Rozdział 6

168 12 0
                                    

Celowałem do zakładników, których trzymaliśmy w banku i byłem w pełni skoncentrowany na naszej misji. Napad na bank, który planowaliśmy przez tygodnie, szedł zgodnie z planem. W zasadzie wszystko szło dobrze — na razie. Policja już przyjechała, co oznaczało, że negocjacje mogły się rozpocząć. W tej roli miał wystąpić Carbonara.

Z napięciem obserwowałem przez okno, jak przedstawiciel policji podchodzi do drzwo. Moje serce zatrzymało się, gdy zobaczyłem, kto stoi naprzeciwko — Gregory Montanha. Jego pojawienie się wzbudziło we mnie mieszankę gniewu i zdrady, której nie dało się zignorować. W jednej chwili wszystkie uczucia, które próbowałem stłumić przez ostatnie miesiące, wybuchły jak wulkan.

Gregory, stał tam z kamienną twarzą, jakby nigdy nic. Każda wspomniana chwila, każda obietnica, którą złamał, wróciła ze zdwojoną siłą. Mimo iż minął już rok. Mój gniew przerodził się w coś, co było nie do zniesienia. Ignorując wszelkie instrukcje Silnego, który stał obok mnie podszedłem do drzwi szybko je otwierając. Stanąłem obok Carbo, który tylko zdążył krzyknąć.

— Nie! Nie rób tego!

 I strzeliłem do Gregory'ego. Strzał przeciął powietrze, a policjant, który pełnił rolę negocjatora, padł na ziemię, trafiony w ramię. Hałas wystrzału natychmiast wypełnił pomieszczenie, a dźwięk strzelaniny rozległ się na całym banku.

Chaos rozprzestrzenił się w okamgnieniu. Zakładnicy krzyczeli, a moi towarzysze rzucili się w stronę drzwi, starając się utrzymać sytuację pod kontrolą. Ten strzał szybko rozpętał strzelaninę. 

— Co do cholery, Erwin?! — krzyknął Carbonara, gdy schowaliśmy się za ścianami. — Dlaczego, do jasnej cholery, strzeliłeś? Wszystko mogło pójść po naszej myśli, a teraz kurwa pewnie będziemy mieć przejebane.

Próbowalem wytłumaczyć, że nie mogłem się powstrzymać, że wszystko, co zrobił Gregory, wróciło do mnie z całym swoim bólem, ale słowa, nie miały w tej chwili żadnego znaczenia. Moja reakcja na widok Gregory'ego sprawiła, że cała misja, która szła zgodnie z planem, zmieniła się w chaos. Cała grupa była rozczarowana. A Ich wściekłość była zrozumiała. Mimo to uśmiech zawitał na mojej twarzy, a myśl, że dostał za swoje poprawiała mi humor.

꧁꧂

Mon amour | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz