Moja przygoda w Monako skończyła się szybciej niż zaczęła, bo nim się obejrzałam, byłam już w drodze powrotnej.
To oznaczało tylko jedno - został jeden dzień do mojego przyjazdu do rodzinnego domu na pierwsze Święta Bożego Narodzenia spędzone również z tatą.
Wszystkie szczegóły mieliśmy dogadane, ja miałam zjawić się w sobotę, tata w niedzielę z samego rana. Sobota zdecydowanie nadeszła zbyt szybko. Jadąc już na miejsce czułam taki ścisk w żołądku, że musiałam zrobić dwie przerwy, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Zawsze cieszyłam się na święta i traktowałam je jak specjalne wydarzenie, ale teraz stres przejął nade mną kontrolę. Byłam o włos od napisania wiadomości, że się nie pojawię, bo zatrułam się czymś w Monako albo nagle zachorowałam, ale nie mogłam tego zrobić. Nie mamie.
Dwudziesty piąty grudnia wydawał się być dniem, w którym wszystko we mnie umrze, bo to mogły być najgorsze święta w całym moim życiu.
Tak jak powiedział, tak też zrobił - już o siódmej trzydzieści ojciec wszedł do domu, przy okazji robiąc taki hałas, że usłyszano go nawet na drugim końcu kraju. Nie wiem czemu byłam tym zaskoczona, że nie zostawił samochodu przed bramą i nie czekał przy furtce, aż któraś z nas zwolni magnetyczną blokadę przy furtce. To było oczywiste, że miał klucze i karty. W końcu ostatnio zaczął tu przebywać, a mama wciąż była jego żoną.
Ja za to swoje auto zaparkowałam przed domem tylko dlatego, że mama przyciskiem otworzyła bramę.
Nie zdążyłam go jeszcze zauważyć, ale już słyszałam jego głos, który wyjątkowo mnie drażnił, chociaż nie powiedział nic złego. Tylko przywitał się z nami i zostawił prezenty po lewej stronie choinki, bo po prawej był rozpalony już kominek, którego ciepło przyjemnie ogrzewało całe pomieszczenie. Próbowałam ukryć się w łazience, robiąc jak najdłużej makijaż, chociaż tak naprawdę kończyłam i została mi do nałożenia konturówka, szminka oraz popsikanie twarzy utrwalającą mgiełką.
Głośno westchnęłam i zamknęłam oczy, aby dodać sobie nieco odwagi. Po minucie, może dwóch, nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Oczywiście, że pierwszym, co zobaczyłam był mój ojciec.
— Oh, tu jesteś! Cześć, Natalie — nie byłam w stanie przeoczyć tego ogromnego entuzjazmu w jego głosie. Ja za to posłałam mu mały, nieco wymuszony uśmiech.
— Cześć, tato.
— Wszystko pewnie macie gotowe? Nie chciałem przyjechać tak późno, wybaczcie, ale i tak praca mnie mocno pochłonęła.
No tak, praca.
Nawet w święta nie umiał jej na chwilę odłożyć.
— Już prawie. Mama jeszcze kończy parę rzeczy w kuchni — odwróciłam wzrok i skierowałam się w stronę salonu. Tata zrobił dokładnie tak, jak się spodziewałam, bo poszedł do mamy. Miałam dzięki temu chwilę dla siebie i odetchnęłam. Spokój to jedyne czego było mi trzeba. Miałam nadzieję, że w jedno z pudełek z moim imieniem właśnie to zostało zapakowane.
Cały bożonarodzeniowy obiad minął nam w dobrej atmosferze, w tle leciały świąteczne piosenki, na stole stało wiele wyśmienitych potraw, a my co chwilę zajmowaliśmy się rozmową na przeróżne, bezpieczne tematy. Sięgałam po ostatnie ciastko z patery, ale zastygłam, kiedy cofałam rękę, bo usłyszałam pytanie, które mnie trochę zestresowało.
— A jak układa ci się z Lando?
Więc teraz będziemy rozmawiać o moim związku. Super.
— Jest dobrze. Byłam w Monako ostatnio i...
— Zamieszkacie razem?
Chryste.
Cierpliwość mi się kończyła, a on dopiero zaczynał.
![](https://img.wattpad.com/cover/348987722-288-k947297.jpg)
CZYTASZ
Pit Love Lane [ Lando Norris ]
FanfictionO Natalie Horner krążyła jedna plotka - dziewczyna nie istnieje. Córka szefa zespołu Formuły 1 po raz pierwszy w swoim życiu została pokazana publicznie, kiedy pojawiła się na wyścigu w Austrii. W tamtym momencie prywatność z rzeczywistości stała si...