Upewnijcie się, że widzieliście poprzedni rozdział!
***
Teraz.Upchnęłam wszystkie rzeczy do pudeł, zabezpieczając je taśmą, aby nic się uszkodziło. Westchnęłam i przetarłam dłonią czoło, na którym zebrał się pot z powodu wysiłku. Nie miałam pojęcia, że kolekcjonowałam w swoim mieszkaniu tyle zbędnych rzeczy, które nie były mi do niczego potrzebne, a jedynie zaśmiecały wnętrze. Wyrzuciłam już trzy, pełne worki takich śmieci, zastanawiając się, gdzie miałam głowę, wydając kupę pieniędzy na te badziewia.
— To ostatni karton. Mam już wszystko... — sapnęłam lekko zamroczona, gdy pchnęłam ciężki karton w stronę Heatha, który co chwila biegał do windy i z powrotem, znosząc resztę rzeczy.
Postanowiłam, że zabiorę wszystko, co moje i wynajmę komuś to mieszkanie. Nie zamierzałam się go całkowicie pozbywać, ponieważ było w pewnym sensie moim zabezpieczeniem, gdyby coś poszło nie tak. Nigdy wcześniej nie mieszkałam z żadnym mężczyzną, więc nie byłam pewna, czy to na pewno dobre rozwiązanie. Obawiałam się sprzeczek i tego, że popadniemy w rutynę, która zburzy nasz związek. Postanowiłam jednak zignorować wszystkie obawy, dać temu szansę, a następnie przekonać się na własnej skórze, czy podjęłam dobrą decyzję. Heath również popierał moje zdanie i nie namawiał mnie do tego, abym pozbyła się swojego lokum na dobre.
— Nie musisz tego pchać, zaraz to wszystko zabiorę. Weź te mniejsze kartony — polecił mi, sprawnie podrzucając ciężkie pudła, co sprawiło, że uniosłam lekko kącik ust. Imponował mi swoją siłą i nie potrafiłam tego ukrywać. Podziwiałam jego muskularne ramiona, napięte mięśnie oraz odznaczające się na skórze żyły, których widok robił z moim ciałem coś dziwnego.
— Dobrze, szefie — zasalutowałam, a potem chwyciłam mniejsze pudła, ustawiając je sobie tak, by było mi wygodniej. Nie chciałam zostawiać mieszkania otwartego, więc czekałam aż mężczyzna wróci, aby się z nim wymienić.
Powiedziałam Luelle i Ardenowi o rozpoczęciu nowego etapu w moim życiu, co przyjęli zaskakująco dobrze. Byli zaskoczeni tym, czego się ode mnie dowiedzieli, ale nie skomentowali tego w jakiś złośliwy sposób. Zaproponowali nam nawet pomoc, ale okazało się, że w tym czasie wyjeżdżają na urlop, a ja nie chciałam przekładać przeprowadzki. Heath zapewnił mnie, że sami sobie poradzimy, więc postanowiłam nie angażować w to więcej osób niż to konieczne.
W końcu po kilku rundkach do windy i z powrotem, siedzieliśmy w zapakowanym do granic możliwości aucie. Potarłam spocone dłonie o własne uda, a następnie odchyliłam głowę do tyłu, krzywiąc się na ból w karku.
— Powiedz mi, o co chodzi. Widzę, że coś cię trapi — czułam na sobie jego intensywny i zatroskany wzrok, od którego paliły mnie policzki. Zaraz poczułam jego ciepłą dłoń na moim kolanie, co zmusiło mnie do otworzenia oczu. — Jeśli obawiasz się tego, że masz wątpliwości, to przestań. To zupełnie normalne, gdy jesteś pierwszy raz w takiej sytuacji.
Odwróciłam się bokiem na siedzeniu i wbiłam wzrok w jego twarz, na której malował się strach. Bał się, że zmienię zdanie? Nie mogłabym mu tego zrobić, nie zagrałabym w taki sposób na jego uczuciach, do których ostatnio mi się przyznał.
— Boję się, że to nas zmieni. Nie będzie tak dobrze, jak wcześniej, staniemy się codziennością i rutyną, a ty... Znudzisz się tym, a przede wszystkim znudzisz się mną — wyznałam otwarcie, pozwalając, by ochronny mur runął.
Patrzyłam prosto w te czekoladowe tęczówki, w których widziałam tak wiele emocji, że nietrudno było mi je wyłapać. Mimo jego pokerowej twarzy i zaciśniętych ust, potrafiłam czytać z niego, jak z otwartej księgi. On też miał swoje obawy, o których nie chciał mówić głośno i może faktycznie to było zupełnie normalne. Nigdy wcześniej nie dzieliliśmy przestrzeni z drugą połówką ani nie zdecydowaliśmy się na tak poważny krok.
CZYTASZ
Mrok |18+
RomanceWyjście z ośrodka po kilku, ciężkich miesiącach spędzonych w zamknięciu jest dla Laury szansą na nowy początek. To właśnie tam spotyka mężczyznę, który zaprzątał jej myśli już kilka lat temu, gdy rozpoczęła studia w San Diego. To on wyciągnął w jej...