29

7 2 1
                                    

21 listopad

To był ten dzień, dzisiaj wieczorem miał do mnie przyjść Josh.

Nie, gdyby przychodził do mnie obyłoby się bez tej kolacji wymyślonej przez moją mamę, nawet jeżeli jest to tylko zamówiona pizza. Josh przychodzi do mojego domu, ale z inicjatywy mojej mamy, nie mojej. Chyba trochę mi z tym źle. Z tym, że może nie powinno być tak, że przyjdzie do mnie dlatego, że zaprosiła go moja mama, że zrobiła to wcześniej ode mnie.

Jestem żałosny, bo nie mogę nic na to poradzić. Mogłem okłamać mamę, że Josh zwyczajnie nie ma czasu w tym tygodniu, jemu nic nie powiedzieć o tej kolacji, a później zaprosić go z własnej inicjatywy, kiedy mama akurat będzie w pracy. Ale to by się nie udało, bo Josh na pewno powiedziałby coś co zdradziłoby, że już tu był, a później miałbym przez to tylko więcej problemów.

Ughhh...!

Jak już mówiłem, jestem żałosny, moje plany też są żałosne.

A tym bardziej, że nawet nie potrafię, nie chcę i nie powinienem okłamywać mamy, nie po tym wszystkim. To nie tak, że zawsze wszystko jej mówię, niektórych rzeczy nie musi wiedzieć, czasem wystarcza tylko półprawda. A jednak dużo przeszliśmy i nie chcę, żeby czuła się zraniona.

***

Josh napisał mi, że jest w drodze. Z każdą chwilą stresowałem się coraz bardziej. Niby nie ma czym, ale jednak moja mama ma poznać chłopaka, który mi się podoba. Czy ona w ogóle polubi Josha? Co ona o nim pomyśli? A może skreśli go zaraz po tym jak go zobaczy? Panikuję, odrobinę za bardzo.

Nie stroiłem się jakoś specjalnie, a z drugiej strony może powinienem? Założyłem czarne dżinsy i jakiś sweter, w końcu już prawie grudzień, a ja zazwyczaj szybko marznąłem. Chociaż w tej konkretnej chwili było mi i zimno, i gorąco na raz.

Chodziłem nerwowo w kółko po parterze, co jakiś czas wyglądałem przez okno, żeby sprawdzić, czy Josh przypadkiem już nie przyszedł. Mama próbowała mnie uspokoić, ale raczej jej to nie wychodziło.

Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. To na pewno Josh! Jak poparzony podbiegłem do drzwi i szybko je otworzyłem tylko po to, aby zobaczyć w nich dostawcę pizzy.

- Mamo, pizza przyszła!

Dostawca dostał należne mu pieniądze, ja zaniosłem pizzę do kuchni i kiedy mama poszła odłożyć portfel, ja wróciłem do drzwi, żeby je zamknąć. Wtedy zobaczyłem Josha zbliżającego się w moją stronę. Przemknęła mi przez głowę myśl czy nie zamknąć mu tych cholernych drzwi przed nosem. Wszystko byleby ta szopka, której się spodziewam nie miałam miejsca. Ale nie zrobiłem tego, chociaż mięśnie i ścięgna w mojej ręce już zdążyły drgnąć. Otworzyłem szerzej drzwi, żeby Josh mógł się w nich zmieścić, ale szybko je zamknąłem czując chłód wdzierający się do domu.

- Hej. - powiedziałem pierwszy.

- Hej. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy, a po chwili delikatnie musnął mój policzek swoimi ustami. W jednej chwili moje nerwy lekko zależały, a sam zacząłem rozpływać się w jego obecności. Co ten chłopak ze mną robił?

- Tyler? Josh już przyszedł? - moja mama po sekundzie weszła do wiatrołapu, Josh akurat zdążył zdjąć kurtkę, szalik i czapkę. - Dzień dobry, Kelly, mama Tylera. - wyciągnęła do niego rękę, a ten ją lekko uścisnął.

- Dzień dobry, Josh, chłopak Tylera. - zamurowało mnie, a zarazem posłałem mu zdziwione spojrzenie. Od kiedy my ze sobą chodzimy? Oczywiście chcę być jego chłopakiem, nawet bardzo, ale nie rozumiem dlaczego to powiedział. Może chciał uniknąć pytań ze strony mojej mamy dlaczego jestem jeszcze tylko jego przyjacielem albo kiedy mnie w końcu zapyta o chodzenie? Nie miałem zielonego pojęcia co kierowało Joshem, ale jak tylko zostaniemy chociaż na chwilę sami będę musiał to z nim wyjaśnić.

Mimo wszystko po tym krótkim zapoznaniu poszliśmy do kuchni, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. W którymś momencie wstałem i poszedłem po szklanki i jakieś picie, bo wcześniej oczywiście jakoś o tym zapomniałem. Mama oczywiście zasypywała Josha lawiną pytań. Ja sam w głównej mierze bardziej obserwowałem tą dwójkę niż uczestniczyłem w rozmowie. Oczywiście słuchałem mniej lub bardziej uważnie, ale kiedy nie musiałem się odzywać to tego nie robiłem. Dalej odczuwałem stres, chociaż już mniej, nie zmieniało to faktu, że raczej byłby teraz ze mnie marny rozmówca.

W końcu, w końcu! Mama uznała, że możemy z Joshem iść do mnie. A ja w końcu miałem go zapytać dlaczego przedstawił się jako mój chłopak. Najpierw pozwoliłem mu napatrzeć się na mój pokój. Nic wielkiego, typowy pokój nastolatka, rozwalone zeszyty i podręczniki na biurku, jakieś plakaty na ścianach. Wyjątkowo pościeliłem łóżko i zgarnąłem ciuchy z krzesła do szafy.

- Josh? - przysiadłem w rogu łóżka, Josh jeszcze się rozglądał, ale spojrzał na mnie z pytaniem wypisanym na twarzy. - Dlaczego powiedziałeś, że jesteś moim chłopakiem?

- Przepraszam, faktycznie głupio to wyszło. Na swoją obronę mogę powiedzieć tyle, że... że i tak chciałem cię o to dzisiaj zapytać. - im bliżej był końca zdania tym ciszej mówił.

- Och? - tylko tyle byłem w stanie z siebie wykrzesać.

- Wiem, że mówiłem, że nie chcę się spieszyć, że chcę cię lepiej poznać. I dalej nie znamy się bardzo długo, ale czuję jakby było zupełnie na odwrót. Kiedy do ciebie przyszedłem chciałem cię o to zapytać, ale przyszła twoja mama i już nie bardzo miałem czas...- Josh przykucnął przede mną i delikatnie wziął mnie za ręce, zaczął je gładzić kciukami.

- Mogłeś mnie zapytać w szkole, przecież widzieliśmy się dzisiaj, nawet nie raz.

- Jesteś na mnie zły?

- Nie, Josh, nie jestem. Ale było to dla mnie... dziwne? Zaskoczyłeś mnie, nie bardzo wiedziałem co myśleć.

- Chyba potrzebowałem tych paru godzin po szkole, żeby się upewnić w tym co do ciebie czuję, że związek z tobą to naprawdę coś czego bym chciał. - serce waliło mi jak oszalałe i miałem wrażenie, że zaraz połamie mi żebra.

- I upewniłeś się?

- Tak. Tyler, zostaniesz moim chłopakiem?

- Tak, Josh.

Bardzo bałem się tego dnia, ale pomimo tego całego stresu i niepewności okazał się być naprawdę cudowny. Oficjalnie jesteśmy parą z Joshem! W jakiś sposób dalej w to nie wierzę. Jutro mamy zajęcia, więc Josh nie został u mnie zbyt długo. A ja przez pół nocy nie mogłem przetrawić tego wszystkiego. Pierwszy raz od dawna byłem aż tak szczęśliwy.

_________________________
(998 słów)

Nonsense Verses // Joshler [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz