ROZDZIAŁ 2. NIGDY NIE WIESZ, KTO JEST TWOIM PRAWDZIWYM PRZYJACIELEM

337 22 20
                                    

Wróciłam do domu po katorżniczych zajęciach z mowy nienawiści w przestrzeni publicznej, które na szczęście się już kończyły. Zostało mi jeszcze jedno spotkanie i niestety – egzamin. Pocieszał mnie fakt, że gdy tylko go zdam, już nie będę musiała do tego wracać.

Nigdy, ponieważ połowa tych zajęć nie przyda mi się w pracy w zawodzie. Dlatego nie przejmując się brakiem dyplomu już stawiałam pierwsze kroki w kierunku, w którym wiązałam swoją przyszłość.

Z dziennikarstwem sportowym. Chciałam móc komentować sport, szczególności piłkę nożną, która była mi tak bardzo bliska. Którą pokochałam dzięki Sebastianowi, wychowywałam się na niej, oglądając prawie każdy mecz, kibicując swojemu ojczymowi i całej reszcie jego kolegów, stając się największą fanką Catalonii.

– O jesteś już! Myślimy z twoją mamą, by udać się na zakupy – odezwała się babcia, kiedy tylko znalazłam się w salonie.

Spojrzałam na mamę, która posyłała mi błagające spojrzenie. Wiedziałam, że to nie był pomysł mojej mamy. Ba, byłam pewna, że nawet jej się on nie podobał.

Kobieta była straszna na zakupach i nikt nie lubił z nią na nie chodzić. Zmuszała do przymierzenia dosłownie wszystkie i udania się do każdego sklepu, tylko i wyłącznie po to, by nic i tak nie kupić, ponieważ "to wszystko było za mało dobre jak dla niej". Była wybredna.

– Przydałyby się tu jakieś takie bardziej kolorowe dodatki.

Moja mama aranżując to wnętrze postawiła na klasykę i minimalizm. Byłam więc pewna, że kolorowe dekorację wcale jej się nie podobały.

– Pójdziesz z nami? – zapytała mama, a ja w zamian wysłałam w jej stronę, przepraszające spojrzenie.

– Nie mogę – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Zbliża mi się termin oddania tekstu, muszę go w końcu oddać.

Odkładałam tę korektę już od kilku dobrych dni, ponieważ to nie było moje ulubione zajęcie. Wolałam o wiele bardziej sama pisać niż poprawiać to, co napisał już ktoś inny.

– Ale jeszcze się wybierzesz z babcią, co? Zabierzmy jeszcze Sus i zrobimy sobie taki fajny wypad.

– Pewnie – powiedziałam, ponieważ co mogłam odpowiedzieć innego?

Z tą kobietą się nie dyskutowało. Poza tym nie chciałam zrobić jej przykrości. Była moją babcią, jedyną jaką znałam. Z matką mamy nie utrzymywaliśmy kontaktu, od momentu, w którym wyjechałyśmy do Barcelony.

Miałam tylko cztery latka, nie pamiętałam więc tej kobiety i nie chciałam jej pamiętać, po tym jak potraktowała moją mamę.

– Na co czekasz? – odezwała się babcia. – Zbieraj się, nie mamy wieczności. Nie będę na ciebie czekać. Pojadę sama – zagroziła, choć w głowie mojej mamy zabrzmiało to jak propozycja.

Której i tak nie mogłaby przyjąć.

Niemo życzyłam mamie powodzenia i z podśmiewując się z tej sytuacji, ruszyłam do swojego pokoju. W holu mijając Sebastiana, który już wrócił z treningu.

– Jak trening?

Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ odezwała się starsza kobieta.

– Już wróciłeś? Nie za krótki ten trening?

– Trener chyba wie, co robi, mamo.

Cała babcia.

***

– Od rana pracujesz? Wykończysz się. Zobaczysz, że nie dożyjesz emerytury. — Usiadłam obok mamy, która robiła coś przy swoim tablecie, który głównie służył właśnie do pracy.

GraczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz