Rozdział dwudziesty

213 29 0
                                    

Teraz.

— Już zapomniałam, jak to jest pić drinka, wiesz? Przez ostatnie lata moja cała osobowość poszła na bok, bo zostałam mamą, więc tylko to się liczyło. Nie wychodziłam na miasto, nie spotykałam się z koleżankami, bo przez macierzyństwo je szybko straciłam, a wieczorami oglądałam albo czytałam bajki małej, usypiając najczęściej razem z nią — blondynka przewróciła oczami i opadła plecami na skórzane oparcie kanapy. — To jest jakaś masakra. Kocham swoje dziecko, ale jeśli chcesz mieć dalej życie, to nie rób sobie dzieciaka, Lauro.

Parsknęłam sucho i pokręciłam głową z dezaprobatą, bo absolutnie tego nie planowałam. Wiedziałam od samego początku, że dzieci to nie moja bajka ani moje marzenie, po prostu tego nie czułam. Nie nadawałam się na matkę i nie chciałam brać tak dużej odpowiedzialności za innego, małego człowieka.

Współczułam Sophie, bo była w tym całkiem sama i tym bardziej podziwiałam to, jak dobrze sobie radzi. Macierzyństwo z pewnością było pięknym doświadczeniem, ale wtedy, gdy masz z kim je dzielić i nie wszystko spoczywa na twoich barkach. Wystarczyło jedno spojrzenie na jej twarz, abym wyraźnie dostrzegła, jak brakowało jej spędzania czasu z rówieśnikami zamiast ze swoim dzieckiem.

— O mnie się nie bój, nie zamierzam mieć dzieci.

Nie wiedziałam czemu, ale moje myśli automatycznie skręciły w stronę mężczyzny. Jak on to widział? Jakie miał zdanie na ten temat? Nie byłam pewna, czy byłby w stanie zaakceptować moje decyzje, jeśli różniłyby się znacząco od jego własnych. Heath nie wydawał się być kimś, kto pragnie zostać rodzicem, a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka.

— Masz kogoś, prawda? On popiera twoje zdanie? — zapytała zaraz z zainteresowaniem, a ja prawie zakrztusiłam się swoim bezalkoholowym drinkiem.

Skąd jej to przyszło do głowy? Nie miałam wypisanego imienia mężczyzny na czole, aby wysuwała takie wnioski. Myślałam, że doskonale widziała, jak wolnym duchem jestem.

— Nie jestem w żadnej zobowiązującej relacji, Sophie. Po prostu... Lubimy się i dobrze nam się spędza razem czas, to wszystko. To nie jest związek, więc nie rozmawialiśmy nawet o takich kwestiach, jak dzieci — wyjaśniłam jej od razu, wzdychając. — Wiem, że to brzmi, jakbyśmy tylko uprawiali seks, ale to nieprawda. Łączy nas coś więcej, ale to wciąż niewystarczające, abyśmy zbudowali coś poważnego.

Lubiłam nazywać rzeczy po imieniu i być bezpośrednia, ale w tej sytuacji się nie dało. Nie potrafiłam dokładnie określić, co nas łączyło, bo było to zbyt dziwne. Owszem, lubiłam go nawet bardziej niż powinnam, czułam się przy nim wspaniale i pożądałam go każdą komórką swojego ciała, ale nie znaliśmy się na tyle dobrze, by przejść na bardziej zobowiązujący etap.

— Nie przejmuj się tym, jak to brzmi. Nie oceniam cię, serio — rzuciła na swoją obronę i otoczyła czerwonymi ustami słomkę. — Może zamówimy jeszcze po drinku?

Ciężko było nazwać moje koktajle drinkami, ale obiecałam sobie, że nie tknę alkoholu, choćby nie wiadomo co. Zamierzałam trzymać się swojego postanowienia, szczególnie przez to, że po tej kolacji z Sophie miałam nocować ponownie u Heatha. Obiecał, że mnie odbierze, gdy będę chciała wracać, więc nie oponowałam, wolałam wracać z nim niż taksówką.

— Jasne, marzę o kolejnej szklance soku — wymamrotałam słodkim głosem, a potem posłałam jej uśmiech. — Zamówmy może...

Przerwałam, gdy usłyszałam obok siebie znajomy głos. Zbyt dziwnie znajomy, choć nie słyszałam go już przez dłuższy czas, to bez problemu go wyłapałam i zamarłam, przestając kontaktować.

— Hm? Laura?

Otrząsnęłam się, a potem prawie skuliłam w sobie, pozwalając, aby kurtyna moich ciemnych włosów zasłoniła moją twarz. Nie mogłam zostać rozpoznana, a już na pewno nie w towarzystwie mojej nowej koleżanki z pracy. Wieści szybko by się rozniosły, a ja miałabym kolejne zmartwienie na głowie.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz