Rozdział siódmy

254 34 2
                                    

Heath.

Teraz.

Kobieta obok mnie milczała, wpatrując się w boczną szybę bez przerwy, odkąd odjechałem spod parkingu. Cokolwiek sobie myślała w tej główce, wcale nie zaplanowałem naszego spotkania, bo zwyczajnie nie miałem na to dzisiaj czasu. Zamierzałem odmalować ściany w jednym z pokoi w moim domu, ale zabrakło mi farby, po którą przyjechałem do miasta. Miałem szybko ją zakupić, a potem wracać do roboty, żeby mieć to już z głowy, ale nie było mi to najwyraźniej dane, bo nie zapowiadało się na szybki powrót do domu.

Jakież było moje zdziwienie, gdy Kopciuszek stanął tuż przede mną i zaczął oskarżać mnie o stalking.

Nie planowałem w ogóle wychodzić dzisiaj z własnego domu, bo miałem wszystkich dość. Matka denerwowała mnie swoimi żądaniami, których nie miałem obowiązku spełniać od kiedy przestała o mnie dbać i zachowywać się, jak normalna rodzicielka. Jej partner wkurwiał mnie jeszcze bardziej, więc trzasnąłem drzwiami od ich, a kiedyś mojego, domu i wyszedłem przekonany, że lepiej będzie dla mnie, gdy zaszyję się u siebie.
Miałem na sobie roboczy, ubrudzony strój i nie prezentowałem się najlepiej, ale nie zamierzałem się tym przejmować, gdy Laura niespodziewanie stanęła na mojej drodze i tym razem, z zupełnego przypadku. Los sam pchał nas ku sobie, co uznałem za przerażające i miłe jednocześnie.

Miałem cholernie dość jej gierek, a także tej huśtawki nastrojów, której kompletnie nie rozumiałem. Zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, dlaczego chciałem w ogóle się do niej zbliżać, gdy zwiastowała same kłopoty i przysprzała mi nerwów, których absolutnie teraz nie potrzebowałem. Gdyby tylko to było takie proste i zależało od mojego zdania, to już dawno odjechałbym spod tego sklepu, nie przejmując się jej stanem ani osobą. Nie mogłem jednak jej tak zostawić, gdy siedziała skulona na ziemi i chowała się przed innymi ludźmi. Jakaś przerażająca siła chwytała mnie za serce, gdy spoglądałem w jej sarnie, przerażone oczy, od których biła panika oraz zakłopotanie. Nie wyglądała na kogoś, kto miewa takie lęki, bo biła od niej przerażająca pewność siebie oraz siła. Roztaczała wokół siebie atrakcyjną energię, przyciągając spojrzenia innych, więc nie rozumiałem, skąd ten niepokój.

Prawda była jednak taka, że potrzebowała kogoś, kto wreszcie przywróci ją na ziemię i zaopiekuje się nią w podobnych sytuacjach, ale nie rozumiałem, dlaczego los wybrał akurat mnie do tego zadania. Czym sobie na to zasłużyłem?

— Dalej krwawi? — spytałem, gdy odwróciłem na moment wzrok od jezdni, by badawczo na nią spojrzeć. Chciałem skontrolować jej stan, ale grymas bólu na twarzy mówił sam za siebie.

Odsunęła od swojej drobnej stopy chusteczkę i skrzywiła się znowu, gdy materiał przesiąkł całkiem jej krwią.

— Weź czystą, powinna być w schowku — wyciągnąłem rękę do schowka, sprawdzając, czy miałem rację. Podałem jej nowe opakowanie, na co podziękowała cicho i wymieniła chusteczkę, ponownie przykładając ją do rany.

Wystarczyło jedno spojrzenie na jej skórę, abym
upewnił się, że potrzebuje iść z tym do lekarza. Szkło utknęło w środku i istniała szansa, że wdało się jakieś zakażenie, które mogło okazać się naprawdę niebezpieczne. Czułem się za nią w tamtej chwili odpowiedzialny i postanowiłem zrobić wszystko, aby wyszła z tego cało.

— Nie chcę jechać do szpitala. Nie lubię takich miejsc — usłyszałem po chwili, gdy odwróciła się ciałem w moją stronę i poczułem na sobie jej wzrok.

Skubałem zębami wnętrze mojego policzka, próbując doprowadzić się do porządku. Nie chciałem wyładowywać na niej swojej złości, ale ta dziewucha tak mnie denerwowała, że nie potrafiłem określić, czy ktoś kiedykolwiek wcześniej działał na mnie w taki sposób. Wyzwała we mnie dużo negatywnych emocji, które tak mnie uzależniały i przyciągały, że nie potrafiłem o niej nie myśleć. Zaprzątała moją głowę przez cały czas, nie dając chwili oddechu.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz