyjścia. To on niestety rozdawał karty. To od niego zależało... wszystko. Nienawidziłam tego i plułam sobie w twarz, że nie mogłam sama sobie poradzić. Chcąc czy nie chcąc potrzebowałam go.

Dalej było mi ciężko się z tym pogodzić, ale starałam się przełknąć gorycz rozczarowania i wstydu, racjonalizując to, co robiłam.

Od Christian:

Adres pamiętasz czy ci przypomnieć?

Do Christian:

Pamiętam.

Kolejne twoje dane do sprzedania w necie.

Od Christian:

Nie zrobisz tego, gwiazdeczko.

Miał rację, ale powkurzać go zawsze mogłam. Tak jak on wkurzał mnie na co dzień.

Do Christian:

Przyjadę po praktykach.

Od Christian:

Czekam.

***

Właśnie czekałam, aż Christian otworzy mi drzwi, odrzucając kolejny raz połączenie od Luisa. Dziś już zablokowałam dwa jego numery. Zaczynało mnie to przerażać, ale starałam się o tym nie myśleć. Już wolałam nawet skupić się na tym, co ja tu robiłam.

Ja naprawdę stałam przed drzwiami Christiana, prosząc go o pomoc.

Dostałam się tu bez większych problemów, ponieważ jak się okazało portier był już poinformowany przez piłkarza o mojej wizycie. Nie cieszyłam się z tego powodu, a mało tego śmiało mogłam powiedzieć, że jakoś dziwnie się stresowałam tymi jakże miłymi odwiedzinami, do których jakby nie patrzeć mnie zmusił, wykorzystując to, że coś od niego chciałam.

Otworzył mi dosłownie po kilku sekundach, stojąc przede mną bez koszulki.

Ten widok wprawił mnie w osłupienie. Co jak co, ale nie spodziewałam się go ujrzeć w takim stroju... a może bardziej bez jego ważnego elementu?

GraczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz