11 rozdział - Lecę z ekipą nad pustynią

334 41 2
                                    

Czemu wyleciałaś nic nam nie mówiąc!? Krzyczał Mark.

Strasznie o mnie się martwi. Ale jestem heroską! Nie obroni mnie! Nigdy.

I tak musiałam zobaczyć czy dam radę latać na Sophi. Odrzekłam.

I jak tu się o ciebie nie martwić? No jak? Zadręczał się.

Co ja poradzę że jestem półbogiem? A i zapomniałabym. Ty też nim jesteś! Odgryzłam.

Len. A gdyby ci coś się stało? Spytał.

I tak Nico by wyczuł. Odrzekłam.

Len. Przestań ryzykować. Mówi.

Całe moje życie to 1 ryzyko.

Ja też? Spytał uwodzicielsko.

Akurat byliśmy sami. Nikogo.

Ty nie. Powiedziałam.

Pocałował mnie. Namiętnie. Zaczął rozpinać moje guziki koszuli a ja zdejmowałam jego bluzkę.

Len. Na pewno? Spytał.

Tak. Odpowiedziałam.

Obudziłam się rano obok niego. Przytulał mnie. Było mi przyjemnie. Nigdy tej nocy nie zapomnę.

Przyszeła Lucy. Zobaczyła nas w dwuznacznej sytuacji. Zrobiliśmy się czerwoni na twarzy.

Ok. Sory. Już nie przeszkadzam. Powiedziała i wyszła.

Mark. Ubierzmy się. Powiedziałam.

Tak. Za nim Valdez wpadnie. Dodał i zaczęłam się śmiać.

Tak za nim Leo wpadnie.

Ubraliśmy się i podeszłam do Sophi.

Jak tam? Po kłótni z blondasem? Spytała.

Tak i nie tylko. Odrzekłam.

Poprawiłam włosy i związałam w kok. Tak mi wygodniej.

Co chciałaś Lucy? Spytałam.

Mamy gotowe siodła. Możemy sprawdzić czy da radę nas podnieść. Oznajmiła.

Spoko. Sophi. Spróbujemy. Powiedziałam.

Dobrze szefowo. Odezwała się z sarkazmem.

Pomogłam im założyć sześć dodatkowych siodeł.

Mark? Spytałam.

Nie wsiądę na latające to coś. Odpowiedział.

Blondasek ma lęk wysokości. Spytała.

Nie tylko on. Dodałam wskazując na Nica obok.

A ja z nim trzymam. Dodał Nico.

Oboje z wielkiej Trójki a boją się tej ślicznej mordki. Powiedziałam z ironią.

Wiesz że mamy lęk wysokości. Powiedział Nico.

Westchnęłam lecz Kalipso mnie wyręczyła.

Trzymajcie ten napar. Na ten wasz zasrany lęk wysokości. Coś w rodzaju avoraminu dla lokomotyków. Odezwała się dając im po fiolce zielonego czegoś.

I pomoże? Spytał Mark.

Jak polecimy zobaczymy. Odrzekłam.

Wypili i wsiadli. Leo już zabezpieczył bagaże.

Sophi to co lecimy? Spytałam.

Niech trzymają się mocno. Powiedziała.

Od kapitana lini smoczych. Trzymajcie się mocno! Krzyknęłam i wzbiliśmy się w powietrze.

Niektórzy stracili równowagę. Po chwili trzymali się mocno.

Sophi czyli dasz radę? Spytałam.

Do wieczora. Potem malutki odpoczynek. Odrzekła.

Dobrze. Potwierdziła.

Dziwna budowla była po naszej lewej. Szkoda że nie migę tam polecieć.

Szaleję. Wujek Apollo napompował mnie weną że nie mogę się powstrzymać od pisania. I wiecie co? Nie zamierzam tego powstrzymywać! ;)
*Mindalan

Z pamiętnika ateńskiej córki Otchłań i PierwotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz