14 rozdział - W chatce u eryń.

307 39 7
                                    

Serio? Spytałam w szoku.

Tak. Akurat mamy postać ludzką. Lubimy ją od naszej tradycyjnej. Oznajmiła Megajra.

Ok. To my możemy pójdziemy po resztę. Powiedziała Rev powoli.

Spoko. Jakby co drzwi otwarte. Odpowiedziała Tyzyfone.

Ok. Powiedziała Lucy.

Poszłyśmy z powrotem do Sophi. Mark i Nico już zachowywali się normalnie. Bo prawie.

Nie było łaski mnie trzepnąć wcześniej! Bym im powiedział! Wrzeszczał Nico.

No co ja ci poradzę. Skąd mieliśmy wiedzieć że są tam erynie. Odrzekła Kalipso.

Hejka. Pomachałam.

Wy żyjecie? Jak? Nie zeżarły was? Pytał Leo jakby nie wierzył że nas widzi.

Jak to ujmę zostały ograniczone przez przysięgę... Zaczęła Rev.

Jaką? Przerwał Mark.

Daj je skończyć. Odezwała się Lucy.

...na Styks. Nie mogą nic złego zrobić dzieciom Hadesa i ich towarzyszy. Zaprosiły nas do siebie. Dokończyła.

Jaki ja głupi. A no przecież. Pamiętam jak uczyły mnie od czasu do czasu w pałacu ojca. Palnął się Nico.

No nic. Po fakcie. Idziemy? Spytałam.

Do jaskini potwora? Nie ja. Powiedział Mark.

Zrzucić go? Spytała Sophi.

Jak chcerz. Odrzekłam.

Nagle smoczyca z samym Markiem wzniosła się w powietrze. Mark zzieleniał.

WSZYSTKO TYLKO NIE TO! Krzyczał.

Nom. Lęk wysokości.

Czyli idziesz z nami? Spytałam z ironią.

Tak tylko na dół. Błagam! Wrzeszczał.

Sophi. Powiedziałam do smoczycy.

Tak wiem. Blondasek na dół. Strasznie wrzeszczał. Cud że jeszcze nie straciłam słuchu. Narzekała.

No co poradzę. Synek Posejdona.

No to wiem dlaczego panicznie boi się wysokości. Wujcio Zeus za tym stoi. Odrzekła.

Nom. Potwierdziłam.

Sophi wylądowała a Mark jak oparzony zeskoczył z siodła. Uklęknął i całował ziemię ze słowami:

Bogom dzięki że żyję.

Zaśmiałam się. Ruszyliśmy w stronę chatki.

Szefowo? Spytała.

Tak?

A ja gdzie mam iść?

W sumię dokąd chcerz. Możesz rozerwać się ale wiesz...

Wiem tak daleko aby łącze telepatyczne działało. Przerwała.

Nom. Potwierdziłam.

Dobra. Do jutra a ja poszukam sobie na własność jaskini i kolacji. Przylecę po was do chatki. Pożegnała się.

Papa.

Rozejrzałam się. Staliśmy przy chatce. Zapukałam. Otworzyła nam Alekto. Zobaczyła Nica. Podeszła.

Jak ja cię dawno nie widziałam brzdącu. Powiedziała cmokając go w czoło.

Siara na maksa.

Alekto mam ponad 200 lat! Wyjaśnił.

I tak nim zostaniesz moim kochanym brzdącem. Uśmiechnęła się i poczochrała jego włosy.

Zaprosiła nas do środka. Zobaczyliśmy 7 dodatkowych posłań. Pewnie dla nas. Wystrój skromny i schludny. Głównie rzeczy które są potrzebne.

Tak więc jak tu dotarliście? Spytała Alekto.

Na smoku. No smoczycy dokładniej. Powiedziałam lekko.

Na bestii? Powinna was rozszarpać! Zdziwiła się.

Westchnęłam.

Na ostaniej smoczycy z rasy powietrznej z tych łagodnych i pokojowo nastawionych. Wyjaśniłam.

Ale wszystkie...

Tak wiem wyginęły no ale cóż jedna przeżyła. Oznajmiłam.

Ok. Gdzie musicie dotrzeć?

Czuję się jak na przesłuchaniu. Pytania pytania pytania...

Westchnęłam ponownie.

Do domu Eris. Odrzekłam.

To już niedaleko. Na smoku góra tydzień. Oznajmiła.

Ok. Tak więc to nasze posłania? Spytałam wskazując na nie.

Lepiej żeby nie wszystko wiedziały. No w końcu to erynie.

Tak. Rozgoście się. Wybacznie. My żywimy się padliną więc nie mam czym was poczęstować. Odpowiedziała Alekto.

Ok. Dzięki. Podziękowałam.

Wybrałam posłanie położyłam się. To co zobaczyłam we śnie było istnym koszmarem.

Nie wiem czy coś dodam bo w sumie jestem zmęczona. Na basen jeżdżę rowerem ok. 0.5 godziny. Ale najważniejsze że coś jest. ;)
*Mindalan

Z pamiętnika ateńskiej córki Otchłań i PierwotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz