( II ) Rozdział 3

72 3 3
                                    


 Obiad minął nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Każdemu chyba dopisywał humor, gdy w końcu się wyspał, najadł i mógł w pełni cieszyć się tymi bajecznymi wakacjami. Jedzenia było mnóstwo, naprawdę nie wiedziałam za co się zabrać, więc finalnie tak się objadłam, że nie mogłam wstać od stołu.

Siedziałam między Aaronem, a Elakiem, gdzie oboje znikąd nawiązali nić porozumienia, oczywiście tylko na poczet prowokowania mojej osoby.

– Przejadłam się. Musicie mnie poturlać jeśli chcemy iść na spacer – oznajmiłam chłopakom i odchyliłam się do tyłu na krześle, wzdychając. Cały dom, jak i jadalnia w której właśnie siedzieliśmy, był urządzony w tym samym stylu, co nasza sypialnia, więc dosłownie byłam zakochana.

Tak wyglądał mój dom marzeń. Wszędzie wysokie ściany i dużo drewna połączonego z kamieniem. Trochę żywych kolorów, bo diabeł tkwi w szczegółach, i cała reszta w naturalnych, jasnych barwach.

– Na spacer, to sukę trzeba trzymać krótko – wypalił Elak, chyba chcąc skierować te słowa do Mulama, lecz on nie podzielał jego subiektywnego podejścia i po chwili przy całym stole zrobiło się niepokojąco cicho, a ostatnimi odgłosami były brzdęki sztućców.

Każdy skierował niezrozumiałe spojrzenie na Cartera, który w najlepsze klikał coś na swoim Iphonie, po chwili zanosząc się śmiechem, bo właśnie obejrzał jakiś filmik.

Dosłownie nikt nic nie powiedział, a Carter nie ogarnął, że słychać tylko jego głośnik z telefonu. Potem usłyszałam jakieś wycinki jęczenia z pornosów, połączonych z ogólnym darciem mordy i głupim filmikiem, na co niekontrolowanie rozszerzyłam powieki.

Nawiązałam kontakt wzrokowy z Fenixem, siedzącym niemal na przeciwko mnie. Miał miejsce zaraz obok swojej siostry, usadowionej na środku. Nie minęła chwila, gdy zrobiłam się cała czerwona.

Dosłownie czułam jak płonę ze wstydu, a chłopak na spokojnie kroił kurczaka na swoim talerzu, spuszczając wzrok w dół i po chwili przegrywając z uśmiechem. Na nim najwyraźniej nie robiło to żadnego wrażenia, ale musiał go rozbawić widok mojej zawstydzonej i buraczanej twarzy.

Gdy przeskanowałam wszystkie twarze okazało się, że tylko ja, Aurelia i Olive byłyśmy zażenowane, bo jak zwykle czułyśmy odpowiedzialność za tego pajaca i oczywiście Aaron był zdegustowany, bo generalnie słabo znosił tak kolorowy charakter Cartera, a raczej to, że mój kuzyn był cholernie nieokrzesany.

Weaver za to znowu wykazywał się mistrzostwem spokoju i opanowania, bo ani jeden nerw na jego cudnej twarzy nawet nie drgnął. Przez brak żadnej reakcji z jego strony, aż sama się trochę rozluźniłam i zaczęło mnie to bardziej bawić niż denerwować.

Może powinnam do mojego planu dodać cel, aby wyprowadzić Weavera z równowagi, bo wydawał się być wiecznie taki wyrachowany i kompletnie świadomy każdego swojego czynu.

– Dobra, to co? Przejdziemy się na dół i wzdłuż wybrzeża? A może wolicie od razu wybić na miasto? – Diane zaklaskała w dłonie i rozejrzała się po wszystkich po kolei.

– Ja na was poczekam tutaj, nie chcę schodzić do morza – Aurelia wyrzuciła z siebie, żeby czym prędzej mieć to z głowy.

– A to czemu? Woda o tej porze sezonu jest wręcz idealna! – Ruda uśmiechnęła się promiennie, nie zdając sobie sprawy z danej przyczyny.

– Ja też poczekam, za dużo zjadłam – powiedziałam i posłałam Aurelii wspierający uśmiech.

– A ja idę – oznajmił Elak, nadal nie podnosząc nosa znad telefonu.

( Ride / Racing ) Immerse Into DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz