Rozdział 12

245 24 0
                                    

- Dziękuję. - powiedziałem uprzejmie, kiedy kelner postawił przede mną talerz z daniem głównym.

Stek z puree ziemniaczanym i sałatką, której nazwy nawet nie próbowałem odgadnąć, wyglądało apetycznie. Wiedziałem, że w Stanach stek to tradycyjne danie weselne, więc nie byłem zaskoczony. Heidi, z kolei, nie była zachwycona. Ostatnio mięso jej nie służyło, wręcz ją mdliło na sam widok.

- Może deser będzie lepszy - westchnęła, delikatnie przesuwając widelcem po puree.

- Słyszałem, że będą lody, a za dwie godziny tort - dodał Speedo, który z wysiłkiem kroił swoje mięso.

Wpatrywałem się bezmyślnie w talerz, czując, jak narasta we mnie niepokój. Mimo że nie miałem powodu, by czuć się zestresowany, uczucie narastało. Moje myśli krążyły wokół Gregory'ego, a świadomość tego była irytująca. Starałem się skupić na rozmowie przy stole, ale każda próba kończyła się porażką. Zamiast tego, moje myśli nieustannie wracały do wspomnień, do momentów, które kiedyś nas łączyły, a które teraz były tylko bolesnym przypomnieniem. Próbowałem to zignorować, zepchnąć te myśli na dalszy plan, ale nie potrafiłem.

Heidi spojrzała na mnie z troską, jakby zauważyła, że coś jest nie tak.

- Wszystko w porządku? - zapytała, jej głos pełen troski.

- Tak, wszystko dobrze - odpowiedziałem automatycznie, starając się uśmiechnąć. Ale wewnątrz czułem, jakby coś we mnie pękało. Gregory znów zajmował moje myśli, mimo że próbowałem przekonać samego siebie, że jego obecność na tym weselu nic dla mnie nie znaczy.

- To tylko stek - zażartował Speedo, próbując rozładować atmosferę. - Nie musisz wyglądać, jakbyś zobaczył ducha.

Chociaż próbowałem przekonać samego siebie, że jego obecność jest mi obojętna, wiedziałem, że to nieprawda. Przesuwałem jedzenie po talerzu, nie mogąc zmusić się do jedzenia. Wszyscy przy stole zdawali się bawić się w najlepsze, jedząc i rozmawiając.

- Może chcesz coś innego? - zapytała Heidi, sugerując, że moglibyśmy poprosić wersję wege, ale ja nie chciałem niczego więcej. Jedzenie było ostatnią rzeczą, o której teraz myślałem.

- Nie, dziękuję - odpowiedziałem krótko.

Kiedy rozmowy przy stole przeszły na tematy, które mnie nie interesowały, poczułem, że jestem coraz bardziej odłączony od reszty. Heidi siedziała nosem w telefonie, a Albert z Vasquezem rozmawiali o pracy na mechaniku. Ja tylko mechanicznie nabierałem na widelec puree ziemniaczane, próbując skupić się na jedzeniu, choć smak potrawy ledwie do mnie docierał. Jedzenie było zapewne dobre, ale nie mogłem się na nim skupić, mając nieodparte wrażenie, że Gregory wciąż mnie obserwuje. Ten niepokój siedział mi w głowie, niczym zadra, której nie potrafiłem się pozbyć.

Zerknąłem na inne stoły, jakby chcąc upewnić się, że to nie tylko moje wyobrażenia. W tłumie gości nie widziałem Gregory'ego, ale to nie zmieniało faktu, że czułem jego obecność. Zastanawiałem się, dlaczego nie mogłem go wyrzucić z głowy. Przecież minęły dwa lata. Powinno być już łatwiej, a jednak nie było.

Gdy kelnerzy zaczęli sprzątać talerze po daniu głównym i przynosić desery, zdałem sobie sprawę, że wciąż grzebię widelcem w swoim steku, jakbym nie potrafił podjąć decyzji, co dalej z nim zrobić. Nawet nie zauważyłem, jak czas szybko mijał, a reszta gości zdążyła już dokończyć posiłek.

- Erwin? - usłyszałem głos Alberta, który przyciągnął moją uwagę. Spojrzałem na niego, widząc, jak jego wzrok jest skierowany gdzieś za mną. - Kelner pytał cię już pięć razy, czy może zabrać talerz - dodał, wskazując na mężczyznę stojącego nieopodal.

Mon amour | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz