Zacząłem się strasznie martwić o Sooyeon. Od ostatnich wydarzeń chodziła bardzo przygaszona i zamyślona. Wiedziałem, że starała się znaleźć sposób, by walczyć ze swoimi rodzicami, którzy starali się nas zniszczyć. Nie była sobą. Jej energia, uśmiech, nawet te drobne, wesołe iskierki w oczach – wszystko to gdzieś zniknęło.
Obserwowałem ją codziennie, jak siedziała przed komputerem lub notatkami, głęboko zanurzona w myślach. Niekiedy zaciśnięte wargi i zmarszczone brwi mówiły mi, że coś planuje, ale nie miałem pojęcia, co tak naprawdę krąży po jej głowie. Byłem w stanie wyczuć jej frustrację, a jednocześnie wiedziałem, że nie powie mi wszystkiego.
Siedziałem na kanapie, zastanawiając się, jak jej pomóc, jak ulżyć w tym ciężarze, który niesie na swoich barkach. Wiedziałem, że ta walka z rodzicami mogła być dla niej wyniszczająca, ale bałem się, że zbyt duża presja ją złamie.
– Sooyeon – powiedziałem cicho, kiedy weszła do pokoju. Jej twarz była blada, oczy pełne zamyślenia. – Wszystko w porządku?
Ona tylko wzruszyła ramionami, jakby nie miała siły na rozmowę.
Wiedziałem, że muszę ją wspierać, ale nie chciałem wywierać dodatkowej presji.
Gdy przechodziła obok, instynktownie złapałem ją za nadgarstek i delikatnie, ale stanowczo, pociągnąłem w swoją stronę. Zanim zdążyła zaprotestować, znalazła się na moich kolanach. Spojrzała na mnie zaskoczona, ale w jej oczach dostrzegłem cień uśmiechu.
– Heeseung... – zaczęła, ale nie dokończyła. Zamiast tego westchnęła, jakby jej ciało w końcu pozwoliło sobie na chwilę odprężenia.
Objąłem ją mocniej, czując, jak opiera głowę o moje ramię.
– Nie musisz tego wszystkiego dźwigać sama – powiedziałem cicho, głaszcząc ją po plecach. – Jestem tutaj, Soo. Zawsze będę.
Czułem, jak napięcie w jej ciele powoli ustępuje, jakby wreszcie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości. Wiedziałem, że potrzebowała tego – nie tylko mojej obecności, ale i świadomości, że nie jest sama w tej walce.
– Wiem, Heeseung – szepnęła, lekko się we mnie wtulając. – Ale nie mogę pozwolić, żeby cię w to wciągnęli.
– Jesteśmy w tym razem, pamiętasz? – Odsunąłem się lekko, by spojrzeć jej w oczy. – Niezależnie od tego, co się wydarzy, będziemy walczyć razem.
Dziewczyna wyciągnęła dłoń i przyłożyła ją do mojego policzka, delikatnie głaszcząc skórę opuszkami palców. Jej dotyk był ciepły, a spojrzenie pełne troski. Przez chwilę zapomniałem o wszystkim, co działo się wokół nas – o problemach, walce z jej rodzicami, presji, która nas otaczała. Liczyła się tylko ta chwila.
– Heeseung – zaczęła cicho, a jej głos był niemal szeptem. – Czasami wydaje mi się, że jesteś jedynym co trzyma mnie w całości.
Złapałem jej dłoń i przytrzymałem ją przy swoim policzku, chcąc, by ta chwila trwała dłużej.
– I zawsze będę – odpowiedziałem równie cicho. – Będę trzymał cię razem, nawet gdy wszystko inne się rozpada.
Widziałem w jej oczach coś, czego nie potrafiłem nazwać – może to była wdzięczność, a może ulga. Ale wiedziałem jedno: nie pozwolę, by została z tym wszystkim sama.
– Wiesz o czym ostatnio również rozmyślam? - zapytała, na co jej odpowiedziałem kręcąc głową- nawet jeśli cię nie pamiętam i nie mogę sobie przypomnieć nic poza niewielkimi urywkami...
– To co?
– Cieszę się, że jesteś w moim życiu, Heeseung – powiedziała, a w jej głosie brzmiała szczerość. – Nawet jeśli nie przypomnę sobie wszystkiego, co działo się w przeszłości, to nic nie szkodzi. To, co czuję teraz, jest dla mnie nowe, ale warte walki.
CZYTASZ
Fatal trouble || Lee Heeseung
FanfictionFatalny kłopot, takie samo wspomnienie Inna historia, która mnie zatrzęsła Fatalny kłopot