Rozdział piętnasty

197 23 0
                                    

Dwa lata temu.

Mieszkałam ponownie w Seattle już jakiś czas i udało mi się przekonać ojca do kupienia mi mieszkania w miarę blisko centrum pod pretekstem pracy, której oczywiście nie miałam. Szukałam czegoś na gwałt, ale wszystkie oferty było poniżej moich minimalnych oczekiwań. Słabe pieniądze albo pokręcone godziny, które mi nie pasowały. Byłam tak przyzwyczajona do nic nie robienia, że ciężko było mi zgodzić się na byle co, pozwoliłam sobie na zbyt wiele. Raz na jakiś czas brałam udział w wydarzeniach lub galach jako hostessa, ale były to marne i niepewne zarobki. Tata zgodził się na zakup mieszkania, bo chciał, abym miała bliżej do „biura", w którym rzekomo pracowałam jako sekretarka. Tak łatwo było ich oszukać, że nawet nie miałam wyrzutów sumienia, bo to samo przychodziło, a ja zanim zorientowałam się, że wyplułam z siebie fałsz, było już za późno.

Siedziałam z drinkiem w dłoni i standardowo oglądałam ludzi, nie mając do roboty nic lepszego w mieszkaniu. Chodziłam na randki, spotykałam się z mężczyznami i wystarczyło zaledwie kilka godzin, abym wiedziała, że nie chce mieć z nimi więcej nic wspólnego. Blokowałam ich numer albo konto na portalu społecznościowym, szukałam innej ofiary i tak w kółko, aż poznałam Barrego.

Barry to typ faceta, od którego powinnam była uciekać tak samo szybko, jak od mojego niegdyś kochanego Steve'a. Zachowywali się, mówili i nawet wyglądali w podobny sposób. Jednak to, co łączyło ich najbardziej to fakt, że uwielbieli popychać mnie w nałogi i częstować wszystkim, co zakazane.

— Weź ją i połknij. Będzie fajnie, mówię ci — ciemnowłosy nachylił się w moim kierunku i zakrył widok na stół, na którego blacie położył mały woreczek. — Zawsze mam po niej dobrą fazę, ty też będziesz się dobrze czuła.

Nie chciałam tego brać z dwóch prostych i jasnych, przynajmniej dla mnie, powodów:
1. Byliśmy w miejscu publicznym, a gdyby ktoś nas przyłapał, miałabym niemałe kłopoty z prawem, których za wszelką cenę chciałam uniknąć. 2. Nie chciałam znowu do tego wracać i czuć się, jak chodząca śmierć. Nie miałam nawet na to kasy, bo ojciec zmniejszył mi kwotę przelewów, skoro był przekonany, że pracuję sama.

— Zjeżdżaj z tym, Barry. Nie wejdę w to po raz kolejny — obiecałam sobie, sącząc powoli drinka przez słomkę. Przeniosłam wzrok na jego zamglone oczy i od razu wiedziałam, że przyszedł tu naćpany na naszą rzekomą randkę. To chyba nie za dobrze o nim świadczyło.

— Odmawiasz sobie zajebistej zabawy, a po co? Nie daj się prosić, przecież ja stawiam.

Och, już to kiedyś słyszałam, a potem chodziłam tydzień z rozwaloną gębą, gdy nie miałam pieniędzy na spłatę długu. Nie nabiorę się po raz kolejny.

— Znajdź sobie inną ofiarę, nie wezmę tego gówna po raz kolejny...

— A jak ci zapłacę? — mężczyzna wtrącił zniecierpliwiony sprawiając, że zamarłam.

Co to był w ogóle za pomysł? Miałam ćpać towar za jego pieniądze i jeszcze otrzymywać za to wynagrodzenie?

— Na łeb upadłeś? Nie bądź śmieszny...

— Dam ci pięć stów jak weźmiesz, kotku. Bierz albo nie — wyciągnął z eleganckich spodni złożone banknoty i wyłożył je na stole tuż przed moją twarzą.

A ja zgłupiałam i pozwoliłam, aby bezmyślność znowu wygrała z rosądkiem, przejmując nade mną kontrolę.

— Dobra, dawaj to — schowałam pieniądze w małą kieszeń swoich dżinsów, a potem chwyciłam mały woreczek z tabletką w środku.

Nie byłam taka głupia i nie zamierzałam pozwolić mu wygrać, po prostu potrzebowałam tych pieniędzy, a aż pięćset dolarów na ulicy nie leżało.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz