( II ) Rozdział 2

154 5 24
                                    


Całą resztę lotu spędziłam nad obmyślaniem planu, jak zagrać swoją rolę najlepiej. Oczywistym było to, że nie powinnam dać się tak łatwo sprowokować, ale w głębi musiałam przyznać, że podobała mi się ta nienormalna gra, w której zamierzałam być zwycięzcą.

Miałam w zamiarze ograć samego diabła.

Ja się tak łatwo nie poddam, co toto, to nie.

Mój umysł jak i wyobraźnia pracowały na tak wysokich obrotach, że nawet nie wiem kiedy minęło mi kolejnych parę godzin lotu. Wszyscy wokół mnie spali, a ja opracowywałam plan doskonały.

Niewątpliwie tylko w mojej prawej półkuli mózgowej był abstrakcyjnie doskonały, bo lewa zawzięcia walczyła w podświadomości i intruzywnych myślach, aby same dostarczały mi wszystkich alternatyw niepowodzeń.

Boże... W co ja się znowu wpakowałam.

Czemu musiałam taka być? Powinnam mieć wywalone na całego, ale ja nie potrafiłam.

Chciałam spróbować, posmakować znowu tego na własnej skórze. Może to jednak było już stadium jakiegoś nieświadomego etapu uzależnienia?

Chyba musiałam zapisać się na wizytę do psychologa, bo moje zachowania jawnie prezentowały sobą jakiś wrodzony syndrom tępoty. Pewnie odziedziczyłam je w mniejszym stopniu, ale i tak wystarczająco namacalnym, co mój kuzyn. Kolejną wizytę w ubikacji zaliczyłam po drugiej stronie samolotu, aby przypadkiem znowu nie wpaść na to zło wcielone.

– Co ty taka rozbudzona? – Usłyszałam głos Aarona, który wyrwał mnie z moich spaczonych przemyśleń.

– Co ty gadasz? – żachnęłam się, próbując nie dać po sobie poznać, że coś mnie dręczy.

Chłopak spojrzał wymownie na moją nogę, która cały czas nerwowo podrygiwała. Zatrzymałam ją nagle i prostując się, zagryzłam dolną wargę z siłą. Rozluźniłam napięte mięśnie ramion, które skutecznie trzymały mnie w zakleszczeniu od dłuższego czasu.

Spojrzałam na niego, a on zerknął na nadal śpiącą Aurelię, po czym szybko powrócił do mnie wzrokiem. Przetarł oczy, próbując się rozbudzić, a światło wschodzącego słońca padło na jego twarz.

– Mam do ciebie pytanie, ale nie unoś się jak zwykle, tylko odpowiedz szczerze. Dobrze?

Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie, ale po chwili skinęłam głową. Chłopak zawiesił się na chwilę i spojrzał na widok za oknem, jakby się nad czymś głębiej zastanawiał.

– Czy... tobie... podoba się Weaver? – Wykrzywił twarz maksymalnie i wyglądał, jakby z trudem przeszło mu to przez gardło. Nawet na mnie nie patrzył, chyba czując się za bardzo niekomfortowo.

Zmarszczyłam brwi i zaskoczona treścią tego pytania odsunęłam głowę, patrząc się na niego w idiotyczny sposób.

Rychło w czas, Mulam, nie ma co.

– Ee... czemu...? Co?

Byłam tak skołowana. Zapytał niby o coś oczywistego, ale skąd ta myśl nagle do niego przypłynęła.

– No bo... już na niego nic nie mówisz od dłuższego czasu i... jechałaś z nim kilkukrotnie podczas wyścigów. Miałem się o to zapytać wcześniej, ale nie dowierzałem, bo przecież tak bardzo go nie znosiłaś. Czekałem na moment, w którym zaczniesz się bulwersować jego obecnością na tym wyjeździe, ale taki nie nadszedł.

Niezręczność otaczała naszą rozmowę grubymi i wysokimi murami. Oboje siedzieliśmy ze skwaszonymi minami i nie wiedzieliśmy, jak dobierać słowa. To było tak dziwne i tak niekomfortowe, że aż żyły zaczęły mnie swędzieć. Miałam ochotę wyrwać je sobie z ciała, przez co zaczęłam nerwowo drapać się po skórze.

( Ride / Racing ) Immerse Into DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz