ROZDZIAŁ 23 - Zasługujesz na kogoś lepszego

23 5 2
                                    

POV. DAISY

  Po wyjściu Olivera z mojej sali weszła do niej Tiffany. Zaczęła mówić coś, czego nie do końca rozumiałam.

  - Nie wiem co on ci naopowiadał ale nigdy w życiu nie zrobiłabym ci nic złego Daisy. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie ważne czy będziemy pokłócone, czy stracimy kontakt, czy dalej będziemy się przyjaźnić, nie byłabym w stanie tak postąpić... - powiedziała.

  - Ale o co chodzi? Kto miał mi coś naopowiadać? - zapytałam zdezorientowana.

  - No Oliver.

  - Nic mi o tobie nie mówił Tiff... Nie rozumiem co miałby mówić. Przecież wczoraj się pogodziliście.

  Nastała chwilowa cisza. Czekałam aż ona pierwsza się odezwie i wyjaśni sytuację.

  - Powiedziałam Ci to co chciałam, niech mój brat opowie Ci resztę. Zobaczymy czy zmądrzał przez noc - zakpiła. - No nic, ja już spadam żeby inni też mogli Cię już zobaczyć. Do zobaczenia i obyś szybko stąd wyszła.

  Uśmiechnęła się lekko, przytuliła mnie po czym faktycznie otworzyła drzwi i przekroczyła ich próg. Zastanawiałam się o co może jej chodzić. Czy to możliwe by Oliver podejrzewał ją o dosypanie mi czegoś do drinka? Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić... W życiu bym nie uwierzyła, że byłaby do tego zdolna. Po jej słowach wypowiedzianych na początku naszego dzisiejszego spotkania tymbardziej.

  Parę sekund później do pomieszczenia w którym się znajdowałam wszedł Liam. Na początku pytał jak się czuje i wydawał się przejęty moim stanem. Trochę mnie to zdziwiło bo spodziewałam się raczej mniejszej troski z jego strony. Przez chwilę nawet myślałam, że przez ten wypadek przejrzał na oczy i w końcu zacznie mnie traktować lepiej. Szybko jednak przekonałam się, że nie mam racji.

  - Nie mówiłem twojemu ojcu o tym co zrobiłaś. Nie byłby zadowolony na wiadomość o tym, że jego córka zamiast zajmować się poważnymi rzeczami chodzi na imprezy na których bierze narkotyki. Mam nadzieję, że to ostatni raz. Wcześniej taka nie byłaś. Powinnaś urwać znajomość z tymi ludźmi, mają na cienie zły wpływ. Powinnaś w tym momencie siedzieć w domu i zajmować się nauką. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale zostało Ci mało czasu do sesji zimowej a ja ani razu nie widziałem Cię w sytuacji w której się do niej przygotowujesz. Mam rozumieć, że pamiętasz wszystko dokładnie z wykładów i nie potrzebujesz nauki w domu?

  Matko, totalnie zapomniałam o egzaminach. Po jego wypowiedzi nie wiedziałam co mam na to wszystko odpowiedzieć. Jednak nic się nie zmieniło, nadal praca była ważniejsza ode mnie. Na co ja w ogóle liczyłam? Łzy stanęły mi w oczach co chłopak szybko zauważył.

  - Nie ma tu powodów do płaczu. Za tydzień wyjeżdżamy do Londynu na święta. Wolałbym również, abyśmy zostali tam do Nowego roku. Mam wrażenie, że gdybyśmy wrócili tutaj, poszłabyś ze swoimi znajomymi na podobną imprezę do tej wczorajszej i skończyło by się równie podobnie. Proszę Cię, skończ się zachowywać jak nastolatka bo jesteś już dorosłą kobietą, Daisy. Nie chodź na takie imprezy i myśl bardziej o swojej przyszłości. Oni Ci jej nie zapewnią, studia i nauka to zrobią.

  Po tych słowach spojrzał na mnie ostatni raz po czym wstał i poprostu wyszedł. Wiedziałam, że ma rację. Nic innego niż prawo nie zapewni mi dobrej przyszłości. Miałam wrażenie, że zaraz będę płakać.

  - Jak się czujesz?

  Te słowa wyrwały mnie z moich przemyśleń. Pospiesznie otarłam łzy i sztucznie się uśmiechnęłam do Ryana.

  - Rozmowa z Liamem chyba nie była za przyjemna, co? - zapytał krzywiąc się. - Wiem, że już o tym gadaliśmy i wiem, że twoim zdaniem nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii ale Liam nie jest tym który na ciebie zasługuje, Daisy. Zasługujesz na kogoś lepszego, kto każdego dnia będzie przypominał Ci o tym jaką wyjątkową osobą jesteś, kto będzie sprawiał, że się uśmiechasz i kogo pokochasz całym sercem.

  Teraz chciało mi się płakać jeszcze bardziej niż przy rozmowie z Liamem. A to tylko dlatego, że wiedziałam, że nie mam szans na takie życie. Szczęśliwe zakończenie ewidentnie nie jest mi pisane.

  - Jak tylko wyjdziesz ze szpitala zabieram Cię na kawę. Ostatni raz byliśmy w naszej kawiarni chyba z tydzień temu. Trzeba wszystko nadrobić - powiedział ze szczerym uśmiechem na twarzy.

  Byłam mu niesamowicie wdzięczna za zmianę tematu. I podekscytowania wizją spotkania na kawę więc na mojej twarzy również pojawił się uśmiech.

  - Kiedy stąd wychodzisz? - zapytał nagle.

  - Jeszcze dzisiaj. Po rozmowach z wami lekarz ma przyjść żeby końcowo mnie przebadać i wtedy zdecyduje. Mógłbyś zapytać Luke'a lub Molly czy mają czas żeby podwieźć mnie do domu? Na nogach sama raczej nie zajdę.

  - Jasne zaraz do nich zadzwonię. I będę już leciał, wtedy szybciej przyjdzie tu lekarz i szybciej dostaniesz wypis. Do zobaczenia później, stokrotko.

***

  - Dziękuję, że przyjechaliście. - powiedziałam do przyjaciół i zajęłam miejsce w samochodzie.

  Doktor stwierdził, że już nie jestem tak osłabiona jak wcześniej więc mogłam wyjść nie całą godzinę później. Ryan na moją prośbę zadzwonił do Lucasa który parę minut później przyjechał z Ivy pod szpital. Gdy mogłam wstać z łóżka i wyszłam na korytarz czekał tam tylko Ryan. Nie zdziwiło mnie to, że inni pojechali. Zdziwiło mnie to, że on został. Tłumaczył się tym, że nie chcę mu się wracać taksówką do swojego mieszkania i liczy na to, że Luke zawiezie również jego.

  - Nie masz za co dziękować, to oczywiste, że możesz liczyć na nas zawsze w każdej sytuacji - powiedziała Ivy.

  Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że otaczam się tak wspaniałymi ludźmi. Gdyby nie oni już dawno zanudziłabym się na śmierć siedząc w mieszkaniu z Liamem, między książkami. Podobnie jak rysowanie pomagają mi się oderwać od okropnej rzeczywistości.

  - Oliver pyta na grupie czy mamy jakieś plany na resztę dnia bo musi nam coś powiedzieć. Brzmi poważnie - odezwała się znowu dziewczyna.

  - Ja nie mam - powiedziałam.

  - Ja raczej będę się zwijał do siebie. Mam trochę rzeczy do zrobienia. Opowiecie mi potem o co chodzi - odparł Ryan.

  - Okej. Za trzydzieści minut mamy się spotkać, Luke, Oli pyta czy może być u ciebie w domu?

  - Spoko ale napisz mu, że rodzice są. Ryan, odwiozę Cię do mieszkania a potem pojedziemy prosto do nas. Wszyscy inni mają być? - zapytał swoją dziewczynę.

  - Tak. Tylko Molly napisała, że będzie trochę później bo wraca z treningu.

  Parę minut później pożegnaliśmy się z Ryanem i skierowaliśmy się do wyznaczonego miejsca na nasze spotkanie. Byliśmy na miejscu trochę po czasie ale mimo to nadal nikt jeszcze nie zdążył tutaj dotrzeć. Żadna nowość, każdy z nich zawsze się spóźniał. Wchodząc do środka rodzice Lucasa zasypali mnie pytaniami na temat mojego zdrowia. Byli naprawdę miłymi ludźmi i szczerze ich polubiłam. Ivy dała mi czarny top i tego samego koloru dresy, żebym mogła się przebrać z przepoconych ubrań które dostałam w szpitalu.

  W końcu po chwili czekania zebraliśmy się wszyscy w salonie. Oliver wydawał się zdenerwowany i zestresowany. Siedział na fotelu naprzeciwko całej naszej szóstki i obracał telefon w dłoniach. Nikt się nie odzywał bo domyślaliśmy się, że to jakiś ciężki dla niego temat. Czekaliśmy aż on zacznie. W końcu spojrzał na nas wzdychając przy tym. Jego wzrok ostatecznie zatrzymał się na jego siostrze.

  - Zerwałem z Nadyą.
 

 

Red DaisiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz