ROZDZIAŁ 24 - Nie będzie mnie

24 6 4
                                    

  Pakowałam do walizki ostatnie potrzebne rzeczy. Jutro o tej godzinie będę w tym strasznym miejscu. Liam zaczął powoli się irytować przez to, że ciągle biegałam po mieszkaniu szukając czegoś co powinnam jeszcze dopakować. On spakował się już dobre dwie godziny temu i nie rozumiał dlaczego mi to tyle zajmuje.

  Ja za to nie rozumiałam jakim cudem on zrobił to tak szybko.

  Musiałam dobrze wszystko obliczyć. W Londynie mieliśmy zostać aż dziewięć dni co oznaczało, że potrzebowałam masę rzeczy. Jako pierwsze spakowałam chyba połowę szafy, bo nie mogłam się zdecydować co wziąć. Kolejnymi rzeczami były kosmetyki, na szczęście ich nie używałam za dużo więc nie miałam takiego dylematu. Oprócz tego w walizce znalazły się różne według Liama niepotrzebne rzeczy, ale ja uważałam, że się przydadzą.

  Gdy z wszystkim się uporałam dochodziła już godzina dziewiętnasta. Pakowałam się łącznie cztery godziny z małymi przerwami na telefon, gdy miałam już dość.

  Podczas ostatniego spotkania z moimi przyjaciółmi zdecydowaliśmy się zorganizować dzisiaj spotkanie z okazji świąt. Jutro każdy będzie wyjeżdżał do swoich rodzin i spotkamy się dopiero po nowym roku, więc musieliśmy zobaczyć się ten ostatni raz. Początkowo plan był taki, że każdy przyniesie jakąś świąteczna potrawę i zrobimy z tego kolację Bożonarodzeniową, ale chyba nikogo nie zdziwi to, że nikomu z nas się nie chciało niczego przyrządzać. Dodatkowo mało kto z naszej dziewiątki umiał gotować, jedynymi osobami z takim darem byli Ivy i Ryan. Podziwiałam ich, naprawdę.

  Gdy tylko wyszłam z mieszkania od razu zauważyłam Olivera stojącego obok swojego motocykla. Parę dni temu wrócił do swojego mieszkania już na stałe. Po powiedzeniu nam o tym co zrobiła Nadya długo gadali z Tiffany i się pogodzili. Niesamowicie się z tego cieszyłam.

  - Hejka - powiedziałam i wzięłam kask który dla mnie przywiózł.

  Nadal cholernie się bałam z nim jeździć ale ufałam mu i wierzyłam, że nic się nie stanie. Chłopak odpowiedział mi tym samym i parę sekund później wyjechaliśmy spod budynku. Mieliśmy się spotkać u Lucasa, jak zresztą prawie zawsze. Na miejsce dojechaliśmy jako ostatni, co szczególnie mnie nie dziwiło.

  Oliverowi nigdy się nie spieszyło, zawsze musiał się spóźnić a w tej sytuacji przełożyło się to również na mnie.

  Gdy już wszyscy zasiedliśmy na kanapie w salonie, mama Luke'a podała nam pieczonego indyka, który był jedną z najbardziej popularnych świątecznych potraw w Anglii oraz szarlotkę.

  Ta kobieta na zawsze będzie miała specjalne miejsce w moim sercu. Uwielbiałam szarlotkę a ta, którą nam zrobiła smakowała przepysznie. Chyba nigdy w moim życiu nie jadłam lepszej.

  - Robimy coś na sylwestra czy już macie plany? - zapytał nagle Oliver.

  - Możemy się spotkać, będzie super! Ale zrobiłabym tylko domówkę, jak wyjdziemy do jakiegoś klubu znając życie ktoś ucierpi... - odpowiedziała Ivy.

  - Tak! Zróbmy domówkę! W naszym gronie będzie lepiej niż wśród innych, obcych ludzi - dodała Molly.

  - Rodzice na sylwestra jadą do znajomych z Birmingham więc możemy wszystko zrobić u mnie - powiedział Luke

  - No to super. Ustalmy od razu wszystko. Kto przyniesie...

  - Nie będzie mnie w Cambridge w sylwestra - powiedziałam nagle.

  - Jak to? - zapytała Tiffany marszcząc brwi.

  - Zostajemy w Londynie do pierwszego stycznia. Przykro mi ale musicie zrobić imprezę beze mnie.

Red DaisiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz