Rozdział piąty

270 28 0
                                    

Cztery lata temu.

Podniosłam się do siadu, zastanawiając, czy dźwięki dochodzące z mojego mieszkania były prawdziwe lub może były tylko wytworem mojej zmęczonej wyobraźni. Usłyszałam walenie w drzwi po raz kolejny i dopiero wtedy upewniłam się, że nie śniłam na jawie, a faktycznie ktoś próbował się do mnie dobić.

I nie podobało mi się to ani trochę. Kto normalny informuje w taki sposób o swojej obecności i to w bloku pełnym ludzi? Od razu nabrałam podejrzeń i mimowolnie się spięłam, aż zrobiło mi się duszno.

Podeszłam cicho do wizjera, a potem sapnęłam z rozdrażnieniem, gdy zobaczyłam za drzwiami znajomą mi postać, której w ogóle się tu nie spodziewałam. Ani teraz, ani później, skoro rozstałam się ze Stevem i nie byliśmy już razem, nic więcej nas już nie łączyło.

— Colton? Poważnie zamierzasz budzić cały mój blok? — otworzyłam mu pośpiesznie drzwi, a potem wciągnęłam do środka za rękaw poplamionej i spranej bluzy.

Znajomy stanął bezradnie w korytarzu i spojrzał na mnie rozbieganym wzrokiem, oddychając przy tym ciężko. Mimowolnie zjechałam go oczami od góry do dołu, aby ocenić jego stan, ale nic mu nie było, wyglądał w miarę normalnie. Jego jasne włosy były może lekko roztrzepane i sterczące, ale to pewnie od częstego przeczesywania ich dłonią. Ubrania nosił też dokładnie tak jak zawsze, czyli brudne i znoszone, więc tym również nie byłam zszokowana. Jego styl życia był bardzo luźny i obojętny, więc nie przejmował się niczym, oprócz zabawy. Plamy na ubraniach? Ok. Brak mieszkania lub własnego miejsca do spania? Też ok. Ale brak zioła albo innego syfu? To już nie wchodziło w grę, na tym polegało jego życie.

— Co jest? Nie wiem, co się z tobą dzieje. Jeśli szukałeś Steve'a, to tutaj go nie ma, nie jesteśmy już razem — wypaliłam bez krzty emocji, gdyż spodziewałam się, że przyszedł tu właśnie do niego.

Poznałam Coltona przez mojego byłego chłopaka, bo oni trzymali się razem od kilku lat. Spotkaliśmy się na kilku imprezach i paliliśmy razem, gdy tylko nadarzała się ku temu okazja, ale ja obiecałam sobie już, że to koniec. Nie chciałam mieć nic wspólnego ze Stevem ani z nim, byłam ponad to. Ciągnęli mnie w dół przez własne problemy oraz porażki, więc to nie była korzystna dla mnie znajomość.

Serce jednak wyrywało mi się z piersi, gdy myślałam o nich w taki sposób, bo przez ostatni rok byli wszystkim, co miałam. Dzięki mojemu byłemu chłopakowi i jego znajomym nie czułam się aż taka samotna, wręcz odnosiłam wrażenie, że po raz pierwszy miałam przy sobie znajomych, którzy szczerze mnie lubili. Byli autentyczni i mówili wszystko wprost, przez co wiedziałam, że darzyli mnie sympatią, a nie skrytą nienawiścią, stąd w ogóle nie rozumiałam, skąd ta mina Coltona, jakbym zrobiła mu jakąś krzywdę. Krzywił się, plątał i zamartwiał, a ja nic już nie rozumiałam.

— Laura... On przedawkował — chrypa w jego głosie i sens słów sprawiły, że każdy włos na moim ciele stanął dęba.

Rozchyliłam lekko usta, gdy broda niebezpiecznie mi zadrżała. Wpatrywałam się w niego pustym wzrokiem, a wszystkie wspólne chwile przelatywały mi przed oczami, niczym film.

Przestałam oddychać.

— Jak to? On... Nie żyje?

Nie. Błagam...

Opuściłam głowę w dół, bo nie czułam się na siłach, by trzymać ją w pionie. Tak cholernie się bałam, cała trzęsąc się podczas, gdy Colton nie był w stanie normalnie ze mną porozmawiać i odpowiedzieć mi na to pytanie. Przeżywał stan bardzo podobny do mojego i nagle wszystko stało się już jasne. Szok całkowicie nas sparaliżował, a my nie mogliśmy uwierzyć, że już go z nami nie ma.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz