Katie

321 32 0
                                    

Usłyszałam warczenie. Otworzyłam oczy. Kiedy zasnęłam?
Zobaczyłam, że słońce już wstało.
Przed sobą widziałam prawie całą watahę, oczywiście przemienioną. Najbliżej siedział rudy wilk - Sam, tuż obok niego ciemnobrązowy. Podejrzewam, że to Dan. Wpatrywali się we mnie.
Nadal byłam przywiązana do pnia, nadgarstki również były związane. Spróbowałam delikatnie zmienić pozycję, ale byłam obolała od spania na siedząco, a do tego Dan bardzo mocno mnie przywiązał.
- Mam cały dzień siedzieć przywiązana do drzewa? - spytałam. Sam przytaknął.
- Chyba żartujesz! A dostanę coś do picia, jedzenia?
Do Sama podszedł jasnobrązowy wilk. Czyżby to była Mo? Chwilę później odeszła.
Oparłam się o pień, odwróciłam głowę i zamknęłam oczy. Nie wiem ile minęło czasu, aż usłyszałam trzask łamanej gałązki. Otworzyłam oczy. Zbliżał się do mnie jasnobrązowy wilk. W pysku Mo miała plecak. Postawiła go przede mną i usiadła.
- Ręce - powiedziałam.
Sam warknął i podszedł bliżej. Zauważyłam, że Dan i reszta watahy zniknęli.
Spojrzałam na Sama. Z jego wzroku wyczytałam, że nie mam na co liczyć.
Znów zamknęłam oczy.
Myślałam, że głowa z bólu mi pęknie. Słońce mocno świeciło, jak na wrzesień, a do tego byłam potwornie głodna i spragniona. Kiedy myślałam, że dłużej nie wytrzymam, słońce zaszło.
Poczułam, że ktoś związuje mi nogi, a równocześnie ktoś inny przeciął linę przytrzymującą mnie przy drzewie oraz rozwiązuje mi nadgarstki. Otworzyłam oczy.
- W plecaku masz wodę i coś do zjedzenia - tuż przy moim uchu odezwał się Sam. To on mnie rozwiązał. - Tylko się pośpiesz, słonko. Obiecałem, że dzisiaj w nocy się zabierzemy. A ja zawsze dotrzymuję obietnice.
Dziwne, ale zostałam sama. Szybko zabrałam się za jedzenie. Wypiłam butelkę wody prawie duszkiem. Ale nadal bolała mnie głowa. Zobaczyłam, że w plecaku jest apteczka. Znalazłam tabletkę przeciwbólową i szybko ją połknęłam.
W plecaku zostało trochę jedzenia i dwie butelki wody. Zamknęłam go. W tym momencie pojawił się Sam.
- Gotowa?
Nie odpowiedziałam.
Sam związał mi ręce, tym razem z przodu i rozwiązał nogi.
- Nikt nie będzie Cię nosił, słonko. Każdy używa swoich nóg.
Wstałam i natychmiast się przewróciłam. Strasznie bolała mnie głowa, aż mi się zakręciło.
Sam pomógł mi wstać. Znów zakręciło mi się w głowie, ale przytrzymał mnie.
- Nie udajesz co? - spytał.
- Przecież sama chciałam, żebyście jak najszybciej odeszli. Gdybyście mnie nie głodzili przez cały dzień, wszystko byłoby dobrze.
- Myślałaś, że cię rozwiążę?
- Nie uciekłabym. Obiecałeś spełnić moje warunki. Nie mam powodu do ucieczki. Poza tym i tak byś mnie złapał. Ucieczka, znaczy przegrana.
- Nie chcesz uciec? Myślałem, że masz jakiś błyskotliwy plan ucieczki...
- Nie mam planu, bo nie warto mi uciekać.
- Może zasłużysz na rozwiązane ręce w ciągu dnia... Możemy już iść?
- Tak. Już lepiej.

Katie i onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz