ROZDZIAŁ 17 - Kiedy to się skończy?

23 6 0
                                    

Wszystko się sypało. Dosłownie wszystko. Jeszcze parę dni temu dogadywaliśmy się wszyscy idealnie. A teraz? Tiffany i Oliver nie przeżyją dnia bez kłótni. Nadya dalej zadaje się z Leną przez "mieszkanie razem", co powoduje większość sprzeczek bliźniaków. Mam z nimi coraz gorszy kontakt bo nie chcą z nikim rozmawiać a jeśli już to nagadują na siebie nawzajem. Przez to wszystko nasza cała paczka podzieliła się na dwie grupy. Pierwsza grupa stała za Tiff a druga za Olim. Nie obyło się więc bez spiny między nami wszystkimi.

Ivy uważała, że rację ma Tiffany a Lucas uważał, że Oli co spowodowało pogorszenie ich związku. Molly i Luke pokłócili się z Tiffany bo trzymali stronę Olivera, przez co nie rozmawiają na wykładach. Blaze za to był po stronie Tiff więc był pokłócony z Olim. Przez to również pokłóciły się Ivy z Molly, Lucas z Blaze'm. Miałam wrażenie, że ja i Ryan jesteśmy jedynymi rozsądnymi osobami bo nie chcieliśmy się w to wtrącać.

To wszystko trwało od tygodnia i naprawdę miałam tego serdecznie dość. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać.

Mieszkanie z Liamem wcale nie pomagało. Nadal rozmyślałam nad rozmową w kawiarni z Ryanem. Odpowiadałam mu na wszystko zdawkowo chcąc uniknąć większego kontaktu. Szczerze? Nawet nie wiedziałam dlaczego. Poprostu złapałam do niego jakiś dziwny dystans. Prawdopodobnie nie było to najmadrzejszą decyzją patrząc na to, że za parę miesięcy mieliśmy się pobrać.

Przez cały czas trwania tych kłótni nie spotkaliśmy się wszyscy wieczorem ani razu. A zawsze to robiliśmy minimum dwa razy w tygodniu. Nie wiedziałam ile to jeszcze potrwa ale wiedziałam, że niedługo przez to zwariuje.

Postanowiłam się przejść dzisiaj do bliźniaków aby powiedzieć im, żeby w końcu się pogodzili. Myślę, że nie tylko ja miałam tego dość. Jeśli to będzie trwało jeszcze dłużej w końcu stracimy wszyscy kontakt.

Były dwie możliwości. Opcja pierwsza: Złączą siły na chwilę i obydwoje zaczną krzyczeć na mnie. Opcja druga: Stwierdzą, że mam rację i się pogodzą.

Błagam niech się spełni opcja druga.

Wypiłam już dzisiaj dwie kawy. Ostatnio sypiało mi się coraz gorzej przez co byłam zmęczona od samego rana. A przez przyzwyczajenie do kofeiny wypicie jednej kawy mi nie wystarczało. Przed wyjściem wypiłam jeszcze melisę. Bardzo denerwowałam się tym, że zaraz mam z nimi o tym rozmawiać. Ubrałam kurtkę zimową i buty i wyszłam z mieszkania. Zaczął się grudzień i od razu po przekroczeniu progu poczułam ogromne zimno.

Kierowałam się w stronę mieszkania bliźniaków trzymając ręce w kieszeni. Czułam, że na pewno miałam już cały czerwony nos przez to jak było mi zimno. A z resztą zamarzło mi już chyba wszystko. Powinnam zacząć ubierać czapkę szalik i rękawiczki mimo, że tego nie lubiłam. Należałam do tych ludzi, którzy mogli umierać z zimna ale za nic w świecie nie założą nic z tych rzeczy.

Zapukałam do drzwi czekając aż ktoś je otworzy. Miałam nadzieję, że szybko to nastanie bo zaczynałam się trząść coraz bardziej z zimna. I dosłownie zabijałam ich obydwu w myślach za to, że od minuty nikt nie otwierał. Zadzwoniłam do Olivera ale nie odebrał więc została mi tylko Tiffany.

- Halo? - powiedziała od razu po odebraniu połączenia.

- Jesteś w domu? - zapytałam.

- Tak, a co?

- Otwórz, stoję pod drzwiami.

Już nic nie odpowiedziała i się rozłączyła. Parę sekund później przepuszczała mnie już w drzwiach.

- Sorki, siedziałam w swoim pokoju i miałam słuchawki. Nie słyszałam, że przyszłaś. - powiedziała.

Red DaisiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz