Rozdział 7

315 23 3
                                    

Albert, Heidi, Carbonara i Silny spojrzeli po sobie z niepokojem, gdy siedzieliśmy w salonie. Atmosfera była napięta, a ja unikałem ich wzroku, jakby miał coś do ukrycia. Wiedziałem, że chcieli mnie zapytać, co się ze mną dzieje, ale nikt nie miał odwagi zacząć. W końcu to Heidi odezwała się pierwsza, jak zwykle próbując delikatnie podejść do sprawy.

— Erwin, co się z tobą dzieje? — zapytała łagodnie, podchodząc bliżej i siadając obok mnie na kanapie. Jej głos pełen był troski, ale to tylko bardziej mnie irytowało.

Spojrzałem na nią zimno, a potem na resztę. Wszyscy czekali na moją odpowiedź, a ja czułem, jak narasta we mnie złość.

— Co się ze mną dzieje? Co się ze mną dzieje?! — wybuchłem nagle, podnosząc głos tak, że aż Heidi się cofnęła. — Pytać się, co się ze mną dzieje, kiedy wiecie dokładnie, dlaczego jestem w takim stanie! Gregory... ten pierdolony skurwiel...! Nienawidzę go bardziej niż jakiejkolwiek innej osoby na tym świecie, nienawidzę go bardziej niż GSK! — wykrzyczałem, czując jak moja złość wylewa się ze mnie jak lawa.

Albert spojrzał na mnie zaskoczony, Silny skrzywił się, a Carbonara próbował coś powiedzieć, ale zamilkł, widząc, że jestem na krawędzi.

— Minęło półtora roku, a ja wciąż czuję, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj! — kontynuowałem, nie mogąc już opanować fali emocji. — Ten manipulator, ten kłamca... Jak ja mogłem być tak głupi, żeby mu zaufać?! — niemal krzyczałem, a gniew odbijał się echem w moim głosie.

— Erwin, musisz się uspokoić... — próbował interweniować Carbonara, ale przerwałem mu natychmiast.

— Uspokoić?! Po tym, jak on mnie zostawił, jak zdradził nasze uczucia i zniszczył wszystko, co budowaliśmy?! Powinien był zdechnąć po tym postrzale.

Heidi, z widocznym smutkiem i troską, zbliżyła się do mnie, delikatnie całując mnie w policzek. Wiedziałem, co czuje, wiedziałem, że jej troska kryła coś więcej, ale nie mogłem na to odpowiedzieć. Czułem jedynie obojętność.

— Erwin... — szepnęła, próbując dotrzeć do mnie, ale ja jedynie westchnąłem ciężko i odsunąłem się.

— Heidi, wiem, że próbujesz pomóc, ale... ja nie chcę twojej litości. To wszystko... — urwałem, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.

Albert i Silny wymienili zaniepokojone spojrzenia, a Heidi, choć zrozumiała, że nie mogę odpowiedzieć na jej uczucia, starała się mnie uspokoić.

— Erwin, nie możesz pozwolić, żeby ta nienawiść cię zjadła... — powiedział Silny, próbując dotrzeć do mnie racjonalnym głosem. — Wszyscy widzimy, jak bardzo się zmieniłeś. To, co czułeś do niego, przerodziło się w coś, co cię wyniszcza.

— Wyniszcza? — powtórzyłem, śmiejąc się gorzko. — Może. Ale to jedyna rzecz, która mi teraz została.

Carbonara spojrzał na mnie ze współczuciem.

— Erwin, to, co cię spotkało, zmieniło cię bardziej, niż myśleliśmy. — Załatwimy ci odpowiednie leczenie, nie możesz w tym siedzieć. Minęło półtora roku, a ty nadal to rozpamiętujesz. Pół roku temu rozjebałeś napad przez to.

Spojrzałem na niego z gniewem, ale nie odpowiedziałem. Zamiast tego, wstałem i wyszedłem z pokoju, zostawiając ich samych z moimi emocjami.

Za sobą słyszałem jedynie ciche głosy, które mówiły o tym, jak bardzo się zmieniłem, jak miłość do Gregory'ego przekształciła się w czystą nienawiść, która teraz mnie wyniszcza. Nie mogłem im powiedzieć, że mieli rację, bo sam jeszcze nie wiedziałem, jak poradzić sobie z tym, co czułem.

꧁꧂

Mon amour | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz