➺ ROZDZIAŁ 28. Możesz powiedzieć to jeszcze raz?

581 52 8
                                    

Sześć dni. Tylko tyle dzieliło mnie od zamknięcia kawiarni aż do połowy stycznia.

Kiedy ja pracowałam, Lando siedział przy stoliku pod ścianą i zajmował się swoim projektem związanym z Quadrant, o którym niewiele wiedziałam poza tym, że to było coś przełomowego.

Nie chciałam zostawiać go samego w moim mieszkaniu, więc cały tydzień przychodził razem ze mną do kawiarni, zamawiał latte i osiem godzin spędzał przed laptopem i w telefonie, co jakiś czas robiąc sobie przerwy, kiedy ruch w kawiarni był niewielki i mieliśmy okazję chwilę porozmawiać.

W sobotę Lando zaproponował, że po powrocie z pracy możemy miło spędzić wieczór i pozwolił mi wybrać czy wolę zostać w domu czy wyjść na miasto. Zdecydowałam się na pierwszą opcję, bo zazwyczaj po pracy byłam zmęczona i marzyłam o tym, aby usiąść w ciszy w moim mieszkaniu. Tego dnia też mieliśmy dość duży ruch ze względu na to, że był to ostatni dzień przed naszą przerwą i Norris wyszedł trzy godziny przed zamknięciem obiecując, że po mnie wróci abym nie musiała chodzić sama po mieście.

Zgodnie z obietnicą o osiemnastej trzydzieści pod drzwiami kawiarni zaparkował McLaren. Szatyn stał oparty o maskę auta i czekał aż razem z dziewczynami wyjdziemy i zamkniemy na klucz drzwi, a ja będę gotowa do powrotu. Długo czekać nie musiał, bo już minutę później znalazłam się u jego boku, a on przywitał mnie szybkim pocałunkiem. Standardowo już otworzył mi drzwi od strony pasażera, zamknął je za mną, a sam usiadł na miejscu kierowcy.

Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim. Dogadaliśmy też parę szczegółów dotyczących naszego wspólnego wyjazdu do Monako, bo lot mieliśmy zaplanowany na jutrzejszy wieczór, aby noc spędzić już w jego mieszkaniu w Monte Carlo. Lando nie był najlepszy w pakowaniu walizek - chociaż robił to dosyć często - ale zaproponował mi pomoc w razie potrzeby.

Nim się obejrzałam dotarliśmy pod budynek gdzie mieściło się moje mieszkanie, a on zostawił samochód na miejscu parkingowym najbliżej wejścia. Chciałam sama otworzyć drzwi, ale powstrzymał mnie kładąc mi dłoń na udzie, przez co przeszły mnie dreszcze po całym ciele, a ja odwróciłam się w jego stronę.

— Pozwól mi to robić, dobrze? — odparł z uśmiechem, a ja tylko kiwnęłam głową.

Lando wcześniej dostał moje klucze, więc otworzył mi nie tylko drzwi od samochodu, ale także od wejścia do budynku oraz mojego mieszkania.

Wcześniej myślałam, że wyszedł z kawiarni, bo roiło się tam od ludzi i nie chciał nikomu zabrać miejsca, ale wchodząc do środka zrozumiałam czemu zawinął się stamtąd aż na trzy godziny.

Mój chłopak wziął ode mnie kurtkę i torebkę, a ja przyjrzałam się temu, co przygotował na ten wieczór. Nie miałam zwykłego stołu, jedynie stolik kawowy, ale za to na wyspie kuchennej stały trzy zapalone świece, talerze i sztućce zostały idealnie ułożone, kieliszki czekały na rozlanie do nich wina, w wazonie stał piękny bukiet białych piwonii, telewizor miał już przygotowaną wyszukiwarkę na Netflixie, a po całym mieszkaniu roznosił się zapach domowej pizzy.

Przygotował to wszystko specjalnie dla mnie. Dla nas.

— Zrobiłeś to sam? — zapytałam zachwycona, odwracając się w jego stronę z szerokim uśmiechem.

— Oczywiście, że tak, słodka — podszedł do mnie, otulił ramieniem i zostawił pocałunek na mojej głowie. — Nie jestem jakiś wybitny jeśli chodzi o gotowanie, ale zrobiłem nam pizzę. O, i kupiłem ci piwonie. Białe. Słyszałem, że białe piwonie to wyraz czułości, a bardzo cię kocham i...

— Czekaj, możesz powiedzieć to jeszcze raz? — przerwałam mu w połowie zdania, przez co chwilowo poczułam się jak idiotka, ale to był pierwszy raz jak wypowiedział te słowa.

Pit Love Lane [ Lando Norris ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz