Heath.
Pięć lat temu.
Imprezy to ostatnie, czego potrzebowałem na tym etapie swojego życia. Nie potrafiłem jednak odmówić Giulio, który za wszelką cenę próbował wyciągnąć mnie z domu przez ostatnie kilka tygodni, od kiedy wróciłem z powrotem do San Diego. Nie byłem w nastroju na wygłupy i zabawy, ale miał rację w tym, że samotność i cierpienie wyżerały mnie od środka. Przygotowałem się do wyjścia i pozwoliłem, by zawiózł nas na jakąś domówkę, która okazała się być urodzinami jego znajomej małolaty.
Miałem ochotę go udusić gołymi rękoma za to, gdzie mnie przyprowadził. Spodziewałem się bardziej klubu niż tego, co zastałem, ale było za późno, abym zawrócił do domu, więc nie pozostało mi nic innego, jak udawać, że dobrze się bawię w towarzystwie sporo młodszych od siebie ludzi.
— Nie wiem, dlaczego się na to zgodziłem. Co to w ogóle za miejsce? Znasz solenizantkę? — zaatakowałem go pytaniami wkurzony, gdy rozejrzałem się dookoła i zastygłem na widok zbyt młodych twarzy. Ile te dziewczynki mogły mieć lat? Osiemnaście?
Giulio, jak to on, popatrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
— I po co te nerwy? Wyluzuj, mamy trzydzieści lat, a nie sześćdziesiąt. Ja się dobrze z nimi bawię i tobie polecam zrobić to samo — mój przyjaciel jak zwykle zachowywał się, jak palant i sprawił, że zacząłem kwestionować naszą znajomość. Najwidoczniej gdzieś się z nim minąłem.
Znaliśmy się od czasów liceum, gdy przeprowadziłem się z Seattle do San Diego w wieku piętnastu lat razem z ojcem, który rozwiódł się z matką i postanowił wyjechać, zabierając mnie ze sobą. Tata utrzymywał naszą rodzinę, a mama nie potrafiła zrobić ze sobą porządku, bo była bezużyteczna i zobojętniała na wszystko, co nie dotyczyło jej osoby. Ojciec przeniósł się do oddziału ze swojej firmy właśnie tutaj, a my zaczęliśmy od nowa, tylko we dwójkę. To wtedy poznałem mojego przyjaciela i od tamtej pory zawsze mogłem na niego liczyć i naprawdę to doceniałem, ale coraz częściej dostrzegałem między nami różnice w zachowaniu. Ja nie myślałem tylko o imprezach oraz łatwych kobietach, w przeciwieństwie do niego. Imprezował i bawił się z tymi dzieciakami, bo byli na tym samym poziomie rozwoju, a mi wcale to nie odpowiadało. Czułem się, jak w cyrku albo nawet gorzej, na balu licealnym. Może dziesięć lat to nie tak dużo, ale na tym etapie życia to ogromna przepaść, której Giulio nie dostrzegał.
— Dzisiaj urodziny ma Laura, ale zapewne nie wiesz, o kim mówię. Poznałem ją i jej znajomych na plaży, gdy byliśmy tam razem. Jej koleżanki mnie zaprosiły, a ja zabrałem ciebie. Czy to takie straszne?
Sapnąłem z niezadowoleniem, ściskając w dłoniach butelki alkoholu. Nie powinienem był ich pewnie nawet przynosić.
— W takim razie, gdzie mamy dla niej prezent? — zapytałem zbity z tropu, czując się głupio, że wpadłem na jakąś imprezę bez prezentu, nie wiedząc nawet, jak wygląda osoba, która dzisiaj świętuje.
— Trzymasz go własnie w rękach. Co miałem niby jej innego kupić? Alkohol zawsze się przyda, szczególnie na takiej imprezie.
Spojrzałem na trzymane przez siebie butelki alkoholu i mimowolnie się skrzywiłem. Serio? Miałem dać to komuś w ramach... prezentu?
— To słaba i cholernie tania wódka. Nie popisałeś się — skomentowałem cierpko, oddając mu jednocześnie wspomniane butelki, żeby nie uczestniczyć w tej szopce.
Nie zamierzałem składać dziewczynie życzeń ani udawać, że w ogóle mam ochotę przebywać w tym miejscu. Robiłem to tylko dla przyjaciela, który nie odpuściłby mi tego, że kolejny wieczór spędzam w zaciszu domowym, choć to nie było dla mnie niczym złym.
CZYTASZ
Mrok |18+
RomanceWyjście z ośrodka po kilku, ciężkich miesiącach spędzonych w zamknięciu jest dla Laury szansą na nowy początek. To właśnie tam spotyka mężczyznę, który zaprzątał jej myśli już kilka lat temu, gdy rozpoczęła studia w San Diego. To on wyciągnął w jej...