Katie

340 33 0
                                    

David obiecał, że jeśli nie będzie to konieczne, nie wyjdzie z obozu. Trochę mnie to uspokoiło.
Ruszyłam do tunelu.
Eric mi nie pomoże, a muszę się dostać do miasta. Kończy się jedzenie...
Powoli otworzyłam drzwi w piwnicy. Nikogo nie było. Jak najciszej weszłam po schodach, ale wyglądało na to, że w domu nie ma nikogo. Moje oczy przywykły do ciemności, może nie aż tak jak oczy wilkołaka...
Ruszyłam w kierunku sklepu. David rozmawiał z rodzicami, którzy przekazali mu, że zapasy gromadzone są w sklepie w środku miasta. Dotarcie tam z mojego domu zajmowało mi zawsze dwadzieścia minut, ale nigdy nie musiałam mieć oczu dookoła głowy. Przeszłam obok domu Davida.
W środku paliło się światło, a drzwi były zamknięte. Postanowiłam, że wstąpię tam, gdy będę wracać.
Przez całą drogę nie spotkałam nikogo. Weszłam do sklepu, tym razem miałam plecak, który naładowałam do pełna. Wzięłam też dwie siatki batoników i ruszyłam w drogę powrotną. Zdawało mi się, że ktoś mnie śledzi, jednak gdy się odwracałam nikogo nie widziałam. Doszłam do domu Davida i zapukałam.
- Kto to? - usłyszałam.
- Katie.
- Hasło.
David nic nie mówił o haśle.
- Niestety nie znam.
- W takim razie nie mogę cię wpuścić.
- Ale przecież to ja, Katie. Znają mnie państwo.
- Wybacz, ale nie możemy ci zaufać. Odejdź Katie.
Zawiedziona ruszyłam do mojego domu. Drzwi były otwarte, a byłam pewna, że je zamknęłam.
Weszłam do środka i zeszłam do piwnicy. Może jednak nie zamknęłam drzwi? Otworzyłam drzwi do tunelu włożyłam do środka siatki i plecak. Już chciałam wejść, ale usłyszałam za sobą głos.
- Niebezpiecznie jest chodzić samemu nocą.
Odwróciłam się. Nie znałam go, to musiał być ktoś z watahy.
- My się jeszcze nie znamy, albo raczej nie znasz mojej ludzkiej postaci. Jestem Sam - wyciągnął do mnie rękę, ale nie miałam zamiaru jej uścisnąć. Zrobiłam krok do tyłu. Wiedziałam, że będę musiała szybko zamknąć drzwi.
- Nie uciekaj. Nic ci nie zrobię. Na razie.
- Jaki wspaniałomyślny - powiedziałam najmocniej jak mogłam, ale czułam, że w środku cała dygoczę ze strachu.
- Rozumiem, że znasz Erika?
Nie odpowiedziałam.
- Nie musisz odpowiadać. Znam odpowiedź. Wiedziałem, że z nim jest coś nie tak. Ostatnio był jeszcze bardziej dziwny. Ale nie sądziłem, że się zakochał. Chociaż może mu się nie dziwię, gdybym był na jego miejscu pewnie też bym się zauroczył w Tobie, Katie - musiałam zrobić zdziwioną minę, bo kontynuował. - Skąd znam Twoje imię? Słonko... - podszedł do mnie, chwycił kosmyk moich włosów i zaczął kręcić wokół palca. - Wiem o Tobie wszystko - powiedział mi do ucha.
Zdziwiło mnie, że był mojego wzrostu. Nie byłam wysoka, ale jak na chłopaka i przywódcę watahy był niski. Rude włosy też nie dawały mu wyglądu przywódcy stada.
Wrócił na swoje miejsce. Kiedy był do mnie tyłem przeszłam przez próg. Wiedziałam, że za chwilę przestanie się ze mną bawić.
- Pewnie się zastanawiasz co tu robię i dlaczego cię jeszcze nie zabiłem. To proste... Eric uciekł, muszę go zmusić do powrotu, a tylko ty możesz go tu sprowadzić.
- Nawet jakbym chciała, nie mam jak się z nim skontaktować. Nie wymieniliśmy się numerami
- Eric nie mówił ci, że wilki porozumiewają się bez słów? Mógłby być na drugim końcu świata, a ja bym mógł z nim rozmawiać.
- Ja nie mam takiej mocy.
- Ale ja mam i to wystarczy.
- Przekażesz mu wiadomość ode mnie? I myślisz, że Ci uwierzy?
- Nie, ale przyjdzie sprawdzić czy nie kłamię.
- W jakiej sprawie? - jedną ręką chwyciłam drzwi i lekko je przymknęłam. Nie były lekkie, tunel był
na sytuacje kryzysowe. Drzwi nie mogły być zwykle, drewniane. Ciężko mi było je szybko zamknąć.
To dawało przewagę Samowi, ale liczyłam, że uda mi się zamknąć go po drugiej stronie.
- Porwania i torturowania Ciebie.
- Jak mnie nie zobaczy domyśli się, że to podstęp i ucieknie.
- Ale jak Cię zobaczy przybiegnie ci na pomoc.
- Ja się nigdzie nie wybieram.
W tym momencie ruszył w moją stronę, a ja w ostatniej chwili zatrzasnęłam drzwi. Przekręciłam klucz i usiadłam na ziemi.
- Raz ci się udało. Następnym razem nie będziesz miała tyle szczęścia. Nie odejdziemy dopóki Eric nie wróci i nie poniesie kary. Dopóki cię nie złapię nadal będziemy terroryzować miasto.
- A jeśli oddam się w Twoje ręce jaką mam pewność, że odejdziecie?
- Tylko moje słowo, słonko.
- Czyli nic...
- Nie wierzysz mi? Ranisz mnie, słonko. Masz dobę na zastanowienie. Jeśli w tym czasie się poddasz, opuścimy miasto.
Odszedł.
Nie potrzebowałam aż tyle czasu. Podjęłam już decyzję.
Ruszyłam do obozu.

Katie i onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz