Dwa lata temu.
Gdy tata zaproponował mi oraz mamie pójście z nim na coroczny bankiet organizowany przez jego starego znajomego, uznałam to za całkiem dobry pomysł. Mogłam założyć drogą i ładną suknię, zapisać się do wizażystki na makijaż, a także pójść do fryzjera, więc dlaczego nie? Nie miałam nic innego do roboty, nudziłam się w swoim mieszkaniu, dlatego szybko podjęłam decyzję.
Spędziłam na bankiecie zaledwie dwie godziny i już miałam tego dość. Byłam jedną z najmłodszych osób w tej ogromnej sali i nie miałam z kim rozmawiać na ciekawsze według mnie tematy niż biznes, więc sączyłam trzeci kieliszek szampana za pozwoleniem ojca. Rozmyślałam nad wróceniem do domu i wypiciu czegoś mocniejszego, pod pretekstem złego samopoczucia, rodzice na pewno puściliby mnie wolno.
W tamtej chwili każda inna opcja wydawała się być lepsza niż to nudne przedstawienie, pełne fałszywych uśmiechów czy życzliwych gestów. Tak naprawdę, to nikt tutaj nie był wobec siebie szczery, wszyscy chcieli wspiąć się jak najwyżej za wszelką cenę, nie patrząc na takie głupoty, jak przyjaźnie albo honor. Wszystkie chwyty były dozwolone, gdy w grę wchodziły tak duże zyski i nikt specjalnie się z tym nie chował, dlatego tym bardziej nie rozumiałam, po co organizować takie eventy.
— Nie sądziłem, że Mark ma już tak dorosłą córkę. Pamiętam cię, gdy dopiero co kończyłaś szkołę, a teraz... — przeniosłam wzrok na starszego, siwowłosego mężczyznę, który zajął wolne miejsce tuż obok mnie.
Uniosłam brew z zaintrygowaniem i zmierzyłam go powoli spojrzeniem, rozpoczynając od skórzanych, eleganckich butów, kończąc na Rolexie, który spoczywał na jego nadgarstku oraz obrączce, która zdobiła serdeczny palec.
— Czy to dziwne, że nie mam pojęcia, kim pan jest? — mruknęłam w odpowiedzi i ponownie zaurzyłam usta w musującym alkoholu, który przyjemnie drażnił mój przełyk.
— Nazywam się Clarence Hamilton. Twój ojciec kiedyś dla mnie pracował, gdy jeszcze nie prowadził własnej firmy. Wzbił się w górę, dzięki mnie i szansy, którą mu dałem — wyjaśnił mi po chwili, wbijając we mnie swoje ciemne, zbyt zainteresowane oczy.
Znałam ten wzrok, a przede wszystkim, znałam takich mężczyzn, jak on. Mimo wieku, kobiety lgnęły do niego, jak ćmy do światła. Nigdy nie gustowałam w starszych, pewnie nawet starszych od mojego ojca, ale on miał w oku coś, co nie pozwoliło mi go tak po prostu spławić.
W normalnym życiu, w normalnych okolicznościach nigdy nie kontynuowałabym tej rozmowy, ale dużo mi brakowało do normalności.
— Nie powinien pan tańczyć z żoną na parkiecie? Widzę tam wiele par — odwróciłam się ciałem w jego stronę, a mój łokieć wbił mi się w dekolt, przez co moje piersi zostały natychmiastowo uwydatnione. Jego wzrok automatycznie powędrował w tym kierunku, a ja przybiłam sobie mentalnie piątkę. — Och, rozumiem. Gdyby tu była, nie mógłby pan ze mną swobodnie rozmawiać.
Clarence uniósł kącik swoich ust, a potem przytaknął, zgadzając się ze mną i potwierdzając moje słowa.
Dupek, ale chociaż bezpośredni.
— Chętnie wytłumaczę się później, jeśli zgodzisz się ze mną zatańczyć.
Spojrzałam na jego wyciągniętą w moim kierunku dłoń, jak na truciznę, ale po chwili rozejrzałam się po sali i gdy nie natrafiłam na rodziców, chwyciłam ją, popełniając kolejny, ogromny błąd w moim wystarczająco popapranym oraz skomplikowanym życiu.
Kilka godzin później wylądowałam z nim w windzie w drodze do pokoju, który wynajął zaledwie kilkanaście minut temu w samym centrum Seattle na najwyższym piętrze budynku.
CZYTASZ
Mrok |18+
RomanceWyjście z ośrodka po kilku, ciężkich miesiącach spędzonych w zamknięciu jest dla Laury szansą na nowy początek. To właśnie tam spotyka mężczyznę, który zaprzątał jej myśli już kilka lat temu, gdy rozpoczęła studia w San Diego. To on wyciągnął w jej...