24. Zrozum mnie

174 5 5
                                    

\

Nieporozumienie jak burza uderzy.

W sercu zostawia cień i zamęt szerzy.

Zrozumienie cicho jak świt się wkrada.

Leczy to, co zniszczyła kłótni zasada.


          Maksymilian stanął za drzwiami, opierając się o nie plecami, jakby sam akt zamknięcia oddzielał go od ciężaru emocji, które w nim buzowały. Jego oddech był nierówny, a serce biło jak oszalałe. Nie potrafił zignorować obrazów z ostatnich dni, które powracały w jego myślach jak echo. Wszystko było zbyt świeże, zbyt bolesne. Olivia, jej blada twarz, drżące ręce i pustka w oczach, która nie chciała go opuścić. Przeszedł kilka kroków korytarzem, aż w końcu oparł się o ścianę, patrząc w sufit. Zmęczenie dawało mu się we znaki, ale to nie było jedynie zmęczenie ciała. Jego dusza była wyczerpana. Słowa Olivii wciąż dźwięczały mu w uszach. Nie wiedział, o co dokładnie chodziło, ale czuł, że musi się dowiedzieć. Nie tylko dla niej, ale i dla siebie. Dlaczego Olivia znalazła się na tej aukcji? Dlaczego miała w sobie tyle bólu? Co ją złamało? Zsunął się po ścianie, siadając na zimnej podłodze. Dłonie wsparł na kolanach, wpatrując się przed siebie. Wiedział jedno: to, co czuł teraz, było czymś więcej niż zwykłą troską. Bał się tego uczucia. Przez ostatnie dwa lata unikał bliskości, wiedząc, że miłość oznacza ryzyko. Ryzyko utraty. Ryzyko bólu. A jednak... kiedy spojrzał na nią, poczuł coś innego. Jakby właśnie ona była jego drogą do odkupienia. Maksymilian wstał, ściskając dłonie w pięści. Nie mógł pozwolić, by przeszłość dalej ją niszczyła. Był jej coś winien. Chciał zrozumieć, co ich połączyło. Dlaczego nie potrafił jej zostawić, nawet wtedy, gdy rozsądek mówił, że powinien. Wrócił do kuchni, gdzie zastał Jacoba pijącego kawę. Starszy brat spojrzał na niego znad kubka, unosząc brew. 

- Nie śpisz? - zapytał spokojnie, choć w jego głosie dało się wyczuć nutę troski. Maks pokręcił głową i usiadł naprzeciwko niego. 

- Kiedy będę mógł ją zabrać? - zapytał. Nie chciał zostawiać jej zbyt długo samej ale  miał wiele rzeczy na głowie, które nie mógł załatwić przez telefon. Jacob uniósł wzrok, zaskoczony pytaniem. Przez chwilę milczał, jakby sam szukał odpowiedzi. W końcu odłożył kubek na stół i oparł się wygodniej na krześle.

 - Nie wiem Maks. To nie jest tak, że każdy dochodzi do siebie w tym samym tempie. Ona powinna być pod kroplówką minimum do jutra. Ale jeśli wciąż będzie słaba zostanie na dłużej. 

- Rozumiem. Czy możesz mieć na nią oko? Mam swoje obowiązki, których nie mogę zaniedbać. Jak tylko skończę od razu wrócę.

- Możesz na mnie liczyć. - odparł z uśmiechem na twarzy. 

Jacob odprowadził Maksymiliana do drzwi, zamykając je za nim z cichym stuknięciem. Przez chwilę stał w miejscu, patrząc przez okno, jak brat odchodzi. Westchnął, odwrócił się i ruszył w stronę pokoju Olivii. Otworzył drzwi ostrożnie, starając się nie zakłócać ciszy. Dziewczyna wciąż spała, jej oddech był równomierny, choć twarz, nawet we śnie, zdradzała zmęczenie i niepokój. Jacob wszedł do środka i usiadł na niewielkiej kanapie ustawionej pod ścianą. Z kieszeni wyciągnął telefon, sprawdzając wiadomości i przeglądając dokumenty, które miał do załatwienia. Mimo skupienia co kilka minut przenosił wzrok na Olivię, obserwując każdy jej ruch, jakby chciał upewnić się, że wszystko jest w porządku. Jej delikatne poruszenie, cichy westchnienie, wszystko rejestrował z uwagą.

- Co sprawiło, że się złamałaś dziecko? – pomyślał, odkładając telefon. W jego głowie pojawiało się mnóstwo pytań. Nie znał jej historii, choć bardzo chciał wiedzieć co się wydarzyło zanim tu trafiła. Wstał i podszedł bliżej, delikatnie poprawiając koc, który zsunął się z jej ramienia. Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, jak długo będzie musiała walczyć, by odzyskać spokój. Wiedział, że Maks nigdy nie wplątuje się w coś bez powodu. Jeśli ją uratował, to znaczy, że coś w niej zobaczył. Znał go dobrze mimo, że ostatnio zaniedbali swoje kontakty. Wiedział też, że po sytuacji z Amandą szybko nie zaufa nikomu innemu. Usiadł z powrotem na kanapie, tym razem odchylając głowę i zamykając oczy. Gdy po upływie godziny usłyszał delikatne poruszenie uchylił powieki i spojrzał w kierunku łóżka. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, jej oddech stawał się nieco szybszy. Z cichym jękiem uniosła powieki, jakby światło w pokoju było dla niej zbyt jaskrawe, choć lampka nocna świeciła jedynie przytłumionym blaskiem.

(Nie)grzeczna dziewczynkaWhere stories live. Discover now