Rozdział 16

460 43 14
                                    

Perspektywa: Erwin Knuckles

Gdy się obudziłem, poczułem pulsujący ból w skroniach. Przewróciłem się na drugi bok, ale to nie przyniosło ulgi. Otworzyłem oczy, oczekując, że promienie słońca uderzą mnie w twarz, jednak pokój pogrążony był w półmroku. Przetarłem twarz dłonią, próbując wyostrzyć obraz, ale świat wciąż wydawał się rozmazany.

Czułem się chujowo. Żadne inne słowo nie pasowało.

Podniosłem się do pozycji siedzącej, czując, jak ból głowy narasta z każdą chwilą. Przetarłem twarz dłonią, mając nadzieję, że to coś pomoże, ale się myliłem. Rozejrzałem się po pokoju. Schludny, prosty, bez żadnych nadzwyczajnych elementów. Nic nie wykraczało poza codzienność, poza faktem, że... wszystko się zmieniło.

Oczywiście, że pamiętałem, co się wczoraj wydarzyło. Gdy staliśmy razem na balkonie, byłem trzeźwy jak nigdy. Jego dotyk - tak cholernie znajomy - zdawał się działać na mnie tak samo, jak kiedyś. Jakby potrafił na nowo przywrócić wspomnienia, o których dawno powinienem zapomnieć. Przecież to było absurdalne. Nienawidziłem go. Nie ufałem mu. A jednak... moje serce przyspieszało, gdy uświadamiałem sobie, że jest tuż obok.

Westchnąłem ciężko, podnosząc wzrok w stronę okna. Za szybą niebo nabierało barw. Wschód słońca - to oznaczało, że mogło być koło szóstej rano, choć chcąc nie chcąc, chciałem sprawdzić godzinę, albo moje uzależnienie od telefonu tego potrzebowało.

(dla chętnych, piosenka od tego momentu to: Until I Found You, a późnej As it Was - Harry Styles w zapętleniu)

Rozejrzałem się po pokoju, szukając swojego urządzenia. Nie widziałem go ani na stoliku, ani na podłodze. Spojrzałem na szafkę nocną i tam dostrzegłem telefon, ale nie mój. Spojrzałem na Gregorego, który spał na łóżku obok, chcąc się upewnić, że nie obudzi się, ani nie drzemie. Oddychał spokojnie. Włosy, które zwykle układał starannie, teraz były w totalnym nieładzie - niektóre kosmyki opadały na jego czoło i policzki, nadając mu niemal chłopięcego wyglądu. Wyglądał na swój sposób uroczo.

Poczułem coś, czego nie chciałem czuć - przypływ nostalgii. Prawie trzy lata temu budziliśmy się w tym samym pokoju, ale wtedy byliśmy w jednym łóżku, w relacji, która miała przetrwać wszystko. Teraz? Miałem nieodparte wrażenie, że Gregory stał się dla mnie obcy, jakby te dwa lata wystarczyły, by zakończyć naszą opowieść.

Mimo to sięgnąłem po jego telefon. Odblokowałem go ostrożnie, czując dziwne napięcie. Na ekranie wyświetliła się godzina - 6:13 - ale to nie ona zwróciła moją uwagę. Zatrzymałem wzrok na tapecie ekranu blokady. Nasze wspólne zdjęcie z pierwszych wspólnych świąt. Pamiętam ten moment - Gregory, uśmiechnięty, robił zdjęcie, a ja nachylałem się, by pocałować go w policzek.

Moje serce zabiło szybciej. W tamtej chwili, na tamtej Wigilii, byłem szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy. A teraz? Teraz wszystko się posypało. Tapeta na jego telefonie była jak bolesne przypomnienie tego, co utraciliśmy. Co straciłem. Było to... urocze, na swój sposób, a jednocześnie przerażające. Czy on wciąż trzymał się tych wspomnień, tych dawnych chwil?

Odłożyłem telefon na miejsce, czując, jak emocje znów powracają. Spojrzałem jeszcze raz na Gregorego, jego spokojna, śpiąca twarz wcale nie pomagała mi w ułożeniu myśli. Czy naprawdę mogę mu wybaczyć? Czy mogę mu zaufać, że mnie nie zostawi?

Z przeciągłym westchnieniem wstałem, przeciągając się, a kości wydały charakterystyczny dźwięk, przez co od razu spojrzałem na mężczyznę, jednak nadal spał. Miałem na sobie wczorajsze spodnie, ale moja koszula wisiała luźno na oparciu krzesła. Zaskoczyło mnie to - nie spodziewałem się, że Gregory zadba o mnie w taki sposób. Przecież nie byliśmy już w takiej relacji, żeby się o mnie martwił jak te trzy lata temu. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Było to miłe.

Mon amour | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz