Rozdział dwunasty

219 28 2
                                    

Teraz.

Wyszłam z łazienki owinięta szlafrokiem, który zawiązałam ciasno w pasie i usiadłam przed swoją toaletką, by rozczesać wilgotne włosy. Farba lekko je wysuszyła, przez co bardziej się plątały i byłam zmuszona poświęcić im więcej uwagi. Zdjęłam spod oczu płatki nawilżające, a potem nałożyłam na twarz tłusty krem.

Nigdy nie byłam fanką książek, ale mama zostawiła mi kilka pozycji na szafce koło łóżka, abym zainteresowała się nimi, gdy nie będę miała nic innego do roboty i chyba przyszedł na nie odpowiedni czas. Za oknem już się ściemniło, a ja nie miałam żadnych planów na wieczór, bo od czasu, gdy odstawiłam alkohol i imprezy, praktycznie każdy spędzałam sama.

Otworzyłam pierwszą lepszą książkę i przejechałam opuszkiem palca po kartce, wdychając ten dziwny, ale jednak niezwykle uzależniający zapach.

Właśnie w tej samej chwili przed oczami mignęło mi coś na balkonie, sprawiając, że zamarłam z lekturą w dłoni.

Spojrzałam na ponurą okładkę domu w środku lasy i pomyślałam sobie, że to chyba jakieś zrządzenie losu. Nigdy nie wierzyłam w duchy ani paranormalne zjawiska, ale teraz miałam wątpliwości, czy one jednak nie istniały.

Moje ciało zaatakowała gęsia skórka, a ja zmarszczyłam gniewnie czoło, zrywając się z łóżka.

— Żadne pieprzone duchy nie będą mnie prześladować we własnym domu! — rzuciłam nastroszona do siebie pod nosem i powędrowałam w głąb pokoju, spoglądając na pusty balkon, gdzie nikogo ani niczego nie zastałam.

Oparłam się z lękiem o ścianę i ponownie zza niej wyjrzałam, upewniając się po raz kolejny, że nie groziło mi jakiekolwiek niebezpieczeństwo.

Zresztą, żaden głupi cień nie był mi straszny. Byłam człowiekiem, w dodatku żywym i nie zamierzałam uciekać przed czymś, co było tylko energią.

Wróciłam z powrotem do łóżka, ale tym razem byłam sceptycznie nastawiona do wybranej przez siebie książki, jakby biła z niej jakaś dziwna energia. Sięgnęłam po kolejną w kolejce i rozluźniłam się na widok kolorowej, niestrasznej ilustracji, która zdobiła okładkę. Miałam nadzieję, że to nie jest jednak jakiś tani romans, bo nie wytrwałabym za długo przy czymś takim. Jeśli miałam już wziąć się za jakąś lekturę, to tylko za coś, co szczerze mnie zainteresuje i wciągnie, a nieststy, byłam tą osobą, która bardzo szybko się nudziła. Zazwyczaj wyłączałam film po pierwszych dziesięciu minutach, a książkę odkładałam już po zaledwie trzech, zanim cokolwiek zdążyło się tam wydarzyć.

Podskoczyłam gwałtownie w miejscu, gdy sytuacja sprzed chwili się powtórzyła. Odwróciłam głowę, a z moich ust wydobył się przestraszony pisk, gdy zobaczyłam, kto zaburzał mój spokój.

Wstałam po raz kolejny i otworzyłam drzwi, zauważając czarnego kota, który spojrzał na mnie swoimi jasnymi ślepami, a zaledwie sekundę później, uciekł.

— Halo, zaczekaj! Wracaj tu, kotku... — kucnęłam na ziemi, wołając zwierzę, które spłoszyłam chyba na amen.

Posmutniałam, gdy kot nie wrócił w ciągu kolejnych kilku minut, a mi zostało tylko ponownie zagłębienie się w książkę, by nie zanudzić się już całkiem na śmierć.

Wróciłam na materac i przeniosłam wzrok na telefon, którego wyświetlacz nagle zaświecił mi mocno w zmęczone oczy. Moje brwi poszybowały do góry, gdy nachyliłam się nad nim, zauważając powiadomienie o nieodczytanej wiadomości.

Nieznany:
Mam nadzieję, że mój Kopciuszek nie śpi i jest gotowy, aby wyjść z domu.

To musi być jakiś żart.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz