23

293 14 1
                                    

- Rozalka? -spytała Faustyna, przyglądając mi się.
- może - przedłużyłam „e" rozkładając ramiona.
- co? - krzyknął Bartek, gdy przytulałam dziewczynę - odejdź fausti, teraz moja kolej - odepchnął ją lekko i przytuliło mnie do siebie, podnosząc do góry - co ty to robisz? - spytał uśmiechnięty, odstawiając mnie na ziemię.
- niespodzianka! - krzyknęłam, podnosząc ręce do góry.


Wędrowałam wzrokiem po wszyskich, patrząc na ich reakcje. Zatrzymałam się na brązowych tęczówkach, które były skupione na mnie. Nie była to osoba, która mnie przed chwilą przytulała. Był to Patryk. Stał z dłońmi w kieszeniach i uśmiechał się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i kiwnęłam głową. Chłopak wyjął ręce z kieszeni i ruszył w moją stronę.


- a już myślałem, że się nie zobaczymy - stanął przede mną i rozczochrał mi włosy.
- Twoje marznie się jeszcze nie spełni - uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka. Widziałam kątem oka, jak Bartka mina właśnie zrzedła.


Jak już się z każdym przywitałam, ruszyliśmy do samochodów, które miały nas zawieść do naszego docelowego miejsca,
w którym genziaki, zaczną swoje dziesięcio dniowe daily. Jechałam w aucie z operatorami, nie rozmawiali o niczym ciekawym, więc  weszłam na Instagrama odpisać koledze.


K.MAŚLANKA
Mi też minęło w porządku
Jak niespodzianka?
udała się?
Porwali cie?
Martwię się.
Daj jakiś znak życia.

33ROZALKA
żyje, spokojnie
Co do niespodzianki, udała się.
Wyjechaliśmy przed chwilą z lotniska
I jedziemy dalej

Jechaliśmy już jakiś czas, a ja
w międzyczasie dowiedziałam się trochę więcej o Kubie. Wyrwał mnie z transu, jeden z operatorów.

- wysiadamy - powiedział i szturchnął mnie kolanem - jesteśmy już w soweto, czy jakoś tak - dodał, jak przeniosłam wzrok z telefonu na niego.
- myślałam, że to dalej - rzuciłam, wychodząc z auta - ile jechaliśmy? - spytałam zastanawiając się, jakim cudem tak szybko dojechaliśmy, skoro lotnisko były w kompletnej dupie.
- 3 godziny, mega mi się dłużyło - odpowiedział mi ten sam operator, przeciągając się - tobie nie?
- totalnie nie - przekręciłam głową.
- to przez tego chłopaczka, z którym pisałaś całą drogę - szturchnął mnie łokciem i poruszył sugestywnie brwiami.
- no jasne - wywróciłam oczami - znamy się jeden dzień - odpowiedziałam ciszej, bo genzie zaczęło już nagrywać.

Po krótkim wstępie do filmu, zapowiadającego daily, pojawił się Kyron (Kajren) który opowiedział nam, plany na dzisiaj. Dostaliśmy tez torbę
z prezentem, który zawierał najpotrzebniejsze rzeczy na przeżycie. Wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy w drogie, do dzielnicy „Towship", gdzie będzie, oprowadzał nas przewodnik. Trzymałam się od Bartka z daleka, ale często puszczał mi oczko, czy po prostu się do mnie uśmiechał.
Po zwiedzeniu pierwszego miejsca, pojechaliśmy na jedzenie. Podali nam, tutejsza bułkę, która swoją drogą, była bardzo dobra, patrząc na okoliczności w jakich jesteśmy. Po posiłku, wróciliśmy do aut, w których będziemy jechać przez kolejne 6 godzin, do miejsca gdzie spędzimy pierwszą noc w Afryce.
W połowie drogi, zatrzymaliśmy się na siku z pięknym widokiem. Wychodząc już z budynku, usłyszałam jak fausti, wika
i Bartek kłócą się o zwierzę, więc stanęłam bliżej i nasłuchiwałam, o co konkretnie chodzi. Operator odszedł trochę dalej zresztą, a ja, dalej stałam i cieszyłam oko, tym pięknym widokiem, lecz nie było mi dane być w samotności, bo chwili zauważyłam Bartka, idącego w moją stronę.

- w męskim kiblu są duże pytony, uważaj - powiedział, przytulając mnie.
- tak? W męskiej powiadasz, ciekawe - odpowiedziałam, dobrze wiedząc o co mu chodzi - będę omijać z daleka.
- kurcze, myślałem jednak że będziesz chciała zobaczyć.
- wiesz - udałam że się zastawiam - może innym razem - oderwałam się od chłopaka, bo Karol zaczął nas wołać.
- no mam nadzieję, widzimy się za 3 godziny mała - pomachał mi i wsiadł do samochodu.


Byliśmy 20 minut od celu i jechaliśmy w totalnej dziczy. Nie do końca mi się to podobało, bo będę mieć sama pokój.


- co tak hałasuje? - spytałam, wysiadając z samochodu.
- żaba! Taka mała! - pokazał palcami kostek, który zdążył się już dowiedzieć od przewodnika.
- co ty gadasz! Znajdźmy ją! - złapałam go za ramiona.
- tak, chodźmy! - krzyknął.
- idziemy na kolację - zarządził Karol, który pojawił się nagle obok nas.
- przyszedł pan maruda niszczyciel dobrej zabawy - mruknął Oliwier.

Kolekcję spędziłam w towarzystwie Karola. Opowiadał mi plany na cały wyjazd, bo wiedział, że nikomu nie wygadam.

Kończymy to i znikam // Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz