Rozdział trzynasty

189 31 0
                                    

Teraz.

Tydzień zleciał mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy nastał kolejny weekend, w którym miałam w końcu czas dla siebie. Moje życie ostatnio toczyło się wyłącznie wokół pracy i Heatha, z którym wymieniałam się wiadomościami tak często, jak to tylko możliwe. Pisałam do niego, gdy nudziło mi się w pracy, a on odpowiadał niemalże od razu, również informując mnie o swoim dniu i jego przebiegu.

Nie rozumiałam, jak to wszystko było możliwe, bo nie chciałam dopuszczać do siebie żadnego mężczyzny, a on... Rozbroił mnie i bez pozwolenia wkradł się do mojego umysłu. Budziłam się rano, sprawdzałam telefon, a później uśmiechałam się sama do siebie, gdy czekała już na mnie wiadomość. Nie sądziłam, że tak łatwo można owinąć mnie sobie wokół palca, ale chyba straciłam dla niego głowę.

Siedziałam w ogrodzie z rodziną, z zainteresowaniem oglądając działkę, na której znajdował się nowy dom Lu i Ardena. Nie spodziewałam się, że przeprowadzą się tutaj tak szybko, ale zrobili wszystko, by budowa przebiegła sprawnie i tak ekspresowo, jak to tylko możliwe. Wprowadzili się zaledwie kilka dni temu, choć jeszcze nie wszystko było zrobione. Byłam pod wrażeniem ich nowego miejsca, a także gustu siostry, która pięknie urządziła wnętrze. Ten dom wyglądał, jak marzenie każdej miłej kobiety typu Luelle.

Dla mnie było tutaj zbyt słodko, jasno i minimalistycznie. Wolałam inną kolorystykę i więcej życia, więc nie do końca byłoby to miejsce, w którym chciałabym mieszkać, lecz liczył się fakt, że to oni byli zadowoleni. Nie chciałam przyznawać swoich myśli na głos, więc jedynie kiwałam głową z uznaniem i chwaliłam gust Lu.

— Mamy coś dla was — głos siostry wybudził mnie z chwilowego letargu, przez co wróciłam spojrzeniem do bliskich, mrugając powiekami z zaskoczeniem.

Wbiłam wzrok w kilka kopert, które wyciągnęła z torby i podała je nam po kolei. Wcale nie zdziwiłam się ich zbyt uroczym wyglądem, bo to dosłownie coś, czego oczekiwałam. Wiedziałam, że nie będzie to ani zwyczajne ani klasyczne wesele.

— Naprawdę? — słowo wypadło z moich ust automatycznie, gdy otworzyłam kopertę.

Z osobą towarzyszącą?! Niby kogo miałam ze sobą wziąć? Jasne, wesele jest dopiero za kilka miesięcy, ale jakoś nie miałam w sobie cienia nadziei, że nie pójdę na nie sama.

W głowie mimowolnie pojawiła mi się twarz Heatha, ale to chyba nie był zbyt dobry pomysł. Nie był duszą towarzyską i byłam przekonana, że taka uroczystość, pełna obcych ludzi, to dla niego koszmar i wyjście ze strefy komfortu. Nie chciałam skazywać go na stres albo złe samopoczucie. Poza tym... Niby co miałabym powiedzieć rodzinie? Nie byliśmy razem i nie szykowało się, abyśmy mieli udawać słodką, zakochaną w sobie parę. Nas łączyło coś zupełnie innego, bardziej niecodzinnego, co nie miało z miłością za wiele wspólnego. Ja na pewno go nie kochałam i wiedziałam, że on również nie czuł tego samego w stosunku do mnie. Przepełniało mnie jedynie pożądanie oraz pragnienie jego osoby, a to za mało, by przedstawiać go moim bliskim.

— To świetnie!

— Czekałem na to! — ojciec Ardena wyszczerzył się swoimi idealnymi, sztucznymi zębami i klasnął dłońmi z nieukrywalną radością.

Wróciłam wzrokiem do zaproszenia i wbiłam sobie w głowę datę, a potem...

Że co?!

— Jezioro Como? Trochę przereklamowane... — oznajmiłam zgodnie z prawdą. — Ale cholera, cieszę się, że polecę do Włoch! Dziękuję, że mnie zaprosiliście.

Uniosłam z zadowoleniem kącik ust i spojrzałam na Lu, która już wpatrywała się we mnie z uśmiechem. Wyglądała pięknie oraz dojrzale, jakby w przeciągu tych kilku miesięcy naprawdę rozkwitła.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz