Prolog

622 33 4
                                    

Pięć lat wcześniej.

Wbiłam swoje zęby w dolną wargę, by pohamować ogromny uśmiech, który cisnął mi się na twarz. Jak to możliwe, że kończyłam dzisiaj dwadzieścia jeden lat i stałam się tym samym pełnoletnią osobą? Wciąż pamiętałam, jak dopiero kończyłam liceum i zastanawiałam się nad wyborem uczelni, a teraz byłam tutaj, w Kalifornii, świętując swój wielki dzień.

— Laura! Laura! — moi znajomi wykrzykiwali głośno moje imię, sprawiając, że szybko przymknęłam oczy i pomyślałam życzenie.

Wiele rzeczy mi brakowało i wiele potrzebowałam, stąd wymyślenie jednego, najważniejszego życzenia zajmowało mi więcej czasu niż powinno. Nie potrafiłam nic poradzić na to, że moje myśli automatycznie pobiegły w stronę mężczyzny, który teraz pewnie nonszalancko opierał się o blat w kuchni i popijał swoje piwo, nie będąc zainteresowanym niczym, co działo się dookoła niego.

I naprawdę nie miałam pojęcia, co popchnęło mnie do tej myśli, ale już wiedziałam, jakie mam życzenie.

Ułożyłam swoje pełne usta w dziubek i zdmuchnęłam świeczki, przez co po chwili usłyszałam głośny dźwięk confetti i wybuchającego szampana, który zaraz wylądował na moim ciele. Nie przejmowałam się tym za bardzo, wolałam cieszyć się chwilą, otwierając szeroko usta, gdy jedna z moich koleżanek zdecydowała się mnie nim napoić. Alkohol ściekał w dół mojej szyi, prosto na czarną, krótką sukienkę, a potem uda, które kleiły się do siebie. Nic jednak nie miało dla mnie znaczenia, bo chciałam zapamiętać tę noc do końca swojego życia.

Nie oponowałam też, gdy Francesca przyniosła mi tacę pięciu szotów, każąc wypić je wszystkie na raz. Goście wyciągnęli telefony, czując potrzebę, aby upamiętnić te chwilę, co wcale mnie nie stresowało. Mój organizm był dobrze wyćwiczony przez te wszystkie imprezy, mogłam pić tak dużo, ile tylko chciałam i dalej potrafiłam utrzymać się na własnych nogach.

— Moje zdrowie!

Czułam, jak tequila pali mnie w gardło, ale nie przerywałam pokazu, pijąc dalej. Wiedziałam, że nie wszyscy, ale większość przyszła tutaj dla mnie, dlatego nie chciałam ich zawieść.

— Laura jest niezniszczalna, nie poczuje nawet tych pięciu szotów — zażartowała Vanessa, pojawiając się tuż obok mnie i obejmując mnie ramieniem. Mimowolnie zjechałam wzrokiem na jej krwistoczerwone usta, które pasowały do kombinezonu w tym samym kolorze. Wyglądała cholernie dobrze, a ja poczułam mimowolną złość, że kradnie moją uwagę.

Mimo tego, że z moimi znajomymi czułam się najlepiej, żałowałam tego, że nie wróciłam do domu w Seattle. Ostatni raz widziałam się z rodziną prawie rok temu, gdy wróciłam na Boże Narodzenie, a od tego czasu nasz kontakt był coraz słabszy. Znałam tego powód i byłam świadoma wszystkiego, co robiłam. Wyrzuty sumienia psuły mi nawet najlepszą imprezę, gdy odrzucałam połączenie od mamy albo siostry, która wciąż wysyłała mi wiadomości, rozmawiając praktycznie sama ze sobą. Naprawdę chciałam ją zaprosić na moją dzisiejszą imprezę, ale miała dopiero osiemnaście lat i nikt nie pozwoliłby, aby przyjechała sama do San Diego, a ja... Cóż, tutaj miałam lepsze plany.

Nie wiedziałam, jak długo jeszcze to wszystko pociągnę, udając, że dalej studiuję zarządzanie. Rzuciłam je już kilka miesięcy temu, a moi rodzice dalej nie mieli o niczym pojęcia. Dzięki ich pieniądzom nie musiałam pracować, więc żyłam aktualnie, jak pączek w maśle. Miałam kasę na imprezy, wyjścia oraz ubrania, których sobie nie żałowałam. Było mi głupio, że oszukuję własnych rodziców, ale nie potrafiłam wyznać im prawdy sama, dlatego unikałam rozmów, by przypadkiem się nie wsypać. Wypierałam to wszystko z mojego umysłu i starałam się żyć po swojemu.

Mrok |18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz