Była piąta czterdzieści pięć rano a ja pudrowałam nie zasnąć. Chase gdzieś wyszedł a reszta domu spała. Wreszcie chłopak wrócił do domu. I kazał mi wychodzić. Za samochodem Sydney był zaparkowany czarny motor.
- Co to jest ? - zapytałam przecierając oczy dłonią.
- Motor - odparł - ... nie wiedziałaś że mam prawo jazdy na motor ?
- Nie.
- Widać że jesteś zamknięta w złotej klatce.
Alyson nie wiadomo kiedy zrespił się przy pojeździe i na niego wsiadł. Zawalał mnie i kazał trzymać mi się tak mocno jak tylko potrafię. Owinęłam ręce wokół jego talii, czując ciepło jego ciała.
Ruszył.
[***]
- Emilie, nie śpij - powiedział pomagając mi zejść z motoru. - wyglądasz jak byś była upita.
- Okej - ziewnęłam.
- Sama pójdziesz, czy mam cię zanieść ?
- Nie dzięki. Posiadam nogi.
Ledno trzymałam się na nogach, ale jakoś próbowałam żyć.
Kościół był całkiem duży. Miał białe, marmurowe ściany i szpiczaste, ciemno-zielone, dachy. Na jego oknach były kolorowe witraże, świętych osób. Nie przyglądałam, mu się zbytnio, bo prawie konałam, ale musiałam dotrwać do końca i dostać dostać przynajmniej tysiaka.
Weszliśmy do środka i usiedliśmy na drewnianej, długiej ławie. Obok nas była jakaś starsza pani i najprawdopodobniej jej syn.
[***]
- Jezus, Maria Emilie - usłyszałam, stłumiony głos Chase'a pomiędzy szumami, wirującymi w moich uszach. - Ty żyjesz ?
- Pomóc, Ci młodzieńcze ? - zapytała jakaś kobieta, przechodząca obok.
- Nie, dziękuje - odparł - Emilie ! - walnął mnie ręką w policzek. To wyprowadziło mnie z równowagi, otworzyłam oczy i oddałam mu tak mocno jak tylko potrafiłam.
- Hasta la vista - powiedziałam z uśmiechem.
- Dziewczyno, ja myślałem że ci się coś stało, a ty po prostu spałaś, śpiochu.
- No cóż, ale gdzie my jesteśmy ?
- Pod psychiatrykiem. Nie martw się, będziesz miała tylko terapię elektrowstrząsową, by wypędzić ci głupotę z głowy.
Złapałam się za czoło a potem się w puknęłam.
- Nadal jesteśmy pod kościołem - obejrzałam się dookoła i zeskanowałam oczami otoczenie. - nie jestem ślepa.
- Kobieto, ja tak prawie umarłem na zawał.
- Nie umieraj jesteś mi potrzebny.
- Do czego ?
- Eeee... do niczego. Po prostu tak wypadało powiedzieć. He he.
- Ale ty dowcipna jesteś. Normalnie.
- Dziękuje - odparłam z entuzjazmem.
Zamierzył mnie wzrokiem po czym chwycił moje ręcie tak mocno że krew mi prawie do nich nie dopływała.
CZYTASZ
Znajomi z kosza i sprawa potrójnego pobicia 1tom
Misterio / SuspensoKochałam kryminały, lecz nie chciałam się w nim znaleźć. Siedemnastoletnia, Emilie-Rose Adams, zawsze była żądna przygód. Uwielbiała kryminały, lecz nie wiedziała że znajdzie się w jednym z nich. Pewnego dnia w...