Rozdział 14

434 36 25
                                    

Muzyka dudniła mi w uszach, przenikając przez ciało jak pulsująca energia, która zmuszała do ruchu. Jednak każdy dźwięk zdawał się być głośniejszy, wyraźniejszy, jakby alkohol, który krążył w moich żyłach, wyostrzał wszystkie zmysły do granic możliwości. Światła na parkiecie migały chyba zbyt jasno, przez co byłem zmuszony zmrużyć oczy.

Tańczyłem razem z Heidi, która siłą zaciągnęła mnie na parkiet. Teraz wirując obok mnie, śmiała się, a jej włosy latały w powietrzu, kiedy obracała się w takt muzyki.

Ruchy Heidi były pełne gracji, naturalne i bezwysiłkowe, zupełnie odwrotnie niż moje. Czułem się jak kłoda, niezdarnie stąpając po parkiecie, próbując nadążyć za jej płynnymi krokami. Jednak im dłużej tańczyliśmy, tym bardziej zaczynałem się rozluźniać. Może to zasługa alkoholu, a może po prostu jej entuzjazm był zaraźliwy.

Mimo, że początkowo byłem niechętny, teraz byłem wdzięczny Heidi za to, że w końcu wyciągnęła mnie z mojej strefy komfortu. Może to nie była idealna sytuacja, ale przynajmniej na chwilę, mogłem zapomnieć o wszystkim, co mnie przytłaczało.

Tańczyliśmy już dobrą godzinę, a zmęczenie powoli zaczynało dawać o sobie znać. Pot i zmęczenie sprawiły, że pragnienie stawało się coraz bardziej dokuczliwe, a my oboje zgodnie zrezygnowaliśmy z dalszych tańców. Zeszliśmy na bok, z ulgą opuszczając tłum, by podejść do stołu, na którym czekały różne napoje i przekąski. Pierwszy raz od początku nie napiję się alkoholu. Niedowierzanie.

Atmosfera na sali zmieniła się nieco - impreza powoli zmierzała ku końcowi. Ważniejsze momenty wesela były już za nami, a ludzie zaczynali rozważać powrót do domów. Choć widać było, że nikt się do tego nie spieszy. Widziałem tylko, jak dwie matki z dziećmi zmierzają w stronę hotelu. Cztery osoby mniej do hałasu.

- Proszę - powiedziała z uśmiechem, wręczając mi filiżankę, a para unosiła się z gorącego napoju. - Uważaj, bo gorąca.

Podziękowałem, przejmując filiżankę, której ciepło przyjemnie ogrzało moje dłonie. Oparłem się o stół, spoglądając na Heidi, która również sięgnęła po swój napój. Staliśmy obok siebie, obserwując resztę gości, którzy wciąż tańczyli, rozmawiali i śmiali się głośno, jakby ta noc miała nigdy się nie skończyć.

- Jak się czujesz? - zapytała, upijając łyk kawy i spoglądając na mnie z zaciekawieniem.

Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią. Emocje kłębiły się we mnie, ale czułem, że w tym momencie, po wszystkim, co się wydarzyło, potrzebowałem chwili, by złapać oddech, by po prostu być.

- Dobrze - odpowiedziałem w końcu, pozwalając sobie na lekki uśmiech. - Myślę, że dobrze.

Heidi kiwnęła głową, jakby zrozumiała, co chciałem przez to powiedzieć. Przez ten czas, jaki spędziliśmy razem na parkiecie, udało mi się choć na chwilę uciec od myśli, które wcześniej mnie dręczyły. Teraz, z filiżanką kawy w ręku i uczuciem spokoju, czułem się wdzięczny, że nie jestem sam.

- Widzisz, nie było tak źle - dodała z uśmiechem, patrząc mi w oczy. - Czasem warto dać się ponieść chwili.

Odpowiedziałem jej uśmiechem, czując, jak jej słowa dodają mi otuchy. Piliśmy kawę z ekspresu, a ciepło filiżanki w mojej dłoni było niemal uspokajające, jakby rozpraszało resztki napięcia, które we mnie pozostały. Heidi opierała się o stół, jej wzrok wędrował po sali, zatrzymując się na chwilę na tańczących ludziach, a potem wróciła spojrzeniem do mnie. W jej oczach pojawiła się nutka poważnej ciekawości.

- Erwin, mogę cię o coś zapytać? - zaczęła, jakby ważąc swoje słowa, a ja kiwnąłem głową. - Zauważyłam, że Gregory ciągle jest gdzieś blisko ciebie, albo przynajmniej w pobliżu.. wcześniej wybrał cię do tańca, zamiast swojej byłej żony czy córki czy chuj wie kogo jeszcze, przyniósł ci tort, a teraz patrzy się na ciebie.

Mon amour | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz