Nie było w tym dniu nic bardziej stresującego niż poznanie przyjaciół Lando. Spodziewałam się trzech, może czterech osób, tymczasem na lotnisku czekała na nas grupa aż jedenastu. Przełknęłam ślinę ze stresu, co od razu zauważył Brytyjczyk idący po mojej lewej. Targał ze sobą obie walizki, bo jak twierdził - od tego tu był, żebym nie musiała tego nosić. Czułam się z tym głupio, bo co pomyślą sobie jego znajomi?
— Nie bój się, nie zjedzą cię — ze śmiechem zareagował na to, jak bardzo zestresowana byłam.
— A co jak mnie nie polubią? To będzie najgorszy tydzień — westchnęłam, przeżywając całą tę sytuację bardziej niż ryba brak wody.
— Przestań, Tallie. Ja cię polubiłem, oni też cię polubią. Jeszcze się okaże, że będziesz się z nimi dogadywać lepiej niż ze mną!
Niepewnie szłam w ich stronę z Lando u mego boku, stresując się coraz bardziej. Kiedy byliśmy już wystarczająco blisko, wszyscy zaczęli witać się z chłopakiem z loczkami, kiedy ja stałam z boku, nie wiedząc do kogo mogłabym podejść. Problem ten jednak rozwiązał się sam, kiedy przede mną stanęła nieco niższa ode mnie szatynka.
— Ale ty jesteś piękna! Natalie, co nie? — zdecydowanie entuzjazm u niej wynosił sto procent, może nawet i sto dziesięć. Biła od niej tak pozytywna energia, że przestałam aż tak bardzo stresować się tym wyjazdem.
— Uh, hej, tak. A ty to...
— No tak! Maria, ale wszyscy i tak mówią mi Ria. Nie przejmuj się tymi głąbami, ja się tobą tu zajmę. Zrobimy sobie z tego babski wyjazd, ty, ja, Soph, Kenn i Pietra. Fajnie, że jest jeszcze jedna!
Pociągnęła mnie w stronę reszty dziewczyn, które od razu się ze mną przywitały i przyjęły do swojej małej grupki. Poznałam też resztę wyjazdowej ekipy, z każdym witając się z osobna. Czułam się tu trochę obco, ale otwartość Rii bardzo mi pomagała.
Cała podróż nie zajęła zbyt długo i nim się obejrzałam, rozpakowywałam już część swojej walizki w pokoju, który dzieliłam z Marią i Kennedy. Mi przypadło łóżko zaraz przy oknie, z którego widok był oszałamiający. Nigdy wcześniej nie byłam na Ibizie, więc chciałam wykorzystać ten czas jak najlepiej. Niedługo później zebraliśmy się w hotelowej restauracji, gdzie całą grupą zjedliśmy obiadokolację. Restauracja ta codziennie miała inne menu, a dziś królowały tu owoce morza, więc nie do końca przypadło mi to do gustu. Wybrałam makaron z krewetkami, których i tak nie zjadłam i odłożyłam na bok.— Nie lubisz krewetek? — zagadał do mnie Max, widząc, że to jedyne co zostawiłam na swoim talerzu. Wzrok wszystkich momentalnie powędrował na mnie i czułam się nieco przytłoczona tym.
— Um, nie, ogólnie nie przepadam za owocami morza.
— Ja też nie, ale trzeba było powiedzieć, poszlibyśmy zjeść gdzieś indziej — tym razem odezwał się Lando, który siedział dwa krzesła dalej.
— Nie chciałam wam robić problemu. I tak już jestem tu z przypadku, nie będziecie wszystkiego dostosowywać do moich upodobań.
— Co ty wygadujesz, Natalie, przecież to żaden problem! Następnym razem daj nam znać, wymyślimy coś razem — Ria siedząca obok mnie musiała zauważyć, że byłam teraz zakłopotana całą tą sytuacją i dla dodania mi otuchy położyła dłoń na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się do niej, dziękując bez słów.
Reszta dnia minęła nam spokojnie. Wieczorem wybraliśmy się na plażę, gdzie był usytuowany beach bar w klimacie niemalże z filmu. Wszyscy stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem będzie usiąść tu i porozmawiać, aby oni mogli lepiej poznać mnie oraz ja ich. Nie czułam się już tak niezręcznie jak wcześniej, bo zauważyłam, że nikt z nich nie ma nic przeciwko temu, że wybrałam się tu z nimi. Miałam problem z poznawaniem nowych osób, a fakt, że nikogo poza Lando nie znałam wcześniej nieco nie ułatwiał sprawy, ale zostałam przez nich ciepło przyjęta i cieszyłam się, że mogłam poczuć się swobodnie w ich towarzystwie.
![](https://img.wattpad.com/cover/348987722-288-k947297.jpg)
CZYTASZ
Pit Love Lane [ Lando Norris ]
FanficO Natalie Horner krążyła jedna plotka - dziewczyna nie istnieje. Córka szefa zespołu Formuły 1 po raz pierwszy w swoim życiu została pokazana publicznie, kiedy pojawiła się na wyścigu w Austrii. W tamtym momencie prywatność z rzeczywistości stała si...