ROZDZIAŁ 2 - Patrz jak chodzisz kretynie

46 10 1
                                    

  - Daisy? - na dźwięk mojego imienia od razu się zerwałam.

   Siedziałam na moim łóżku i wpatrywałam się w okno. To były ostatnie chwile w moim pokoju który aktualnie wyglądał bardzo surowo. Białe ściany i czarno białe meble, zero ozdób i innych rzeczy na półkach, na łóżku nie było już nawet pościeli.

   Mieliśmy wyjeżdżać już za parę minut a ja wciąż nie byłam na to gotowa. W głowie miałam pełno myśli dotyczących mojej nowej przyszłości.

Co jak nie znajdę w Cambridge nikogo i zostanę sama bo Liam nie będzie miał dla mnie czasu?

A jak znajdę wielu przyjaciół którzy tylko wykorzystają fakt tego, ile moją rodzina ma pieniędzy?

   Miałam wielu tego typu myśli które przeplatały się z tymi, że przesadzam i na pewno wszystko będzie dobrze.

  - Tak? - zapytałam chłopaka który stał przy wejściu do mojego pokoju.

  - Wyjeżdżamy. Przykro mi, ale nie zdążysz pożegnać się z ojcem ani z Jane, są już w pracy a ja jestem umówiony na spotkanie więc musimy wyjechać teraz.

   Nie było mi nawet przykro, że się z nimi nie pożegnam. Mieszkałam z nimi przez dwa lata ale nie rozmawialiśmy wiele, przez ich ważne obowiązki dotyczące pracy. Poniekąd nawet cieszyłam się, że nie będę musiała się z nimi konfrontować, bo byli dla mnie trochę jak obcy ludzie.

   Od macochy najczęściej słyszałam, że wyglądam okropnie i powinnam w końcu coś ze sobą zrobić. Za to tata zawsze mówił, że muszę mieć jak najlepsze wyniki w szkole bo nic ze mnie nie będzie. Tyle nocy i dni przez nich przepłakałam, że w sumie jednak trochę się cieszę na tą przeprowadzkę.

   Pokiwałam głową i wstałam z miejsca w którym siedziałam. Podeszliśmy razem do czarnego Mercedesa Liama, otworzył dla mnie drzwi po stronie pasażera więc wsiadłam. Przeszedł na drugą stronę samochodu i sam wsiadł po stronie kierowcy. W ciszy ruszyliśmy do miejsca, w którym wszystko miało się zmienić.

***

   Droga minęła nam dość spokojnie. Wymieniliśmy parę zdań, ale większość czasu odbierał on telefony służbowe. Gdy w końcu dojechaliśmy skierowaliśmy się od razu w stronę mieszkania.

   Nie było ono do końca w moim stylu ale wyglądało pięknie. Wiedziałam, że musiało być cholernie drogie. W większości było białe i nowoczesne, ale było wiele różnych złotych i czarnych elementów. Mieszkanie było bardzo duże, mogłoby pomieścić się tu jakieś pięć osób a mieszkaliśmy tu tylko w dwójkę.

  - Jak Ci się podoba? - zapytał mnie nie przenosząc na mnie wzroku i nadal rozglądał się po mieszkaniu.

  - Jest pięknie. Bardzo dużo tu miejsca, powiedziałabym nawet, że aż za dużo. Mogliście znaleźć jakieś trochę mniejsze i wydać mniej pieniędzy na wynajem.
  - A tobie jak zawsze coś nie pasuje. - prychnął. - Jeśli tak ci się nie podoba, że jest tu duża przestrzeń to mogę wynająć Ci jakieś małe mieszkanie w którym nie będzie tyle miejsca. I bardzo dobrze wiesz, że pieniędzy mamy dużo i moglibyśmy pozwolić sobie na dziesięć razy większe mieszkanie.

  - Poprostu... Wiem, że będzie mnie to przytłaczać gdy będę siedziała tutaj sama, bo Ty będziesz ciągle załatwiał sprawy firmowe jak zwykle. - powiedziałam szybko mrugając, żeby łzy nie wypłynęły z moich oczu jeszcze bardziej. Byłam wrażliwa i płakałam przez totalnie błache rzeczy.

  - O czym ty mówisz? - zapytał więc przeniosłam na niego wzrok.

  - Mówiłeś nawet przed wyjazdem, że idziesz dzisiaj na spotkanie. W dodatku masz zająć się też tym, żeby firma była bardziej popularna, więc nie będzie cię tutaj i zostanę sama. W domu przynajmniej siedziałam w moim małym pokoju który był wielkości naszej aktualnej łazienki a to mieszkanie jest o wiele większe i będę się czuła bardziej samotna. - pociągnęłam nosem I spuściłam wzrok.

  Usłyszałam tylko westchnięcie i poczułam jak obejmuje mnie w talii. Przytuliłam się do niego a on pocałował mnie w głowę. Było to dla mnie dość obce uczucie, zważywszy na to, że dawno nie było w naszej relacji tego typu kontaktu fizycznego.

  - Przepraszam. - szepnął mi do ucha. - Obiecuje, że postaram się dawać ci tyle uwagi, ile dam radę, ale wiesz dobrze, że kancelaria Martina jest dla mnie ważna. Chciałbym awansować na wyższe stanowisko i wszystkie te ważne spotkania na które chodzę mnie do tego przybliżają.

  Tym razem ja westchnęłam a łza spłynęłami po policzku. Byłam niemalże pewna, że i tak nic się nie zmieni i nadal praca będzie dla niego dużo ważniejsza niż ja.

   Spojrzałam w jego niebieskie oczy i on w tym samym czasie popatrzył w moje. Minęło parę sekund i przerwał nasz kontakt wzrokowy całując mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i trwaliśmy w nim chwilę dopóki nie zadzwonił jego telefon. Oderwaliśmy się od siebie, odebrał połączenie i chwilę później wyszedł na wcześniej planowane spotkanie.

   Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Przez stres spowodowany zmianami znowu zapominałam o jedzeniu więc postanowiłam, że muszę to zmienić. Skrzywiłam się widząc, że w naszej lodówce nie ma jeszcze nic.

   Chwilę później więc, ubierałam moje buty i wychodziłam z budynku z zamiarem zrobienia zakupów. Nie miałam w planach kupować dużo rzeczy, chciałam kupić tylko to co najpotrzebniejsze. Gdy jednak dotarłam do najbliższego sklepu i zobaczyłam te wszystkie pyszne produkty szłam do kasy z pełnym koszykiem.

   Zatrzymałam się jeszcze na chwilę by sięgnąć po kolejną nie zbyt przydatną rzecz i poczułam uderzenie.

   - Musiałaś nagle stanąć?! Boże, idiotka. - powiedział chłopak który we mnie wpadł.

   Był wyższy ode mnie, miał ciemne brązowe włosy i zielone oczy. Był dobrze zbudowany i nawet powiedziałabym, że przystojny.

  - Słucham? - prychnęłam podnosząc z podłogi produkty które wyleciały mi z koszyka. - To ty na mnie wpadłeś i jeszcze nazywasz mnie idiotką. Lepiej patrz jak chodzisz kretynie. - nie chcąc więcej go słuchać skierowałam się w stronę kasy.

   Nie miałam zamiaru nadal z nim dyskutować. Nie chciałam psuć sobie humoru już od początku odkąd jestem w tym mieście.

   Po zakupach wróciłam do mieszkania gdzie wciąż nie było mojego chłopaka.  Zajęłam się więc rozpakowaniem wszystkiego co kupiłam. Kiedy skończyłam czekało mnie coś czego bardzo nie lubiłam. Musiałam rozpakować wszystkie rzeczy, które leżały nadal w kartonach i walizkach. Nie chciało mi się tego robić ale wiedziałam, że w końcu będę musiała więc skorzystałam z wolnej chwili i zaczęłam ustawiać wszystkie rzeczy na półkach i w szafkach.

   Jak mogłam się spodziewać, po rozpakowaniu pięciu kartonów, i ustawianiu rzeczy w totalnie przypadowe miejsca miałam dość. Postanowiłam zająć się jednak ubraniami które leżały w pudełkach w naszej sypialni. Tego też nienawidziłam, ale przynajmniej wiedziałam gdzie co poukładać.
 
   Wyszło mi to na dobre, bo znalazłam parę ślicznych ubrań w których z niewiadomych przyczyn nie chodziłam. Popatrzyłam na zegarek który wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą. Byłam zdziwiona, że Liam jeszcze nie wrócił. Położyłam się na łóżku i zaczęłam przeglądać telefon.

   Wymieniłam pare wiadomości z moją dawną przyjaciółką Sophie, którą poznałam w Shaftesbury. Dowiedziałam się, że już zdążyła poznać osoby z którymi będzie chodzić na studia. Stalkerka. Czemu ja nie mogłam dostać takich umiejętności. Nawet nie wiedziałam od czego zacząć by znaleźć chociaż jedną osobę.

   Po krótkim czasie do mieszkania wrócił mój chłopak i resztę wieczoru spędziliśmy razem. Dowiedziałam się, że dopiero za tydzień ma kolejne spotkanie związane z kancelarią, co wstępnie znaczyło że cały tydzień będziemy mogli spędzić że sobą.

---------------------------------

Hej hej! jak podoba wam się 2 rozdział?
klikajcie ☆ tutaj poniżej! 🫶🏻

Red DaisiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz