12. A ty niesamowicie piękna

125 5 1
                                    

           - Siema ludu ! - wykrzyczał Aiden wchodząc do kuchni. W ręku trzymał telefon, na który od razu przeniosłam wzrok. - Powchodziłem na różne stronki z mapami, i znalazłem plażę. Tylko piętnaście minut samochodem - odparł pokazując mi dowody na google maps - Sydney, zawieszasz nas ? 

            Dziewczyna popatrzyła na niego przeszywającym wzrokiem i skinęła głową. 

           -  Okej, ale potem wracacie na piechotę. Nie mam zamiaru wozić was wszędzie gdzie chcecie.

          Przynajmniej była szczera.

         - Ej Syd... - powiedziałam patrząc się na zegarek.

         - Tak.

        - Może, pojedziesz z nami. - zaczęłam oglądać swoje paznokcie - Poopalasz się troszkę. Zażyjesz świeżego powietrza. 

       - Nie ma szans.

       - Oooo... twoja wypłata poleci sina dal.

       - Paliwo ?

     Wzruszyłam ramionami. O to mi właściwie chodziło lecz chciałam jeszcze troszeczkę ją zmotywować.

     - Nie, no. Jadę z wami. Jakoś to przeboleję - odparła po czym Aiden tak się ucieszył że aż podskoczył.

       Stara matka, i jej dzieciak.

                                                                                    [Chase]

        Gdy próbowałem się obudzić, do pokoju wpadł Aiden z tym swoim "Siema lubu". Chyba nie szczaił że w tamtym momencie w pokoju byłem tylko ja. Oświadczył że jedziemy na jakąś plażę i no... że ma się ubierać i brać tyłek w troki. 

       Wstałem, otworzyłem walizkę a w niej tylko jakieś zużyte ciuchy, na które nie można było już patrzeć. Ale przecież nie miałem niczego innego. Okej, jakoś przeżyję.   

                                                                                     [***]

         - Ooo... siema stary - przywitał mnie Aiden - jajecznica ci wystygnie.

        - Nie jestem głodny - odparłem wychodząc z pokoju, prosto na podwórko.

        - Chase ! - krzyknęła moja siostra, zatrzymując mnie - musisz coś zjeść. 

       - Mówiłem nie jestem głodny. 

       - Brat - złapała mnie za nadgarstek. W jej oczach widziałem smutek pomieszamy ze złością.Pierwszy raz ona się martwiła o mnie a nie ja o nią - ... siadaj, jak nie to przywiąże cię do krzesła i będę ci karmić jak niemowlaka.

        - Nie martw się nic mi się nie...

       - Osiemnasty czerwca dwudziestego drugiego. - przerwała mi puszczając mnie -  Miałam dwanaście lat. Nie jadłeś przez cały tydzień. Nie przejmowałam się tym zbytnio, i co... wylądowałeś w szpitalu. Tak cholernie się bałam i nie chce przeżywać tego ponownie. 

        - Kimi - odparłem z łzami w oczach. 

       - Więc powtarzam, siadasz i grzecznie jesz, dzieciaku albo będę ci karmić. 

      Westchnąłem i usiadłem przy stole. Wziąłem do ręki widelec i wziąłem kęs jajecznicy, od Aidena. Gdy przełknąłem posiłek, wszyscy zaczęli klaskać. Kazałem im się zamknąć, ale tego nie zrobili. Bo kto będzie słuchał Chase'a Alysona. 

       - Moje małe dziecko nauczyło się jeść - zaśmiała się Lindsey. Ja otworzyłem szerzej oczy, i podniosłem brwi do góry.       

        - A ty co ? - zapytałem - W matkę się bawisz ? Jestem starszy, o prawie siedem miesięcy.

      - A głupszy o prawie siedem lat. - odparła przewracając oczyma. 

      - outhefulwa fulwa pul pin - nie wiedziałem co odpowiedzieć. Założyłem ręce na piersi i udałem wkurzenie. 

        - Mała dziewczynka się wściekła - zaśmiał się Aiden

       - Nie no po prostu się skichałem, ze śmiechu. 

       - To przetrzyj sobie nosem i śmiej się dalej. 

                                                                                   [Emilie]

       Wymachiwałam rękami by odgonić pewną upierdliwą muchę. Przyczepiła się do mnie i nie chciała się odczepić. Przez nią prawie spadłam ze schodów. 

      - Jak tam jajecznica - zapytałam wchodząc w sam środek ich rozmowy. - Smakuje ?

     - No... tak - odparła Lindsey - nie wiedziałam że ty ją robiłaś.

    - Nie robiłam jej, po prostu rozbiłam jajka na patelni. - odparłam - Dobre skorupki ?

      - Jezus. Czyli jadłem skorupki ? - zapytał Scot, wypluwając to co miał w buzi. 

      - Ale ty jesteś głupi. - zaśmiałam się - Przecież nie dała bym wam tego do jedzenia...

     - Dziękuję ci boże - przerwał mi Aron. 

     -... gdyby nie było skorupek - Rayder wylał wodę na stół. 

   - Emilie ! - krzyknęła Lindsey - Nie rób sobie z nas jaj. 

    - Okej - odparłam zmierzając w stronę drzwi wyjściowych.

   - Gdzie - ty - idziesz ?

   - Do auta. Spakowałam już wszystko. Brać tyłki w troki i do samochodu.

                                                                        [***]

       Siedziałam na leżaczku mocząc w wodzie stopy. Słońce pięknie świeciło, prawie wypalając mi oczy, a reszta (oprócz Sydny) biegali sobie tam w morzu. Spróbowałam się odrobinę zdrzemnąć, lecz nie mogłam. Przez kogo ? No oczywiście że przez Chase'a.

       Gdy już przysypiałam chłopak nie wiadomo jak, podniósł mój leżak i wrzucił mnie do wody. Nie była tak lodowata jak myślałam ale była zimna. 

      - Co ty robisz, kretynie ? - zapytałam zgarniając włosy z twarzy. 

      - A co, nie widać ? - zapytał trzepiąc włosami, jak mokry pies  - Próbuje cię zdenerwować. 

     - To wiem, lecz ty chyba nie wiesz, że mogłam sobie coś zrobić. 

    - Wiem - jęknął - i właśnie ci się coś stanie - walnął mnie w ramię tak mocno że kolejny raz prawie się utopiłam. To było już za dużo. Odbiłam pingpongową piłeczkę i też się zaczęłam go podtapiać. 

      - Co wy robicie ? - zapytała Sydney patrząc jak prawie wyrwałam włosy Chase'owi. 

     - Nic - odparłam puszczając chłopaka, tak że wpadł do wody, prosto na jego ładną buźkę. 

     - Wy chcecie się pozabijać czy może popełnicie wspólnie samobójstwo ? 

    - Wydaje mi się że to pierwsze - odparł Alyson znowu trzepiąc włosami, sypiąc na moją głowę krople wody. 

    - Jesteś niesamowicie głupi - powiedziała wychodząc na brzeg z założonymi rękami. 

   - A ty niesamowicie piękna - powiedział po czym moje oczy tak się rozchyliły że prawie wyleciały z oczodołów. 

    - Ccc - co ? - zapytałam po czym Sydney zaczęła gwizdać i bić mnie po plecach. 

    Otwożyłam usta i odeszłam w stronę samochodu. Na miłość boską co to miało być. Myślałam że zemdleję. Nie wiedziałam o tym sądzić. Było to miłe a za razem dziwne. O co mu mogło chodzić ? A może ja jestem po prostu głupia ?   Może się przesłyszałam. WTF !            

  

Znajomi z kosza i sprawa potrójnego pobicia 1tomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz