ROZDZIAŁ 12. ZDJĘCIE Z SAMOLOTU

395 12 8
                                    

– Kiedyś coś jej zrobię, przysięgam – warknęłam w stronę Gabrieli, wychodząc z sali wykładowej.

Dziewczyna spojrzała na mnie, a następnie wzruszyła ramionami.

– To pokaż suce, gdzie jej miejsce. Tylko daj wcześniej znać, żebym mogła to nagrać. Kurde, ale by to poszło w viral – powiedziała, a ja przewróciłam oczami.

Wielkie dzięki.

– Dobra, lecę. Umówiłam się na wieczór z przystojnym – mówiła podekscytowana – studentem prawa z piątego roku. Życz mi udanego spotkania, a najlepiej kolacji ze śniadaniem.

Nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo dziewczyny już nie było.

Cała Gabriella.

Odkąd pamiętam umawiała się ze starszymi. Ten i tak był młody jak na jej standardy. W jej typie zdecydowanie byli faceci w wieku średnim z pełnym portfelem... Gustowała w takich od liceum, dlatego odkąd pamiętam próbowała mnie namówić na to, bym poznała ją z jakimś znajomych Sebastiana.

Długo nie myśląc, wyszłam z budynku, ruszając w stronę Valentiny, która już na mnie czekała.

– Coś się stało? – zapytała od razu, kiedy tylko mnie zobaczyła. Albo miałam wypisane na twarzy, że jestem wkurzona (ładnie mówiąc) albo tak dobrze mnie znała.

– Camille się stała.

– Co zrobiła?

– To co zwykle, czepiała się mnie całe zajęcia. Musiała negować wszystko co powiedziałam. Podważała każde moje zdanie – mówiłam, machając rękami. Naprawdę byłam zła. – Melissa jest w błędzie, ja uważam inaczej, nie zgadzam się z nią... – wymieniałam.

Naprawdę łatwo było mnie wyprowadzić z równowagi, a dziewczyna oponowała już to do perfekcji.

– Jest tyle kierunków, dlaczego do cholery musiała wybrać ten co ja? – jęknęłam.

Rozumiem jeszcze uczelnie. Większość osób z naszej szkoły ją wybrała i nawet spora część się dostała. Była to najlepsza uczelnia w Barcelonie, więc jeśli ktoś nie chciał się wyprowadzać, a zależało mu na wysokim poziomie składał papieru właśnie tu.

– Uczy się z tobą już drugi rok, a ty dalej się nad tym zastanawiasz? Zresztą obie już byście mogły dać spokój. Źrecie się od dobrych pięciu lat. To gruba przesada, Mel.

– To powiedz to jej. Dobrze wiesz, że to ona prowokuje. Ja dawno bym odpuściła, ale nie... – nie skończyłam, ponieważ mi przerwała.

– Nie dam sobą pomiatać – przedrzeźniała mnie. – Tak, wiem.

Po chwili obok nas przechodziła Camille, szeroko się uśmiechając. Wiedziała, że mnie wkurzyła i czerpała z tego ogromną satysfakcję.

– Miłego dnia, Mel! – krzyknęła.

I co się tak szczerzysz?

Wdech i wydech, Mel. Bądź ponad to!

– Na pewno taki będzie, dzięki – odpowiedziałam jej sarkastycznie, a następnie odwracając się do przyjaciółki. – To co? Może kino?

Ruszyłam w stronę samochodu, nie chcąc już być na radarze tej wrednej rudej małpy.

– Same czy ze wszystkimi?

– Zabierzemy ze sobą Susy.

– To w porządku – odpowiedziała, wstając do auta, następnie pisząc coś na telefonie.

Podejrzewałam, że była to wiadomość do mojej kuzynki.

Z Vi było już lepiej. Może to faktycznie był tylko stres związany z egzaminami? Już nie chowała się w domu, dużo rozmawiała i się śmiała. Chyba było dobrze.

GraczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz