31

8 2 2
                                    

23 listopad

Nigdy nie może być zbyt pięknie, wszystko może się skończyć w ciągu jednej chwili.

Dzisiaj nawet Josh nie był w stanie poprawić mi nastroju. Było tak zimno, padał deszcz ze śniegiem, mój autobus się spóźnił i jeszcze jakiś debil jadący samochodem ochlapał mnie wodą i miałem mokrą całą nogawkę spodni. 

I żeby jeszcze mi dowalić, los stwierdził, że nauczycielka matematyki musi nam zrobić niezapowiedzianą kartkówkę. To była tragedia!

Całe pięć zadań były z ostatnich kilku zajęć, a ja kompletnie nie potrafiłem zrozumieć na co patrzę i jak co rozwiązać. A najgorsze, że wcale nie jestem taki zły z matematyki! Nie dostaję samych najlepszych stopni, zazwyczaj średnie, czasem dobre, ale to wyjątkowo mnie przerosło. Czytałem treść zadania raz, drugi, trzeci i wszystko mi umykało. Byłem tak sfrustrowany i zły na siebie! Tak banalne obliczenia robiłem jeszcze wczoraj na zadanie domowe, a na kartkówce, pstryk, nic nie pamiętałem. I tak bardzo nie potrafiłem się skupić, zaczynałem jedno zadanie, coś liczyłem i wszystko wychodziło nie tak!

Przez resztę zajęć tylko siedziałem i próbowałem się nie poryczeć. Wiem, to tylko kartkówka, ale powinienem był wiedzieć to wszystko i powinienem był to napisać, z drobnymi błędami, ale jednak napisać. A teraz będę musiał to poprawiać i pewnie nie będę mógł zrobić tego na zajęciach, tylko będę zmuszony zmarnować czas, któregoś innego dnia po lekcjach.

Kiedy tylko matematyka się skończyła, poszedłem do toalety i zamknąłem się w kabinie. Była to przerwa zaraz po pierwszej lekcji, więc na szczęście nikogo nie było. Dlatego też pozwoliłem ujść emocjom i zacząłem płakać. Łzy same się lały, a ja nawet nie umiałem i nie próbowałem ich powstrzymywać. Co jakiś czas cichy szloch wydobywał się z moich ust. Chciałem znaleźć chusteczkę w plecaku, ale ręce zbyt bardzo mi się trzęsły.

Poczułem wibracje telefonu i przychodzących wiadomości. Nie miałem ochoty nawet zerkać na wyświetlacz, i tak nie zobaczyłbym nic przez ciągle napływające do oczu łzy.  Nie obchodziło mnie czy pójdę na następną lekcję.

Czułem się tak źle, jakby pochłaniała mnie sama nicość. Tak nie zmierzona, bezgraniczna i czarna. Jakbym był otoczony tuszem czy atramentem. Jakby wokół mnie wirowało setki bądź tysiące wron i był w stanie dostrzec tylko tą czerń ich piór. Trochę jakbym znalazł się w środku chmury burzowej, tylko bez widocznych błyskawic.

I ten cichy głos w głowie mówiący mi, że jestem do niczego, że nie ma się co starać bo i tak nie uda mi się poprawić tej pieprzonej kartkówki, że zawsze muszę coś zepsuć, nawet tak banalne rzeczy.

Kiedy minęło trochę czasu sprawdziłem telefon. Josh do mnie pisał, ale jakoś nie miałem sił, żeby mu odpisać.

Wyszedłem z kabiny, patrząc w lustro widziałem zaczerwienione oczy. Na szczęście jakiś czas już nie płakałem więc tylko moje oczy mogły to zdradzić.

Ostatecznie po prostu wyszedłem z szkoły i poszedłem do domu. Napisałem do mamy i Josha, że źle się czułem i jestem w domu. Nie chciałem, żeby się za bardzo martwili.

Większość tego dnia przeleżałem w łóżku. Czułem się otępiały i wyzuty z emocji. Może to ten płacz tak na mnie podziałał? Nawet te niby śmieszne filmiki z kotami i innymi zwierzętami nie potrafiły wywołać uśmiechu na mojej twarzy. Co niby w nich takiego zabawnego? Biedny kotek się wystraszył i spadł z łóżka, należałoby mu współczuć a nie się z niego śmiać.

Josh do mnie pisał, przez jakiś czas nawet go ignorowałem. Było mi za to wstyd, powiedziałem, że spałem. Wstyd było mi też przez moją reakcję na tą głupią kartkówkę. Ale teraz już nic nie zmienię. Josh chciał nawet do mnie przyjść, ale grzecznie napisałem, żeby tego nie robił. Bo jednak było mi głupio z tak wielu powodów i na tak wielu różnych płaszczyznach. Mam tylko nadzieję, że nie poczuł się urażony.

__________________________
(615 słów)
No nie może być zbyt dobrze, ja np kostkę skręciłam.

Nonsense Verses // Joshler [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz