Wesołego Halloween!___________________
POV: Natasha
- Myślisz, że jak teraz wyszlibyśmy z galerii, to by zauważyła?
Spojrzałam znudzona i zmęczona na Camerona, po czym wzruszyłam ramionami.
- Zawsze możemy spróbować.
Kochałam piątki za ich tradycję, którą utworzyliśmy z Charem. Zawsze kupowaliśmy kupę jedzenia i do rana oglądaliśmy horrory albo filmy akcji. Nie ważne czy byliśmy na siebie obrażeni, czy nie. Bo albo siedzieliśmy na dwóch oddzielnych końcach pokoju, albo razem na wygodnym dywanie. Dzisiaj był drugi raz w ciągu naszej tradycji, kiedy nie kupiliśmy jedzenia i nie usiedliśmy na kanapie w naszym, już Chara i Allie, domu, oglądając seriale.
Ten dzień, a raczej ranek, spędziliśmy na przewożeniu moich rzeczy do nowego mieszkania razem z Alexem, June i Camem. Gdzieś w połowie mój brat dostał telefon, że Allie zaczyna rodzić, więc popędził do szpitala, zapewne łamiąc przy tym wszystkie możliwe przepisy drogowe.
Nie miałam co robić, więc Cam włączył Xbox, chcąc pograć w Fifę, ale przeszkodziła nam w tym June, mówiąc, że nie będziemy siedzieć cały dzień i nic nie robić i niemal siłą wyciągnęła nas na zakupy. Za jej namową kupiliśmy sobie kilka rzeczy, ale ponad dwie godziny w galerii nas przerosło. Mam na myśli mnie i Williamsa, bo Walker nadal szalała po sklepach jak nawiedzona. I tak właśnie podejrzewałam: że jakiś demon ją nawiedził.
Na dodatek było w cholerę gorąco. Miałam na sobie top na ramiączka i luźne spodenki do kolan, a i tak czułam jakbym umierała z przegrzania. Nawet Cameron zrezygnował ze swoich koszul i garniturowych spodni, decydując się na koszulkę i dresowe spodenki.
- Co myślicie?
Uniosłam głowę, na wychodząc z przymierzalni. Uniosłam z wrażenia brwi, bo w tej sukience wyglądała naprawdę zjawiskowo i uroczo.
Sukienka była biała z wyszytymi maleńkimi wisienkami i sięgała mniej więcej do połowy ud. Była na cienkich ramiączkach i delikatnie spływała po krągłościach szatynki.
- Nooo... musisz ją wziąźć - powiedziałam, kiwając zachęcająco głową.
- Wyglądasz niesamowicie, ale nie mów tego Xanowi, bo mnie zabije - mruknął Cameron, po czym znów spojrzał w swój telefon.
Zaśmialiśmy się, a chłopak przewrócił oczami.
- No dobra, w takim razie biorę - zdecydowała. - Jeszcze jeden sklep i możemy iść.
Jęknęłam cicho, poprawiając czapkę z daszkiem na mojej głowie.
- Nie, June. Nie możemy już wracać, błagam? - poprosił Cam, wstając z kanapy. - Jesteśmy tu już prawie trzy godziny, po noszeniu masy pudełek na dwudzieste piętro, daj już spokój
- Chciałam tylko zrobić zakupy do domu - burknęła szatynka, nim zniknęła za kotarą.
Uśmiechnęłam się z rozbawieniem, spoglądając na Camerona, który przewrócił oczami.
- Jak jej czasem nienawidzę - westchnął. - Daj tą sukienkę, June, pójdziemy już zapłacić.
- Dzięki! Później ci przeleję kasę! - zawołała uradowana, podając czereśniową sukienkę bokiem kotary, tak aby nie było jej widać.
Ruszyłam za rozdrażnionym Cameronem, który ustawił się w niedługiej kolejce do kasy.
- Znalazłem to o co mnie ostatnio prosiłaś - powiedział nagle, a mi zajęło chwilę, żeby pojąć, że chodziło mu o Urana.
CZYTASZ
Gained Friends
RomanceSan Francisco w stanie Kalifornia niezbyt różniło się od innych miast. Ładne widoki i czarujące klify, na których organizowano największe imprezy. To właśnie je wyróżniało - wyścigi, bogate kasyna i kolorowe kluby. Kiedy do miasta wraca znany każde...