🕷Petey...🕸

151 5 12
                                    

P.O.V. Tony

- Panie Stark. - odezwała się Friday akurat kiedy włączyliśmy sobie film przygodowy z wszystkimi avengersami.

- Tak Friday? - spytałem zdziwiony reszta również była zdziwiona. Zatrzymaliśmy film i czekaliśmy aż powie o co chodzi.

- Peter Parker wszedł do wieży. - czekaj czekaj... Co?

- Petey po co? - spytała zdezorientowana natasza. - przecież jest już późno. - wymieniliśmy wszyscy porozumiewawcze spojrzenia. A co jeśli ktoś go próbował zabić... Albo może tej tego dziewczynie się coś stało... O mój boże.. Tyl

- Friday co dokładnie robi Peter? - spytałem chcąc się w taki sposób szybciej dowiedzieć.

- Aktualnie siedzi pod ścianą po prawej od windy na piętrze 46. Podwinął nogi i opiera czoło o kolana płacząc i mamrotając pod nosem słowa... " Moja Gwen... Moja mała Gwen... Tak ją kochałem.. Robiłem dla niej wszystko. Życie bym dla niej oddał! Czemu... Czemu ten świat musi być taki do jebanej kurwy pojebany?! ". - .. Ścisnęło mnie w gardle. O nie. O kurwa błagam nie. Zrobiła coś. Może zerwała z nim? Albo zdradziła może po prostu się pokłócili nie na pewno nie to musi być coś poważniejszego...

- O kurwa... - wymamrotał Pietro pod nosem jednak i tak to słyszeliśmy. W sumie? Każdy z nas miał ochotę to powiedzieć.

- Idę do niego. - zdecydowałem stanowczo zdjąłem z siebie koc którym nawzajem się owineliśmy i ruszyłem do windy.

- Czekaj! - krzykneła Wanda. - Ja też idę.. - wstała szybko.

- Ja też! - krzykneła Romanoff a po niej reszta która siedziała na kanapie i takim sposobem ledwo zmieściliśmy się do windy jadąc do naszego Peteya.... Stał się dla nas jak rodzina mimo że mało czasu spędziliśmy z nim to i tak był dla nas ważny..

W końcu winda się zatrzymała na piętrze. Było ciemno praktycznie nic nie było widać. Wyskoczyliśmy szybko z windy i spojrzeliśmy na prawo tak jak mówiła Friday biedny chłopak zawinął się w kulkę i siedzi łkając pod ścianą. Ukucnąłem przed nim a reszta stała za mną.

- Pete... Oh Pete.. - powiedziałem jednak on nie reagował i dalej szeptał do siebie słowa typu " popierdolony świat"," jabeny skurwiel wiedziałem że dziś się coś odpierdoli". Wszyscy to słyszeliśmy i naprawdę najchętniej wziąłbym chłopaka i sobą samym chronił przed tym światem ale... Nie mogę tego zrobić... - Pete... - zero reakcji. Położyłem rękę na jego ramieniu przez co mocno się wzdrygnął więc od razu ją zabrałem.

- O mój boże... - wyszeptała Wanda. Każdy chciał szczęścia dla chłopaka jednak... Co my mogliśmy teraz zrobić? Oprócz dania mu wsparcia jeśli w ogóle je przyjmie. Nic...

- Pete chodź z nami na górę co ty na to by obejrzeć film razem? - spytałem delikatnie jednak on dalej nie odpowiadał i wciąż łkał. - Pete... Proszę.. - zero. Nic. Ponownie położyłem rękę na jego ramieniu a on zaaragował tak samo jednak tym razem nie cofnąłem ręki wręcz przeciwnie przeniosłem ją na jego kręcone delikatnie włosy i zacząłem ciągnąć za końcówki. Robiłem to częściej od kiedy odkryłem że od tego się uspokaja. - Dzieciaku odezwij się proszę.. - powiedziałem wręcz błagalnym tonem. Spojrzał na mnie jest jakiś sukces. Jednak praktycznie go nie widziałem. - Friday włącz światło. - pokój się rozświetlił a chłopak za cisnął powieki z bólu jednak po chwili się przyzwyczaił i znowu na mnie spojrzał tymi swoimi pięknymi lecz teraz przekrwawionymi oczami. Oh Petey... - Pete co się stało?.. - spytałem najdelikatniej jak umiałem.

- Ta suka się stała. Jebana kurwa. - powiedział łamiącym się głosem i znów za łkał... Czyli coś mi zrobiła.. Albo jeszcze jakaś inna.. Kurde dużo jest możliwości.

- A dokładniej? - zastanowił się chwilę po czym wstał. Otarł zły i spojrzał na nas wszystkich.

- boże przepraszam... Nie wiem co sobie myślałem po prostu przyszedłem tutaj.. W sumie.. Nic nie myślałem.. Przepraszam już się zmywam. - mówiąc to przeszedł koło nas wszystkich i już chciał wyskoczyć przez okno jednak odezwał się Steve.

- Dzieciaku spokojnie. Nie musisz wychodzić a już na pewno nie przepraszaj. Naprawdę chodź z nami na górę miło spędzimy czas wszyscy razem. - powiedział patrząc również na resztę.

- ja jestem za. - odpowiedział Clint a za nim reszta mówiąc praktycznie to samo. Każdy chciał by Peter został.. Zawachał się..

- Dobrze.. - powiedział po dłuższym przemyśleniu i zamknął okno a po chwili wszyscy byliśmy w windzie jadąc na nasze piętro. W windzie była cisza. Nikt się nie odezwał. Po chwili winda się zatrzymała i wyszliśmy z niej idąc od razu do salonu jednak Peter poszedł do kuchni. - No co wy? - odezwał się a my spojrzeliśmy na niego nie rozumiejąc o co chodzi. - chcecie oglądać film ale tak bez żarcia? Żadnego? - spytał nie dowierzając a z 6 osób razem ze mną prychneło śmiechem. - dobra ja to ogarnę a wy idźcie ogarnąć jakiś film..

- W zasadzie to mamy wybrany. Akurat kiedy Friday nas poinformowała że wszedłeś do wieży włączyliśmy go więc teraz tylko żarcie i gotowe. - pokiwał głową i zaczął wyjmować chipsy, miski, żelki, lody, ciasteczka i tego typu.

I w końcu z całym asortymentem dla armii usiedliśmy na kanaoie. Było nas za dużo dlatego Clint i Wanda chcieli siedzieć na ziemi Peter też się uparł że będzie tam siedzieć jednak wszyscy z nas od razu zaprotestowali przez co był zmuszony usiąść między mną i natashą. I tak oglądaliśmy film przez następne 2 i pół godziny w trakcie tego Bucky nie wytrzymał i rzucił poduszką w telewizor przez co ten tak się zachwiał że gdyby nie Peter i jego pajeczy zmysł który go przed tym ostrzegł dzięki czemu mógł odpowiednio szybko zaaragować było by już po... Telewizorze. Kiedy film dobiegł końca połowa już spała czyli Wanda, Steve, Bucky, Natasha i Bruce.

- Stark.... - zaczął bardzo niepewnie młody. - ... Mógłbym przenocować tu tydzień? Bo aktualnie nie mam mieszkania jednak oczywiście jeśli nie to zrozumiem nie będę się wpieprzać w wasze życie mo... - przerwałem mu.

- A od czego ty niby masz tu pokój? Młody nie pytaj się mnie czy możesz przychodzić do nas spać tylko przychodź miło cię zawsze przyjmiemy możesz być tego pewny.. - odpowiedziałem z uśmiechem a on się lekko zarumienił jednak nie uśmiechnął się.. - Dzieciaku... - odezwałem się po dłuższej ciszy.

- Hmm

- Co się tak naprawdę stało? - spytałem patrząc na niego uważnie Pietro który nie spał też widać było że był tym bardzo mega zainteresowany.

- A co miało się stać? Nicc... - powiedział unikając naszych spojrzeń jak ognia.

- Nie udawaj. - powiedziałem jednak on zamilknął. - spójrz na mnie.. - nie zrobił tego. - Petey spójrz na mnie... - znowu nic. Westchnąłem i sam na kierowałem jego głowę w moją stronę. - Petey możesz nam zaufać...

- Nic się nie stało. - powiedział cięcie i uparcie. Znów odwracając głowę. Ech Pete....

- dobra... Ale.. Pamiętaj że obojętnie kiedy zawsze możesz do mnie przyjść... Wygadac się... lub co chcesz..- powiedziałem wstając. - ... A ich tak zostawiamy czy... Przenosimy do pokoi? - spytałem patrząc tylko ma tych co nie spali.

- Może lepiej by było ich przenieść?.. Chociaż się wyśpią.. - powiedział Pete.

- Okej.. - stwierdził Pietro z uśmiechem... Wiem co to oznacza... O nie... - Friday puść " wstawać grube dupy " na pełną głośność. - kurwa..

Zjebałeś StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz