Rozdział dziewiąty

255 31 0
                                    

Teraz.

Okej, moja praca nie okazała się być jednak tak potwornie straszna, jak przypuszczałam na samym początku, wzbraniając się przed podjęciem tej decyzji. Teraz byłam naprawdę zadowolona, że zaryzykowałam, bo poczułam, że znalazłam w końcu stałą rzecz w moim życiu, rutynę, której tak potrzebowałam. Dla niektórych może nie była ona pozytywnym stanem, ale ja nie chciałam więcej adrenaliny i kłopotów, pragnęłam teraz tylko odrobiny stabilizacji oraz spokoju.

Zajęłam się przydzielonymi przez mojego nowego szefa dokumentami, które uporządkowałam przed wyznaczonym czasem. Zadowolona z siebie, zdecydowałam o pójściu na późną przerwę, z której jeszcze dzisiaj nie korzystałam. Chciałam dobrze wypaść jako pracownik, dlatego nie oderwałam się od papierów, dopóki nie upewniłam się, że poprawnie wykonałam swoje zadanie i zapięłam wszystko na ostatni guzik.

Była piętnasta, więc została mi jeszcze godzina pracy. Miałam stawiać się w firmie Ardena punktualnie o ósmej rano, więc pracowałam osiem godzin, które leciały mi o wiele szybciej niż bym przypuszczała. Nie musiałam robić nic specjalnego, dostawałam proste zadania, więc nie byłam jakoś specjalnie zmęczona spędzaniem czasu w biurze.

Do tej pory, wszyscy byli dla mnie wyjątkowo mili i nie miałam na myśli fałszywie sympatycznych uśmiechów czy przesadnie dobrych słów. Pracownicy byli po prostu normalni, profesjonalni, ale przy tym łagodni, dzięki czemu nie stresowałam się ich obecnością. Nie oczekiwałam cudów czy obchodzenia się ze mną, jak z jajkiem, ale to była naprawdę miła niespodzianka, bo czułam, że byli szczerzy w swoich słowach oraz gestach wobec mnie.

— I jak ci się tutaj podoba? To już chyba twój trzeci dzień, mam rację? — drgnęłam na dźwięk kobiecego głosu, który pojawił się obok mnie na stołówce.

Byłam w trakcie robienia sobie już drugiej dzisiaj kawy, bo dodawała mi ona porządnego kopa do działania i nie narzekania na jakąkolwiek czynność. Poza tym, polubiłam jej smak z karmelowym sosem, więc nie potrafiłam sobie jej odmówić.

— Jest bardzo w porządku, podoba mi się tutaj — przyznałam zgodnie z prawdą, przenosząc wzrok na... Sophie? Sonyę?

Niestety, ale moja pamięć do imion wołała o pomstę do nieba.

Kobieta wyglądała na trochę starszą ode mnie, ale była piękna i biła od niej czysta kobiecość. Miała krótkie, blond włosy ułożone zapewne jakimś żelem i choć ta fryzura nie podobała mi się u kobiet, to jej dodawała atrakcyjności oraz elegancji. Usta pomalowała czerwoną pomadką, zaś oczy podkreśliła ciemnym kolorem i miała wciąż idealny makijaż podczas, gdy mój pewnie dawno się starł od przecierania powiek.

— Cieszę się, że tak mówisz. Ostatnia recepcjonistka była strasznym pustakiem i nie dało się z nią wytrzymać — oparła biodrem się o blat, a ja spojrzałam ze strachem w bok.

Dzięki, Sophie lub Sonyo, teraz będę czuła na swoich barkach jeszcze większą presję niż wcześniej — pomyślałam w duchu lekko zaniepokojona.

— Nie dawała sobie rady nawet z odbieraniem telefonów, więc szybko wyleciała. Ale ty nie wyglądasz, jakbyś miała z czymś problem, więc to miła odmiana — posłała mi pokrzepiający uśmiech, co automatycznie odwzajemniłam, nie zastanawiając się dłużej nad tym gestem.

Kendrick, bo tak nazywał się mój nowy przełożony, na którego piętrze pracowałam, wydawał się być zadowolony efektami mojej pracy. No chyba, że skarżył na mnie po kryjomu i tylko udawał zadowolnego, ale wydawał się być zbyt sympatycznym gościem na takie nieczyste zagrania, więc szybko porzuciłam tę myśl i powróciłam na ziemię.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz