4

19 3 0
                                    

27 października

Pierwszy raz wziąłem zeszyt ze sobą do szkoły i czuję się jak idiota. Co będzie, jeżeli go zgubię i ktoś go znajdzie? Od zobaczenia tych pięknych, brązowych oczu myślenie stało się dla mnie trudniejsze.

Jestem właśnie na stołówce, na szczęście na tyle daleko od wszystkich, żeby nikt nie wiedział jakiego rodzaju zeszyt trzymam na blacie stolika. Dla niepoznaki otworzyłem jeszcze jakiś podręcznik i udaje, że robię jakieś zadania, czy notatki, to i tak bez znaczenia.

Ważne jest to, że dowiedziałem się jednej małej, a bardzo ważnej rzeczy. Brązowe oczy należą do chłopaka o imieniu Josh. Kiedy parę chwil temu zauważyłem, że wszedł do stołówki, jakiś jego kolega zawołał do niego po imieniu. Chwała mu za to. J O S H. Cudowne imię dla cudownego chłopaka. Teraz krąży ono w moich myślach obierając coraz to nowsze ścieżki, a wydźwięk tego imienia odbija się echem w moim umyśle. Czy to chore, że czekam na powrót do domu, żeby móc smakować na języku to imię? Wymawiać je kilkadziesiąt razy jakby miało być magicznym zaklęciem? Może trochę. Tak. Nie wiem...

Ale wiem, że tak będzie.

Wyjątkowo pragnę już być w domu, żeby w spokoju wypowiedzieć imię brązowookiego.

____________________
(195 słów)

Jestem ciekawa Waszych opinii na temat tego opowiadania. Macie jakieś przemyślenia co wydarzy się dalej?

🖤

Nonsense Verses // Joshler [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz